Artykuły

Z kobietami nikt nie wygra

Teatr Zagłębia, wy­stawiając "Lizystratę", zgrabnie skwi­tował zakończony nieda­wno Międzynarodowy Rok Kobiet. I za jednym za­machem podsumował ob­chodzony równolegle Międzynarodowy Rok Ochro­ny Zabytków, jako że ko­media Arystofanesa jest bardzo szacownym zabyt­kiem dramaturgii antycz­nej.

Arystofanes jest ojcem komedii starogreckiej. Wzorując się na ukształtowanej już w owych czasach tra­gedii, nadał swym utwo­rom zwartą budowę opar­tą na jednolitej akcji, wyróżniającej się, zaskakują­cymi sytuacjami, kapitalnymi dialogami, dowcipem, frywolnością i seksem. A że był pisarzem znakomitym, najlepiej świadczy fakt, iż "Lizystrata" od prapremie­ry w 411 roku p. n. e. do dzisiaj bawi świat i dalej bawić będzie następne pokolenia, dopóki ludzkość nie przestanie się interesować problemami wojny, pokoju i.. seksu. Bo właśnie w tej sztuce te "rzeczy" zostały idealnie ze sobą złączone, tworząc aliaż o sporych wartościach społecznych i zarazem atrakcyjnych wa­lorach rozrywkowych.

Pomysł sztuki jest prosty i dlatego świetny. Grono starożytnych pań, plotkując o kłopotach spowodowa­nych przeciągającą się między Atenami a Spartą woj­ną, podjęło uchwałę, zale­cającą niewiastom odsunię­cie wojujących chłopów od łoża, dopóki obydwie walczące strony nie zgodzą się na pokój. Łatwo sobie wy­obrazić, co się wtedy działo w Atenach i Sparcie. Bo starożytne panie - acz z trudem - dotrzymywały przysięgi i na koniec zła­mały wojenny animusz swoich wymęczonych nie tyle orężną walką, ile łóż­kową absencją wielce kochliwych mężów.

Obsadę komedii stanowią w większości panie, któ­rym doskonale przewodzi tytułowa Lizystrata, w in­terpretacji Anny Gołębiow­skiej. Grono jej najbliż­szych ateńskich kumoszek stanowią m. in. nie dopiesz­czona Kleonika (Krystyna Tworkowska) i wdzięczna Mirryna (Czesława Monczka) oraz rozumna i "sekso­wna" Lampito (Marta Ko­towska) z przeciwnego, bo spartańskiego łoża. Obok tych czołowych buntowniczek - oczywiście cierpią­cych, ale konsekwentnie walczących - oglądamy na scenie wiele innych pań, raz z zakrytym maską obliczem, to znów z twarzą - i nie tylko! - wdzięcznie odsłoniętą. Co prawda nie­które, bardziej życiowo doświadczone, wyraźnie nu­dzą się "seksową wojną" z chłopami, ale nawet to, prawdę mówiąc, nie psuje widzom proponowanej przez teatr zabawy.

Wiele pysznych elemen­tów tej zabawy wniósł do przedstawienia Henryk Maruszczyk, który kapitalnie przeobraził się w starożyt­nego ramola Probula. Po­dobnie zabawny był Tadeusz Madeja jako Kinezjasz, próbujący wyegzekwować - na oczach widowni! - swe ograniczone babskim spiskiem prawa małżeńs­kie Była to świetna scena.

Inscenizacja i reżyseria Antoniego Słocińskiego sprawna i taktowna, co w przypadku tej komedii - śliz­gającej się często między pikanterią a wulgarnością - miało szczególne znaczenie. Funkcjonalna i prosta dekoracja oraz barwne ko­stiumy były dziełem Alicji Kuryło. Muzykę, gęsto wplecioną w spektakl, napisała Marzena Mikuła - Proksa. Układy taneczne zaproponowała wykonawcom, którzy na ogół wywiązali się ze swego zadania szczęśliwie, Maria Surowiak. Natomiast starogreckie chóry - szczególnie męski - zabrzmia­ły bardzo po polsku. Słyszało się w nich niemal sa­mych solistów. Ale to drob­na skaza na spektaklu bardzo zabawnym, stylowym i godnym polecenia szczególnie w karnawale.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji