Artykuły

Adekwatny

Jakie jest życie teatralne w Warszawie? Z jednej strony na pewno bogate i różnorodne: decyduje o tym duża ilość scen, wielu oryginalnych reżyserów i scenografów, kilkudziesięciu utalentowanych aktorów, a w tym kilkanaście prawdziwie wybitnych indywidualności. Z drugiej jednak strony brak właściwie w stołecznym życiu teatralnym niespodzianek i zdarza się często, że niżej podpisany, jeszcze przed obej­rzeniem konkretnego spekta­klu, a jedynie na podstawie na­zwisk jego realizatorów mógł­by od biedy sporządzić w miarę trafną recenzję.

I tak się to wszystko toczy. Teatry i ich kierownicy artysty­czni pełnią swe misje kultural­ne, realizują bardziej lub mniej ambitny repertuar, wcielają w konkretny kształt rozmaite idee teatralne. Na jednej scenie wyraźniej zaznacza się jakaś koncepcja teatru, na drugiej mniej, na trzeciej wreszcie roz­mywa się zupełnie wśród re­pertuaru podporządkowanego względom usługowym, komer­cjalnym czy okolicznoś­ciowym.

Istnieje jednak w stolicy kilka niedużych scenek o statusie na poły amatorskim, które wyda­wać by się mogło - mają wszel­kie warunki, aby robić teatr in­ny, nieskrępowany żadnymi pozaartystycznymi względami. Przykłady najbardziej zna­mienne to Teatr Ochoty Ma­chulskich i działający przy Sto­łecznym Domu Kultury Nauczy­ciela - Teatr Adekwatny. Rzeczywiście - od czasu do czasu krytycy, szukając łatwej egzemplifikacji dla starej tezy, iż te­atr profesjonalny w coraz mniejszym stopniu przyciąga publiczność i umiera, przypo­minają sobie o tych scenkach i próbują wmówić sobie i czy­telnikom, że ukazują one jakieś nowe możliwości itd. Potem zaś znów idą do Teatru Naro­dowego czy Współczesnego i piszą o n-tej inscenizacji Sze­kspira czy Czechowa.

Bo przecież - w istocie rze­czy - wspomniane scenki wca­le nie są tak oryginalne jak przywykło się sądzić. Zamiast wielkiej machiny i możliwości organizacyjnych teatrów w peł­ni zawodowych dysponują je­dynie pasją i autentycznym przejęciem, co może urzekać, lecz już w mniejszym stopniu daje efekty artystyczne. Ich re­pertuar nie jest wcale pomysło­wy i odkrywczy, a to, że jest inny, wynika - jak sądzę - ra­czej z ograniczeń (pomieszcze­nie, ilość aktorów itd.) niż z nadrzędnej koncepcji. Jedy­ne, co cenne i co wyróżnia owe sceny, to próby inspirowania dyskusji z widzami o obejrzanych przedstawieniach i posta­wionych w nich problemach.

Przyjrzyjmy się dzisiaj Teatrowi Adekwatnemu. Otwarcie ujawnia on w programie swoje credo. Pod­stawą spektaklu jest aktor, i to aktor pozbawiony charakteryzacji i kos­tiumu, oraz tekst literacki. Zadanie aktorów sprowadza się do nawiąza­nia kontaktu, swoistego dialogu z widzami. Dlatego aktorzy mają tu­taj przekonywać, a nie udawać; w pewnym sensie mają być sobą. Czyli jak rozumiem - "adekwat­ność" to wierność czystej literze tekstu i wierność pewnym wartoś­ciom, które za tekstem stoją.

W ostatnim spektaklu Teatru Adekwatnego wykorzystano frag­menty jednego z najsłynniejszych dzieł literatury światowej, indyjskie­go eposu "Mahabharata". Tema­tem jest bratobójcza wojna domo­wa. Bohater przedstawienia, wódz jednej z walczących stron - Ardżuna (Henryk Boukołowski) znajduje się w stanie głębokiej rozterki. Stoi przed trudnym rozstrzygnięciem: czy walczyć ze swoimi przyjaciółmi i krewnymi, czy poniechać walki. Autorzy spektaklu sugerują, że ma­my do czynienia z tematem uniwer­salnym: każdy z nas jest Ardżuną, każdy z nas musi codziennie wybie­rać. Pojawia się też i taka wątpli­wość: czy powstrzymywanie się od działania nie jest rodzajem działa­nia? Pobrzmiewa tu wyraźnie nuta egzystencjalna: życie ludzkie jest pasmem wyborów i każdy z nas bez­ustannie staje w obliczu licznych możliwości. W indyjskim poemacie uświadamia to bohaterowi bóg Kriszna (Magda Teresa Wójcik).

Zgodnie z formułą teatru adek­watnego podstawową rolę w spek­taklu odgrywa tekst wygłaszany przez nie ucharakteryzowanych ak­torów ubranych w codzienne, zwyk­łe ubrania. Sugestywną aurę, nastrój skupienia tworzy się za pomo­cą niezwykle prostych środków - ciemności czy półmroku rozświet­lonego jednym reflektorem, ruchu aktorów wokół widzów (także głos boga Kriszny rozlega się z kilku miejsc), wschodniej muzyki, inten­sywnego zapachu kadzideł. Nie chodzi tu o oddziaływanie na zmy­sły, ale tworzenie warunków sprzy­jających skupionemu odbiorowi treści zawartych w tekście, zamy­śleniu, refleksji.

Ale czy rzeczywiście pełne pato­su wersety starego hinduskiego po­ematu mogą pobudzać współczes­nego widza, i to przede wszystkim widza młodego, bo tacy przeważają wśród publiczności, do zadumy nad pytaniami istotnymi dzisiaj... Czy in­spiracji do przemyśleń trzeba szu­kać w tak bardzo odległej tradycji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji