Artykuły

Fredro z Wisłocką

Aleksander Fredro, kiedy był w złym humorze, po prostu świntuszył. Nie on jeden zresztą spośród szacownego grona pisarzy z litera­ckiego Parnasu. Mickiewicz też nie był lepszy. W ostatnich latach uka­zało się na naszym rynku księgars­kim kilka takich obscenicznych dziełek hrabiego z równie obscenicz­nymi rysuneczkami. Wydawcy w ob­sceniczny zgoła sposób zgolili "co swoje" i pewnie podążyli w krzaki. Świntuszącego Fredrę pokazała też swego czasu na scenie warszawska Syrena.

Teraz Fredro świntuszy w poznań­skim Teatrze Animacji, a chociaż nie pada ani jedno brzydkie słowo, to jednak za sprawą szczególnej wyob­raźni reżyserki - aluzji seksualnych jest bez liku. Wprawdzie - fredrowscy bohaterowie okładają się poduszkami ze złości, to przecież można założyć, że czynią tak jednak z inspiracji doktor Micha­liny Wisłockiej, która swego czasu postulowała podobne zabawy jako formę wstępnej gry miłosnej.

A zatem w przedstawieniu "Fredroigraszki" On i Ona prowadzą tzw. dialogi miłosne wyjęte z różnych komedii hrabiego Aleksandra. Czy­nią sobie wyznania lub wyrzuty, sprzeczają się, przekomarzają. Wszelako łzawo-sentymentalnym (lubo całkowicie niewinnym) kon­wersacjom salonowym towarzyszą umizgi, zaloty, uściski, kanapowe zapasy itp. Nic więc dziwnego, że salonowe dialogi męsko-damskie przybierają formę zgoła alkowianych. I dlatego też dobrze rozumie­my, dlaczego toczą się w buduarze. Pachną przecież seksualnymi skoja­rzeniami, pęcznieją nagle od nie­skromnych aluzji, prężą się i na­brzmiewają erotyką, tryskają pikan­terią.

A wszystko dlatego, że reżyserce (Katarzynie - nomen omen Golaszance) zdało się (nie bez pewnej nawet racji), że młodzi bohaterowie Fredry cokolwiek mówią, myślą o jednym i tylko jedno im w głowie. I dlatego buduje ona na scenie takie sytuacje i taki narzuca sposób gry, że nagle wszystko staje się niedwuz­nacznie dwuznaczne.

Jest w tym przedstawieniu kilka świeżych i dowcipnych sytuacji i gagów z użyciem przedmiotów, którym nadaje się wyraźnie sek­sualną symbolikę. Na przykład czerwony kapturek trzymany w okolicach podołka przypomina pe­rłową muszlę albo meduzę, gotową wchłonąć swego partnera, a złożo­na parasolka damska układa się na kształt kielicha kwiatowego, który drżąc z rozkoszy, rozchyla lekko swoje płatki i zamyka, rozchyla i zamyka...

Publiczność premierowa bawiła się setnie (ale wierzcie mi Państwo, że to w większości znajomi reżyserki i wykonawców), chociaż osobiście nie widzę powodów do takich ochów i achów, bo mogło być o wiele lepiej, ale nie zawsze starczało inwencji. Dwoje aktorów (Katarzyna Golaszanka i Lech Chojnacki) - wywią­zuje się z zadania bez zarzutu. W efekcie spektakl należy do bezpretensjonalnych, w miarę pikantnych i w miarę zabawnych. Ale nie do prze sady.

Odwołanie się reżyserki i aktorów w paru momentach do lalek było raczej zbędne, natomiast zbyt małą rolę odgrywa w tym przedstawie­niu rekwizyt (tak ważny przecież w Teatrze Animacji). Zabawa z re­kwizytami mogłaby dodać blasku, świeżości i pikanterii "Fredroigraszkom". W ciągu scenicznych skeczy, układających się przecież w logiczną całość, zabrakło jednak - jako się rzekło - większej inwencji reżysers­kiej i bardziej zróżnicowanej gry ak­torskiej. Szkoda też, że nie spróbo­wano wprowadzić na scenę drugiej pary wykonawców, bo przecież Fredro nie unikał "czworokątów".

Reżyserka jednak z prawdziwie kobiecym sprytem odwołuje się do wolontariuszy z widowni. W efekcie w przedstawieniu premierowym udatnie zadebiutowała - wprowadzo­na na moment do gry - Ewa Obrębska-Piasecka z "Gazety Wyborczej". Pokazała się w niemej roli jednego z boków "trójkąta". Niestety, jej mąż Paweł Piasecki z radiowej "eski", wolał nie brać udziału w niepewnej grze i wycofał się przezornie na bocz­na ławkę. W tej sytuacji dla zaist­nienia "czworokąta" trzeba było się­gnąć po innego widza, który sądząc z reakcji fredrowskiej damy, stanął na wysokości zadania.

A zamiast pointy - sentencja hra­biego Fredry z jego "Zapisków staru­cha", zacytowana zresztą w progra­mie do przedstawienia: "Rozwaga w miłości zdaje się być niepotrzebną. Bo zawsze na końcu zrobi się tak, jak gdyby nic nie rozważono".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji