Artykuły

Toksyczna miłość i matematyczne rzeźby

"Kobro" w reż. Iwony Siekierzyńskiej w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Tworzyła w oparciu o zasadę złotego podziału, a w domu przeżywała horror. W spektaklu Teatru Nowego o Katarzynie Kobro, wybitnej artystce związanej z Łodzią, opowiada jej córka. Nika Strzemińska - kronikarka matki, przez całe życie w cieniu jej wspomnieniowego zeszytu.

"Kobro", kolejne przedstawienie Teatru Nowego o tematyce związanej z Łodzią, zrealizowały kobiety. Dramat napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk, która odkryła artystkę na studiach genderowych. Reżyserię powierzono Iwonie Siekierzyńskiej, kompozycję muzyki - Marzenie Majcher, a sceniczną przestrzeń zaprojektowała Izabela Stronias. Podkreślam płeć realizatorek, bo odcisnęła na spektaklu wyraźne piętno. Opowieść o Kobro palącej własne rzeźby, by ogrzać mieszkanie i ugotować kaszkę dla córki to kolejny wariant dramatycznego wołania o własny pokój, a także próba postawienia pytania, na ile matka może oddać się sztuce, uwikłana w obowiązki domowe i zaszczuwana przez męża.

Nie jest to spektakl biograficzny ani artystyczne CV. Spłacając dług tytułowi, Sikorska-Miszczuk zadbała jednak o wprowadzenie najważniejszych danych z życiorysu Kobro (kształcenie w Rosji, obracanie się w kręgach takich twórców, jak Malewicz i Chagall, okoliczności poznania ze Strzemińskim, ucieczka do Polski, kłopoty wynikające z niemiecko-rosyjskiego pochodzenia - niektóre nieco na siłę wkomponowane w dialogi). Punkt ciężkości położony został na relacje międzyludzkie i toksyczny trójkąt (Nika jako bufor pomiędzy rodzicami). Mając na uwadze aspekt dydaktyczny, autorka nie zapomina o przedstawieniu tytułowej bohaterki (przez lata traktowanej jak aneks do męża, jak Camille Claudel, Lee Krasner czy Klara Schumann) jako artystki. Oglądając projekcję multimedialną, widz pozna rzeźby Kobro (również rekonstrukcje tych zaginionych lub zniszczonych), a także dzieła artystów, których jej twórczość zainspirowała. Strzemiński (Przemysław Dąbrowski) jest katalizatorem wydarzeń, ale pozostaje na uboczu. Na scenie dominuje Monika Buchowiec, z rosyjskim akcentem i artystowskim gestem, kipiąca od emocji i wysoko podnosząca czoło ("zamierzam potraktować się z godnością").

A jednak to nie Kobro jest w spektaklu postacią najważniejszą. Sikorska-Miszczuk spojrzała na rzeźbiarkę oczyma jej córki, Niki. Oddała głos osobie, która musiała płacić cudze rachunki, żyć na gruzach związku rodziców. W przedstawieniu relacji matka - córka najbardziej przejmująca jest opowieść o chorobie psa. "Przykazanie jedenaste - tych, których kochamy, nie porzucamy" - mówi Kobro, zdeterminowana, by uratować pupila. Słucha tego córka, która w wyniku rodzicielskich sporów trafiła do domu dziecka. W pewnym sensie "Kobro" jest jej terapią (nieprzypadkowo jednym z elementów jest sen szamański - fabularyzacja ukrytych w podświadomości lęków). "Ci, którzy szukają światła, muszą wejść w ciemność" - mówi przesłuchujący Nikę Urzędnik (Batiuszka/Bóg - Wojciech Droszczyński). Sikorska-Miszczuk znalazła klucz do przeniknięcia się światów - w kafkowskiej na pierwszy rzut oka przestrzeni urzędu Nika może spotkać zmarłych rodziców i spróbować im przebaczyć. Joanna Król jako Nika oddaje tragizm tej postaci - zatrzymana w pół drogi pomiędzy stłamszonym dzieckiem a pragnącą niezależności kobietą, która jednak nie zdecyduje się na miłość (choć Petent Polski - Krzysztof Pyziak - zaprasza ją na kawę).

Siekierzyńska zadbała o dynamizację scen, które przewijają się przed oczyma Niki jak flashback. Świetny pomysł scenograficzny miała Izabela Stronias. Kompozycję przestrzenną tworzą dwie białe ściany stykające się pod ostrym kątem, nasuwające skojarzenie z trójkątem (ojciec - matka - córka) i rogiem, w który można zaszczuć ofiarę. Służą też za ekrany, na których wyświetlane są objaśnienia i materiały audiowizualne. Stronias pomysłowo operuje światłem (doskonała scena modelowania Kobro cieniem).

"Kobro" to spektakl ważny nie tylko dlatego, że przywraca na afisz (i społecznej świadomości) istotną dla Łodzi postać. Zabliźnia lukę, którą próbowała wcześniej zniwelować Alicja Kuczyńska (w jej dramacie toksyczne relacje twórczego małżeństwa skonfrontowano z postaciami Malewicza, Szczuki i Stażewskiego), a także twórcy tanecznego spektaklu w Teatrze Wielkim sprzed ponad dziesięciu lat. Wartość dodaną przez Sikorską-Miszczuk, czyli uwzględnienie w spektaklu perspektywy Niki, uważam za gest głęboko etyczny. Choć spektakl opowiada o dramacie rodzinnym, tematu nie potraktowano plotkarsko. "Kobro" sięga istoty życia, porusza wrażliwą strunę. W kameralny sposób opowiada o ciężarze pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji