Artykuły

Wojna jak upiorny festiwal kiepskich filmów

- To, co robią i mówią Rosjanie, sprawia, że trudno mi się teraz z nimi komunikować. Trudno wejść w dialog z kimś, kto podważa prawo Ukraińców do niepodległości - mówi Jackowi Cieślakowi ukraiński reżyser Paweł Jurow.

JACEK CIEŚLAK Był pan przetrzymywany w Słowiańsku przez prorosyjskich separatystów. Czy był pan w niewoli bity? PAWEŁ JUROW Zaraz po "aresztowaniu" wyprowadzono nas na dziedziniec. Zawiązano nam oczy i poprawiono taśmą klejącą. Skrępowano nam też ręce. Pierwsze uderzenie złamało mi nos. Potem zabrano nas do garażu, gdzie krzyczano, że zostaniemy zabici. Wylano mi benzynę na głowę. Nasi strażnicy dziwnie się zachowywali. Tak bardzo nas straszyli, że można było odnieść wrażenie, że sami byli mocno przerażeni tym, co robią w gromadzie. Jednocześnie poczułem nóż na płatku ucha, słyszałem szczęk puszczanego w ruch bębenka rewolweru.

CIEŚLAK Rosyjska ruletka...

JUROW Tak. Krzyczeli, że nie pracują dla nikogo i są zwykłymi ludźmi, którzy chcą wiedzieć, o co chodzi. Zasłonili nam oczy, bo bali się rozpoznania. Jako reżyser mogłem się domyśleć, że to kiepska odmiana wojennego teatrzyku, w którym celem jest postraszenie niegrzecznych dzieci. Kiedy dowiedzieli się, że jestem reżyserem, szydzili, że nakręcę film. Kiedy sprostowałem, że jestem reżyserem teatralnym - zbaranieli. Może nigdy nie byli w teatrze. Ja też nigdy niczego podobnego nie przeżyłem - w chwili, kiedy złamano mi nos, dotarło do mnie, że ten okupacyjny koszmar to nie fikcja, że to dzieje się naprawdę. Jednym z najtrudniejszych momentów był ten, w którym postawili nas pod ścianą i zapowiedzieli, że nas zastrzelą. Czekaliśmy na to rozstrzelanie kilka godzin. To był rodzaj odwetu po tragedii w Odessie, gdzie spłonęli w pożarze prorosyjscy separatyści.

CIESLAK Kim byli pana strażnicy?

JUROW W większości ludźmi stamtąd, dowodzonymi przez prorosyjskich i rosyjskich komendantów z Krymu i innych regionów Ukrainy. Pojawił się też oficer Specnazu. Szukali Ukraińców z zachodniej części kraju, nazywali ich banderowcami. Miałem to szczęście, że pochodzę ze wschodu. Osobiście rosyjskich żołnierzy nie spotkałem, choć widziała ich moja rodzina mieszkająca w mieście przy drodze wiodącej od rosyjskiej granicy. Widzieli transporty broni, w tym ciężkiej. Teraz słyszałem, że Rosjanie organizują w moim rodzinnym mieście kolejną republikę. Tym razem kozacką.

CIEŚLAK Ile dni spędził pan w więzieniu?

JUROW Łącznie 70. Separatyści czmychnęli w obawie przed ofensywą naszej armii. Uciekając, wypuścili miejscowego oligarchę, który pomógł nam się uwolnić. Wziąłem udział w jakimś upiornym festiwalu złych filmów, ale skończyło się happy endem.

CIEŚLAK Jak znalazł się pan za kratami?

JUROW Wracałem ze znajomym z Doniecka do Kijowa. W Słowiańsku mieliśmy przesiadkę, do której zostało nam kilka godzin, więc postanowiliśmy przejść się po mieście, zobaczyć, jak sytuacja wygląda z bliska. Podeszliśmy do budynków okupowanych przez separatystów, robiąc od czasu do czasu zdjęcia. Panowała dziwna atmosfera. Z jednej strony okupacja, z drugiej piękne wiosenne popołudnie, dzieci jadły lody. Czekając na pociąg, usiedliśmy w restauracji. Były tam rosyjskojęzyczne kobiety i rosyjscy dziennikarze. Przeglądaliśmy newsy na iPadach, kiedy padło z ich strony pytanie, jakie są wieści. Odpowiedzieliśmy, że Ukrainę zajmują okupanci. "Jacy okupanci? Rosjanie to wyzwoliciele. Niosą nam pokój" - powiedziały kobiety. Dziennikarze włączyli się do polemiki.

CIEŚLAK Czy wezwali prorosyjskie bojówki?

JUROW Kilka minut później wyszliśmy ze stacji, żeby się przejść, i wtedy podeszło do nas dwóch mężczyzn - jeden z kałasznikowem, drugi z pistoletem. Pomyślałem, że musieli ich wezwać rosyjscy dziennikarze. Uzbrojeni mężczyźni zabrali nas do swojej strażnicy.

CIEŚLAK Czy to było więzienie?

JUROW Piwnica. Były tam też cele, ale większość uwięzionych osób przebywała w piwnicach, pomieszczeniach cztery na sześć metrów. Byli tam różni ludzie. Również tacy, którzy przybyli wspierać separatystów, ale nie posiadali dokumentów i przez to stali się podejrzani. Albo były burmistrz Słowiańska, którego winą było właśnie to, że jest "byłym burmistrzem". Generalnie nasi strażnicy zachowali się nieprzyjemnie, byli wściekli. W piwnicy spędziłem dwa tygodnie, po czym przeniesiono nas do więzienia znajdującego się w zajętym przez separatystów budynku policji.

CIEŚLAK Co pan czuł?

JUROW Czułem się jak w kiepskim filmie. Sensacyjnym filmie klasy B. Wszystko było tandetne, aż trudno było w to uwierzyć. To się zaczęło od razu po przybyciu do Słowiańska. Spotkaliśmy tam na głównym placu weterana z Wietnamu. Tak, to był mieszkaniec Ukrainy, który walczył po stronie Wietkongu przeciwko Amerykanom. Tłumaczył nam, że oni też mają swój Majdan. Odpowiedziałem, że Majdan był demokratyczną, pokojową manifestacją bez kałasznikowów. Ale on nie chciał nawet słuchać. Nie rozumiał, że broń pojawiła się dopiero jako element obrony przed Berkutem. Wszyscy oni byli nafaszerowani rosyjską propagandą, która nie bierze pod uwagę, że ktoś może mieć inny pomysł na życie niż Rosjanie. Stąd określenia, jakich używają separatyści: niekonstytucyjny przewrót, junta, naziści, terroryści.

CIEŚLAK Znamy to z powojennego okresu niszczenia AK i demokratycznej opozycji oraz ze stanu wojennego.

JUROW Tak, frazeologia tamtej strony się nie zmienia. Kiedy padają argumenty, ilu ludzi protestowało z własnej woli, a ilu było żołnierzy wojsk specjalnych, a także po której stronie padło więcej ofiar - słyszymy, że to propaganda.

CIEŚLAK Wychodzi na to, że - jak w starych antykomunistycznych dowcipach - jako Ukrainiec sam pan napadł na siebie i odbiera Ukrainie wolność.

JUROW Tak, ludzie, którzy mnie aresztowali, czego dowiedziałem się potem z dokumentów, jakie wytworzono na mój temat w więzieniu, wiedzieli, że byłem obecny na Majdanie. Sam na siebie wydałem wyrok. Byłem winny.

CIEŚLAK Co pan robił na Majdanie?

JUROW Nie byłem żadnym aktywistą, tylko jednym z wielu tysięcy Ukraińców, którzy przychodzili tam, by zamanifestować swoje stanowisko w sprawie przyszłości Ukrainy. To była dla mnie lekcja żywej historii. Dlatego w przeciwieństwie do moich kolegów i koleżanek, którzy uprawiali różne formy twórczości, starałem się patrzeć, obserwować. Zamiast tworzyć - uczestniczyć.

CIEŚLAK Jak te doświadczenia wpłynęły na pana postrzeganie Rosji i Rosjan?

JUROW Byłem człowiekiem, który nie angażował się w życie polityczne i społeczne. Majdan dokonał zmiany. Nigdy nie przeczytałem tylu publikacji na temat polityki, gospodarki i ekonomii co w grudniu i styczniu, w czasie demonstracji. Zdałem sobie sprawę, w jakiej iluzji żyłem - zarówno jeśli chodzi o Ukrainę, jak i Rosję. Majdan był również moją osobistą rewolucją. Zacząłem inaczej patrzeć na świat. Zdałem sobie sprawę, że Ukraina nie tylko jest rozkradana, ale znajduje się pod wpływem Rosji, a Janukowycz jest jej namiestnikiem. Co ciekawe, nie cieszył się poparciem nawet przyszłych separatystów. Jeśli chodzi o Rosję - zrozumiałem, jak bardzo my, Ukraińcy, jesteśmy od nich różni. W Rosji istnieje przyzwolenie na kult siły, brak demokratycznego myślenia, tolerancji. Rosja w wyobrażeniu Rosjan jest jakimś świętym bytem, który daje sobie prawo do prześladowania innych, wszczynania wojen, odmawiania prawa do niepodległości. Osobny problem stanowi Cerkiew rosyjska, która bardzo przypomina rozwiązania islamskie. Zacząłem podświadomie obawiać się Rosjan: ich nacjonalizmu i imperializmu. To, co robią i mówią, sprawia, że trudno mi się teraz z nimi komunikować. Trudno wejść w dialog z kimś, kto podważa prawo Ukraińców do niepodległości.

CIEŚLAK Jest pan nie tylko reżyserem, ale i współautorem sztuki, która była czytana w warszawskim Teatrze Powszechnym. Jej tematem jest tak zwana Noworosja.

JUROW Doszedłem do wniosku, że teatr to szczególne medium, które pozwala zrozumieć pewne historyczne procesy, również dlatego, że wywołuje zbiorowe emocje. Co innego, gdy czytamy relacje z wojny sami, w domu. Wyjście do teatru jest jak otwarcie się na rozmowę. Sztuka, którą napisałem, bazuje na wypowiedziach uczestników działań wojennych. Można dzięki temu dobrze poznać stan umysłu rosyjskich separatystów i rozdźwięk między tym, co głoszą, a tym, co praktykują. Moja sztuka dotyczy relacji między prawdą a kłamstwem. Ale na teatrze się nie skończy. Zamierzam nakręcić film fabularny o tym, co dzieje się teraz na wschodzie Ukrainy.

***

źródło: "Rzeczpospolita", wyd. z 3.11.2014

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji