Juruś w Miniaturze
W Teatrze Słowackiego z okazji premiery "Pod Mocnym Aniołem" - spektaklu opartego na wyróżnionej prestiżową nagrodą Nike książce Jerzego Pilcha, zjawiło się sporo szacownych gości.
Przyjechał sam autor, który zasiadł na widowni między poetą Bronisławem Majem a krytykiem Marianem Stalą; zjawili się Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda, a także sporo gości ze stolicy, w której Pilch teraz mieszka.
Na scenie Miniatura mogli oni śledzić przedstawienie w reżyserii Rafała Sabary, które opowiadało o Jurusiu - narratorze opowieści, a nie autorze, jak podkreślali twórcy przedstawienia. Jest ono opowieścią o pobycie rzeczonego Jurusia u "deliryków", czyli na szpitalnym oddziale zajmującym się leczeniem alkoholików. Juruś bowiem pije i to wcale nie symbolicznie, o czym opowiada grający go Feliks Szajnert. Pije dla samej techniki picia, bo lubi, bo pił zawsze, bo ma to w genach, bo bardzo się boi...
Powodów jest mnóstwo i to o nie zawsze dopytują się kobiety, które chcą być kobietami jego życia. Wcielająca się w nie Joanna Mastalerz raz bywa rozrzucającą wszędzie swoje fatałaszki mieszczką, czyli Asią Katastrofą, to znowu spragnioną uznania poetką, która chce, by bohater załatwił jej druk wierszy w Tygodniku (dodajmy Tygodniku Powszechnym, w którym przez długie lata pisał Pilch, zanim nie zdradził go dla warszawskiej Polityki) . Gdyby wiersze zauważył sam Ojciec Święty, który czyta Tygodnik, to miałaby szansę na światową karierę.
Historia Jurusia to historia wychodzenia z nałogu, poszukiwania tej jedynej Kobiety w Żółtej Sukience, która pozwoli wyrwać się z jego szponów i nie dopuści do bohatera czyhającego na niego Diabła. W wydaniu reżysera Rafała Sabary ten atrakcyjny bądź co bądź temat rozmył się w teatralnych dłużyznach i dowcipach, które - niestety - były mało zabawne.