Teatr i opera
Miłośnicy teatru zyskali ostatnio nową artystyczną ofertę. Jest nią wzbogacona o środki teatralne forma wystawiania spektakli operowych. Przede wszystkim za sprawą utalentowanego reżysera Mariusza Trelińskiego, którego dokonania teatralne i filmowe przywiodły do Teatru Wielkiego. Trzeba było wprawdzie ogromnego międzynarodowego sukcesu, jaki ten zdolny reżyser odniósł inscenizacją "Madame Butterfly", która wywołała entuzjazm szefa artystycznego opery w Waszyngtonie, samego Placido Domingo, i zaowocowała podpisaniem kontraktu z waszyngtońską operą, aby i nasi recenzenci spojrzeli na Trelińskiego łaskawym okiem. Wystawiony właśnie w Teatrze Wielkim spektakl "Eugeniusz Oniegin", przyjęty owacją na stojąco, cieszy się niezmiennie znakomitymi recenzjami.
Jakież to teatralne pomysły wprowadził Treliński do opery: Czajkowskiego? Przede wszystkim; postać niemego komentatora wydarzeń, alter ego Oniegina, który z perspektywy lat ocenia błędy swego życia, interpretowaną przez Jana Peszka. Dzięki temu spektakl przestaje być banalnym melodramatem, a nabiera głębi dramatu zmarnowanego życia.
Treliński patrzy na życie Oniegina jak na raj utracony. Oto jak tłumaczy rolę prowadzonej przez siebie postaci: "Można w niej widzieć starego Oniegina, który po latach rozpamiętuje swoje życie, utraconą miłość i unicestwioną przyjaźń. Ale da się też odczytać w niej symbol ciemnych, skrytych głęboko sił. Rodzaj demona, mrocznego geniusza, co w duszę sączy jad. Kusiciela, który wabi rajskim owocem, a potem dręczy swoją ofiarę wizjami utraconego raju. To on uruchamia w człowieku owe ciemne, niszczące moce, prowadzące do autodestrukcji.
Tak odczytany "Oniegin" staje się duchowym pierwowzorem kolejnych literackich straceńców, z bohaterami Dostojewskiego włącznie. Na biało ubrana postać przechodzi przez scenę i spod krwawoczerwonego drzewa (przepiękny motyw dekoracyjny!) podnosi jabłko. Czysta miłość Tatiany rozgrywa się na tle białych, smukłych, jak ona, brzóz. Te same brzozy w scenie pojedynku Oniegina z Leńskim nabierają dramatycznego wyrazu, smagane wiatrem i deszczem.
Treliński do swoich inscenizacji operowych zaprosił słowackiego scenografa teatralnego Borisa Kudlicka, któremu język symboli, jakim operuje reżyser, jest bardzo bliski. Drugi akt to bal, na którym przesiąknięci zepsuciem goście występują w maskach zwierzęcych. Ten cyniczny świat intryg i pozorów, w jakim obraca się Oniegin, wymaga i od niego traktowania życia jako bezwzględnej gry. A przecież, gdy poznaje Tatianę, dostrzega w niej ideały, które pielęgnowała w sobie w niewinnych czasach młodości.
Wspaniała muzyka Czajkowskiego zyskuje w tej teatralnej inscenizacji znakomitą oprawę. Przepiękne głosy, zwłaszcza duety rosyjskiej śpiewaczki Jekatieriny Sołowiowej w roli Tatiany i Mariusza Kwietnia jako Oniegina, pozbawione typowego dla opery patosu, brzmią jak pełne ekspresji teatralne dialogi. Dyryguje Jacek Kasprzyk, autorem choreografii jest często angażowany do teatralnych układów tanecznych Emil Wesołowski. Ten mariaż teatru z operą, jak myślę, nie zawiedzie nikogo. Ani miłośników opery, ani wielbicieli teatru.