Artykuły

Spotkanie kilku bardzo dobrych aktorów

Podsumowanie 29. edycji Festiwalu Spotkania Teatrów Jednego Aktora w Toruniu pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.

Pierwszy dzień festiwalu to dwa pytania o losy Polski. Pytania postawione w bardzo różny sposób i zadane słowami pisarzy. Olgierd Łukaszewicz w monodramie "A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?" sięgnął po fragmenty "Wyzwolenia", "Wesela" i "Warszawianki" Stanisława Wyspiańskiego, kompilując z nich bardzo sensowne i przejrzyste nawiązanie do współczesnej demokracji rozłażącej się w różnych kierunkach oraz do medialnych wojen różnych mentalnych odłamów jednego narodu. Rozprawiał o tym w klasycznym stylu, w dużej mierze tradycyjnymi, acz bardzo zróżnicowanymi środkami w zależności od tego, czy jest zatroskanym poetą czy trefnisiem w czapce złożonej z gazet.

Scenariusz do spektaklu "Od przodu i od tyłu" został napisany przez Mateusza Nowaka i przez reżysera przedstawienia - Stanisława Miedziewskiego - na podstawie powieści "Niemcewicz od przodu i od tyłu" autorstwa Karola Zbyszewskiego, polskiego pisarza zmarłego na emigracji w 1990 r. Nowak przeprowadza analogię pomiędzy współczesną sytuacją naszego kraju i tą, która kilkaset lat temu doprowadziła do rozbiorów Polski. Społeczeństwo polskie do dziś funkcjonuje, bo trudno nawet powiedzieć - zmaga się (bo wcale się nie zmaga) z wadami narodowymi, o których w prześmiewczy sposób opowiada aktor słowami bohatera monodramu - Juliana Ursyna Niemcewicza, autora "Powrotu posła". O ile monodram Łukaszewicza pomimo poważniejszego tonu kończy się pytaniem o dalsze losy Polski, o tyle przezabawny spektakl Nowaka ma wydźwięk bardzo pesymistyczny. Najbardziej wartościowi przedstawiciele narodu lądują na emigracji.

Kolejny dzień zaoferował sporo refleksji na temat starości, przywiązania i miłości do zawodu, wykonywanej pracy, przeplecionej z młodzieńczą żądzą życia według trendów najnowszej mody. Zdzisław Kuźniar zaprezentował znakomity, wstrząsający tekst Tankreda Dorsta "Ja, Feuerbach", który traktuje o walce starego, niegdyś cenionego aktora o rolę w teatrze. Do starego aktora nie przystają już, jak się okazuje, jego emocje, zasady, marzenia. Obok "Ja, Feuerbach" zobaczyliśmy pokrewny mu w podejściu do wartości monodram Jacka Zawadzkiego skomponowany z tekstów trzech autorów. Bo wnętrze Hrabalowskiego bohatera, Hantia ze "Zbyt głośnej samotności", rozbudowane zostało o teksty Rilkego i Pessoi. W efekcie powstała postać o trudnej do przeniknięcia przez otoczenie głębi, a więc też tragicznie samotna.

Innego Hrabala, bliższego widzowi, zaprezentował spektakl "Moda" zrealizowany i wyreżyserowany przez Jana Zdziarskiego. Hrabala, którego dramatyzm zawoalowany jest groteską. Młoda, zdominowana przez męża kobieta, próbuje wyzwolić się spod jego władzy, przeciwstawić jego oczekiwaniom i upodobaniom. W efekcie dochodzi do sytuacji wręcz paradoksalnych, bo kobieta podąża za trendami aktualnej mody na krótkie sukienki i włosy, i tak dalece się rozpędza, że tnie wszystko, co się tylko da: nogi krzeseł, stołu, okalecza nawet psa, którego ogon wydaje się jej za długi. Ten ogon to zapewne symbol ciemiężenia w imię męskości Spektakl również ma wymowę tragiczną, bo kobieta tę walkę o niezależność sromotnie przegrywa.

Problem kobiety skrzywdzonej przez mężczyznę, choć w innej relacji (ojciec i córka), zaprezentowała także - na podstawie autopsji - Agnieszka Przepiórska w monodramie "Tato nie wraca". Z kolei Maja Wolska stworzyła spektakl "Chodzenie po linie", który oparła na własnych przeżyciach dziewczyny zmuszanej przez rodziców do robienia kariery za wszelką cenę. Swe wspomnienia skontaminowała z losem bohaterki powieści Erin Morgenstern i zamieniła cyrk na wybieg dla modelek.

Cierpienia tych wszystkich kobiet są niczym wobec tragedii Nory Sedler - wybitnej, światowej sławy śpiewaczki, która przeżyła okupację w łódzkim getcie jedynie dzięki miłości do muzyki i zbiorowych orgii hitlerowskich oficerów. O jej traumach opowiedziała Wioleta Komar w spektaklu "Diva".

O wspaniałej kobiecie - Elżbiecie Zawackiej - przypomniała w przejmującym monodramie "Elizabeth Watson - Cichociemna" Teresa Stępień-Nowicka. Aktorka teatru Horzycy oddała tym monodramem hołd wszystkim bezimiennym kobietom walczącym w konspiracji. Teresa Stępień-Nowicka wraz ze scenarzystką i reżyserką, Inką Dowiasz, skonstruowała ten spektakl na zasadzie teatru w teatrze. Jego bohaterką jest aktorka - Kamila, która żyje na emigracji w Londynie i zarabia na życie pracą w restauracji. Nie obchodzi jej Polska i wojenne losy Polaków. Kiedy otrzymuje rolę Elizabeth, nie ma pojęcia, że jej matka (lekceważona przez nią od zawsze), walczyła u boku Elżbiety Zawackiej. Dowiaduje się o tym przypadkiem. Ta rola odmienia całe jej życie. Teresa Stępień-Nowicka bardzo dobrze odnajduje się w konwencji. Ciekawie różnicuje grane postaci. Dzięki umiejętnie budowanemu napięciu od początku do końca skupia na sobie uwagę widowni.

Najbardziej oryginalnym formalnie przedstawieniem było z całą pewnością "Od przodu i od tyłu" Mateusza Nowaka (Nagroda Kapituły Publiczności). W trakcie spektaklu aktor wykorzystał kilka absolutnie nowatorskich sposobów przekazywania tekstu, dzięki czemu monodram z minuty na minutę zaskakiwał widza sposobem przekazu. Aktor - w zależności od miejsca akcji, sytuacji, osób, o których opowiada - używa ciekawych, często zabawnych środków. Niekiedy też wychyla się zza postaci i z przymrużeniem oka mówi jakby własnym głosem. Jego postać jest hybrydą wielu bohaterów z powieści Zbyszewskiego. W przeistaczaniu się w nie pomaga aktorowi kostium, który staje się tu całą gamą rekwizytów, charakterystyk lub symboli wielu postaci. Ferii mimicznych i głosowych wyczynów tego młodego aktora nie sposób w tym miejscu opisywać, bo to materiał na szerszą rozprawę.

Wspaniałą kreację aktorską zaprezentowała też Wioleta Komar, która o najtragiczniejszych wydarzeniach opowiadała nie tylko bez patosu, lecz także z pewną dozą czarnego humoru. Potęgowało to tylko dramatyczną wymowę zdarzeń i doznań bohaterki. Aktorka przydawała spektaklowi intrygującego artyzmu m.in. oszczędnymi, acz niezwykle oryginalnymi gestami i ogrywaniem kostiumu. Zaskakiwała każdym ruchem, sposobem modulacji głosu. Niewyobrażalnie tragicznie brzmiał jej dławiony rozpaczą śpiew. "Diva" to obok "Od tyłu i od przodu" drugi spektakl Stanisława Miedziewskiego zaprezentowany na 29. Toruńskich Spotkaniach TJA. I także nagrodzony. Wioleta Komar uhonorowana została Statuetką przez profesjonalne jury ZASP.

Ciekawą plastyką charakteryzował się spektakl "Hantio". Poruszający się w półmroku aktor, swym manierycznym układaniem ciała przypomina postaci ze starych obrazów, zwłaszcza Augusta Rodina. I jest to zabieg uzasadniony, ponieważ bohater spektaklu często przemawia słowami Rilkego - wielbiciela twórczości Rodina.

Poza konkursem - jako mistrzowie monodramu - wystąpili Olgierd Łukaszewicz, Zdzisław Kuźniar i Bogusław Kierc ze spektaklem "Manatki". Mistrzem mistrzów okazał się tu Olgierd Łukaszewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji