Artykuły

Warszawa. Sejm uczcił pamięć Stanisława Dygata

Sejm uczcił pa­mięć wy­bit­ne­go pro­za­ika, dra­ma­tur­ga, tłu­ma­cza i sce­na­rzy­sty fil­mo­we­go Sta­ni­sła­wa Dy­ga­ta. Uchwa­łę w tej spra­wie przy­ję­to przez akla­ma­cję - w setną rocz­ni­cę jego uro­dzin.

Jak za­zna­czo­no w uchwa­le, Dygat był jed­nym z naj­cie­kaw­szych pi­sa­rzy po­wo­jen­nej Pol­ski. "Był mi­strzem słowa. W pa­mię­ci czy­tel­ni­ków po­zo­sta­wa­ło pięk­no nar­ra­cji, pro­sto­ta, za­ska­ku­ją­ca zwy­kłość opi­sy­wa­nych zda­rzeń" - na­pi­sa­no. Przy­po­mnia­no jego naj­waż­niej­sze utwo­ry: "Je­zio­ro Bo­deń­skie", "Po­że­gna­nia", "Po­dróż", "Di­sney­land", "Dwo­rzec w Mo­na­chium".

"Był czło­wie­kiem od­waż­nym i uczci­wym. Choć nie an­ga­żo­wał się czyn­nie w ruch opo­zy­cyj­ny, pod­pi­sał w 1964 r. List 34 - pro­test pi­sa­rzy i na­ukow­ców w obro­nie wol­no­ści słowa, a w 1976 r. - Me­mo­riał 10l prze­ciw­ko pro­jek­to­wa­nym zmia­nom w Kon­sty­tu­cji PRL-u" - czy­ta­my w uchwa­le.

Uchwa­łę pod­ję­to w obec­no­ści córki pi­sa­rza Mag­da­le­ny Dy­gat-Du­dziń­skiej i jej męża An­drze­ja Du­dziń­skie­go.

Dygat po­cho­dził z ro­dzi­ny pol­sko-fran­cu­skiej. Uro­dził się w War­sza­wie 5 grud­nia 1914 r. Życie w przed­wo­jen­nej sto­li­cy wspo­mi­nał po la­tach jako pasmo wspa­nia­łych zabaw. Ma­tu­rę zro­bił do­pie­ro w wieku lat 21, potem stu­dio­wał w Wyż­szej Szko­le Han­dlo­wej, na ar­chi­tek­tu­rze i fi­lo­zo­fii, ale nie uzy­skał dy­plo­mu.

W 1939 roku Dygat, ze wzglę­du na fakt, że le­gi­ty­mo­wał się fran­cu­skim pasz­por­tem, zo­stał przez Niem­ców in­ter­no­wa­ny w obo­zie w Kon­stan­cji. Do War­sza­wy wró­cił jesz­cze pod­czas oku­pa­cji; prze­ży­cia z cza­sów in­ter­no­wa­nia opi­sał w swo­jej pierw­szej po­wie­ści - opu­bli­ko­wa­nym w 1946 roku "Je­zio­rze Bo­deń­skim".

Po po­wsta­niu war­szaw­skim Dygat opu­ścił War­sza­wę, osie­dlił się w Łodzi, gdzie zwią­zał się z pi­smem "Kuź­ni­ca". Na­stęp­nie tra­fił do Wro­cła­wia. Był tam pre­ze­sem lo­kal­ne­go od­dzia­łu Związ­ku Li­te­ra­tów Pol­skich.

Potem wró­cił do War­sza­wy, gdzie wokół niego utwo­rzy­ło się jedno z cen­trów li­te­rac­kie­go życia to­wa­rzy­skie­go. Po­wta­rza­no sobie jego bon moty, przy­go­dy, żarty, skan­da­le, a także plot­ki o nim, a zwłasz­cza o jego mał­żeń­stwie z Ka­li­ną Ję­dru­sik i licz­nych ro­man­sach.

Ucho­dził za czło­wie­ka le­ni­we­go, który pisze, tylko gdy musi. Krą­ży­ły le­gen­dy, że "Po­że­gna­nia" i "Po­dróż" na­pi­sał za­mknię­ty przez przy­ja­ciół w po­ko­ju. Po­dob­no miał spe­cjal­ne nie­do­koń­czo­ne opo­wia­da­nie, które od­czy­ty­wał na wie­czo­rach au­tor­skich, gdy z sali pa­da­ło py­ta­nie "nad czym Pan teraz pra­cu­je".

"Był mi­strzem trud­nej i nie­mod­nej dziś sztu­ki ukła­da­nia fa­bu­ły, za­wią­zy­wa­nia in­try­gi, two­rze­nia po­sta­ci. Two­rzył je w swych książ­kach i w życiu. Sam cią­gle za­plą­ta­ny w wy­da­rze­nia nie­praw­do­po­dob­ne, za­wi­kła­nia za­baw­ne i wzru­sza­ją­ce. Wią­zał je, prze­twa­rzał i wrzu­cał do swo­ich po­wie­ści. ( ... ) Książ­ki jego nie zdą­ży­ły wejść w fazę gorz­kiej doj­rza­ło­ści. W pa­mię­ci po­zo­sta­wa­ło pięk­no nar­ra­cji, pro­sto­ta, za­ska­ku­ją­ca zwy­kłość opi­sy­wa­nych zda­rzeń, no­stal­gicz­ne tony, wszech­po­błaż­li­wość dla czło­wie­ka, roz­są­dek nie­wol­ny od go­ry­czy" - pisał o Dy­ga­cie Ja­nusz Gło­wac­ki.

Sta­ni­sław Dygat zmarł 29 stycz­nia 1978 roku.

Wczo­raj jego pa­mięć uczcił Senat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji