Artykuły

Biesy. Opowieść o niewierze

"Biesy" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W tym świecie nie ma przestrzeni na dobro, szlachetność tu do niczego nie pasuje. W "Biesach" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Babickiego rządzą zło, opętanie i cynizm. Najnowszy spektakl Teatru Miejskiego w Gdyni z pewnością zasługuje na uwagę.

- Ta powieść Dostojewskiego jest wyjątkowym zwierciadłem, w którym znakomicie odbijają się biesy wieku XXI. To bardzo współczesna wiwisekcja postaci, z ich obsesjami, pytaniami i dramatem. Pytaniami dotyczącymi przekraczania przyjętych zasad, obecności Absolutu w ziemskich dziejach, pytaniami o Europę, Rosję i jednostkę - mówił w wywiadzie dla "Wyborczej" Krzysztof Babicki, dyrektor artystyczny Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza i reżyser najnowszej inscenizacji "Biesów" w adaptacji Alberta Camusa.

Świat opanowany przez demony

"Biesy" w interpretacji Babickiego są mroczną opowieścią o zakamarkach duszy, w której nie ma Boga. W tym świecie brakuje przestrzeni na dobro, szlachetność tu do niczego nie pasuje. Ludźmi rządzą opętanie i cynizm. Albo biesy, które zapowiada inwokacja - wiersz Puszkina o tym samym tytule, którym rozpoczyna się przedstawienie. Krocząca ponad głowami widzów kobieta w czerni ze świecą w ręku zapowiada ich nadejście. Podobnie jak wieszcząca tragedię muzyka gdańskiego kompozytora Marka Kuczyńskiego. W świecie opanowanym przez zło na pierwszy plan wysuwa się kilka postaci. Poznajemy Barbarę Pietrownę (udana rola Doroty Lulki), bogatą właścicielkę domu, w którym mieszka zakochany w niej sędziwy nauczyciel Stiepan Trofimowicz (gościnny występ Jerzego Kiszkisa, przed laty związanego z gdańskim Teatrem Wybrzeże). Sprawy komplikują się, gdy Barbara namawia Trofimowicza do poślubienia jego byłej uczennicy Daszy (Marta Kadłub), a ta - wbrew woli - posłusznie się zgadza. Bo Dasza od dawna kocha się w charyzmatycznym Stawroginie (Szymon Sędrowski), przystojnym synu Barbary, który w atmosferze skandalu właśnie wraca z zagranicy. Podobno potajemnie poślubił kalekę? Mówią, że to hulaka, że miał romans za romansem...

Obalić stary ład

Wkrótce Dasza stanie się jedną z ofiar Stawrogina. Kolejnymi będą świadoma swej urody Liza (gościnnie występująca w Gdyni Aleksandra Przybył z łódzkiej Filmówki) i kulejąca, maltretowana przez brata Lebiadkina (Grzegorz Wolf) Maria Timofiejewna (najlepsza w całym spektaklu Monika Babicka, budująca swą postać na styku obłędu, tragizmu i miłości do Stawrogina).

Oprócz niego kluczową postacią w gdyńskiej inscenizacji "Biesów" jest syn Trofimowicza - Piotr Wierchowieński (konsekwentna, nosząca neurotyczne cechy rola Macieja Wiznera), który niczym satelita podąża za Stawroginem, próbując go pozyskać dla swoich planów względem Rosji. Bo Piotr Wierchowieński to nie tylko cynik, nihilista i intrygant. Przede wszystkim rewolucjonista, który razem z grupą mu podobnych chce obalić w Rosji stary ład. Ale co będzie potem - tego nie zaplanował.

W tej mrocznej, skoncentrowanej na psychologii postaci, opowiedzianej z pasją historii o bezsensie i niewierze - w Boga, w ludzi, w dobro - dużą rolę odgrywa scenografia Marka Brauna. A właściwie niemal jej brak, bo jest ledwie zarysowana: stół, krzesła, kanapa i wielkie lustro, w którym przeglądają się bohaterowie. To lustro ma też drugie dno. W nim oglądamy sceny, które stają się nagłym kontrapunktem do opowiadanych wydarzeń. Bo to, że w "Biesach" wszystko zmierza do katastrofy, jest jasne od początku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji