Teatr zamyka sezon sztuką o życiu pod presją
W "Szwoleżerach" Jana Klaty błyskotliwe dialogi mieszają się z dramatem młodych sportowców. Tytułowi bohaterowie sztuki wystawianej w Teatrze Polskim (to ostatnia premiera w tym sezonie) to trzej sportowcy z jednego klubu. Każdy inny - Krzyś (w tej roli Piotr Żurawski) dopiero zaczyna karierę, Maciej (Mateusz Łasowski) to już mistrz toru, a Łukasz grany przez Michała Czachora to sportowiec po wypadku, który nie potrafi wrócić do dawnej formy. Łączy ich pasja do jazdy na maszynach pozbawionych hamulców. I los, którego wyznacznikami są połamane kręgosłupy, zmiażdżone obojczyki, wypadki, bezsenność i ból. Zresztą te właśnie słowa widnieją na kombinezonach sportowców w miejscu nazw sponsorów.
Temat poważny, ale spektakl jest lekki w odbiorze. To niewątpliwie zasługa Artura Pałygi (autor), który o pryncypiach i sprawach ostatecznych pisze językiem lekkim. Dowcipne dialogi to także okazja do kunsztownych popisów gry aktorskiej. Pod tym względem sobotni spektakl nie miał słabych punktów - cały zespół zagrał wręcz brawurowo. Na największe oklaski zasługuje jednak Roland Nowak w roli trenera klubu przykutego do wózka inwalidzkiego i Marta Nieradkiewicz jako Izabela wykorzystująca swoje wdzięki do podbijania serc żużlowców.
Spektakl nie daje widzowi odpocząć. Wyścigi na torze przeplatają się z rodzinnymi awanturami, alkoholowe libacje przechodzą w plotkarskie spotkania kobiet żużlowców u Fryzjera (znakomity Mirosław Guzowski). Całość dopełnia muzyka, kolejny mocny punkt spektaklu, grana na żywo przez młodych twórców.
To, co uderza w "Szwoleżerach", to presja, pod którą żyją młodzi sportowcy. Nie tylko ze strony trenera czy kolegów z zespołu. To także presja ze strony fanów, którzy potrafią uskrzydlić owacjami po zwycięstwie, ale mogą też złamać życie po nieudanym meczu: jeden z bohaterów popełnia samobójstwo po miażdżących komentarzach kibiców.
Presja czai się też w zakamarkach domu, w którym z marzenia o szczęśliwej rodzinie nie zostało nic. Żony żużlowców, tak kiedyś dumne ze swoich mężczyzn, spodziewają się rodzinnej sielanki. Szwoleżerowie tego nie dają - nie potrafią. I ta świadomość to dla nich kolejna trauma.
"Szwoleżerowie" to spektakl o żużlu, ale nie tylko o nim. To także metafora współczesnego świata, w którym trzeba za wszelką cenę być najlepszym. To nasze czasy, w których sukces zawodowy często staje się synonimem porażki osobistej, a opinia publiczna to najważniejszy arbiter, który ocenia, ile jesteśmy warci.