Artykuły

Dramat (nie)historyczny

Teraz czekam już tylko na kameralną wersję "Wesela" w katowickim Teatrze Korez. Na razie w niedzielę zobaczyłam 23 bohaterów granych przez... siedmiu aktorów. Premiera "Dymitra Samozwańca" jest efektem współpracy Koreza z krakowskim Teatrem Ludowym.
Fryderyk Schiller nie ukończył swojej sztuki. Napisał dwa akty i pozostawił materiały i opracowania. Nad adaptacją dzieła na scenę pracował Piotr Szalsza. Napisał "łączniki", dodał coś z Puszkina i "coś" z Mickiewicza. Zajął się też reżyserią. Przygotował wręcz kameralną formę, prawie bez scenografii, za to z ciekawą projekcją obrazów. Spektakl zaczyna bowiem lekcja historii, zarówno dramatu, jak i Rosji.
Potem nie znajdziemy na scenie (a właściwie niewielkiej scence Teatru Korez) napuszenia, często przypisywanego wielkim dramatom, ich powagi i majestatu. W niemal pustej przestrzeni aktorzy są współczesnymi ludźmi, którzy mają do opowiedzenia uniwersalną historię, środkami zrozumiałymi dla widza z XXI wieku.
Pamiętając, że oglądamy dramat historyczny, z przerażeniem odkrywamy, że mentalność Polaków nie zmieniła się nic. Nadal mamy takie same frustracje narodowe i chaos na mównicach. Takie polskie "piekiełko" z obsesjami na punkcie sąsiadów zza wschodniej granicy.
Siedmiu aktorów mistrzowsko przemienia się w 23 bohaterów dramatu. Drobny rekwizyt jest tu symbolem gigantycznej metamorfozy. Szczególne brawa dla Katarzyny Tlałki. W jej wypadku, są to największe skrajności, od żądnej władzy Maryny, po wyciszoną i załamaną Marfę, matkę Dymitra.
Warto też zwrócić uwagę na Dymitra. Młody aktor Hubert Bronicki, nowy nabytek Korezu, świetnie poradził sobie z rolą. Ma w sobie rodzaj pozytywnej energii, budzącej zaufanie widzów. Potrafi jednak sprostać i bardzo emocjonalnym scenom. Wszystkie postaci są mocno i ciekawie zarysowane.
Wcieleń aktorskich była mnogość, ale dokonam tu subiektywnego wyboru. Najbardziej spodobali mi się: Jagoda Pietruszkówna jako Król Zygmunt, Piotr Piecha jako Odowalski, Stanisław Berny w roli Sapiehy, Mirosław Neinert jako Mniszech i Dariusz Stach jako Arcybiskup.
Zachęcam do obejrzenia spektaklu, bo to ciekawa i dynamiczna propozycja, a jednocześnie zupełnie różna od tego, co oglądaliśmy dotąd w katowickim Teatrze Korez.
"Dymitra Samozwańca" przygotowano z okazji 200. rocznicy śmierci Schillera. On planował wielki dramat. Piotr Szalsza zrobił z tego kameralną sztukę, ale taką, że Schiller nie musi się jej wstydzić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji