Artykuły

Nasz pierwszy Faust

W sobotę premiera "Fausta" w Teatrze Polskim. Będzie to pierwsza inscenizacja arcydramatu Johanna Wolfganga Goethego w powojennym Szczecinie. W Fausta wcieli się gościnnie Maciej Tomaszewski, aktor z Teatru Współczesnego we Wrocławiu (szczecinianie mogli go wcześniej oglądać w tytułowej roli "Hamleta", wystawianego przez Teatr Polski na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich), w Mefistofelesa - Jacek Polaczek, który tą rolą uczci 35-lecie swojej pracy artystycznej. Przedstawienie budować będzie wiele scen zbiorowych, więc na deskach zobaczymy cały zespół Teatru Polskiego. Koszt produkcji tego przed­stawienia jest równy wydatkom na trzy zwykłe in­scenizacje. Nad "diabelskimi sztuczkami", czyli efektami specjalnymi pracował Maciej Pol , jeden z najsłynniejszych polskich iluzjonistów. Muzykę skomponował Adam Opatowicz, dekoracje zaprojektował Jan Ba­nucha. Premiera "Fausta" w Teatrze Pol­skim w sobotę o godz. 19. Spektakl będzie trwał około czterech godzin, z jed­ną przerwą.

I ZACHŁYSNĄĆ SIĘ DOBREM, I WEJŚĆ W BŁOTO MORALNE - rozmowa z Ryszardem Majorem

Ryszard Major wyreżyserował kilkadziesiąt przedstawień teatralnych. W Teatrze Polskim w Szczecinie ostatnio "Wieczór teatralny z Konstantym Ildefonsem Gał­czyńskim", a wcześniej "Marię Stuart" Juliusza Słowackiego i "Wizytę starszej pani" Friedricha Durrenmatta. W latach 1982-1990 był dyrektorem artystycz­nym Teatru Współczesnego w Szczecinie, potem przez trzy lata dyrektorem naczelnym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.

Ewa Podgajna: Wielu tłumaczy a także reżyserów poprzestaje na pierwszej części "Fausta". Pan wystawia obie.

Ryszard Major: Dlatego, że w pierwszej części nie ma puenty. W pierwszej części życie Fausta się dopiero zaczyna. Po podpisaniu paktu z Mefistofelesem, któ­ry przecież jest jedną wielką metaforą, droga prób Fausta zaczęta przygodą z Małgorzatą dopiero się zaczyna. Małgorzata to był dopiero pierwszy etap tej wędrów­ki, którą bohater sobie wyobraził, zamierzył i zaplanował. Tylko w drugiej części można to zobaczyć - ona pokazuje, jaki jest kres tej drogi. Pierwsza część koń­czy się dla mnie w zawieszeniu. Poza tym muszę powiedzieć nieskromnie, że zafascynowało mnie wyzwanie. Mówi się o niej, że jest nieteatralna, że ludzie teatru się jej boją, że to są miliony słów do czytania, a nie do teatru.

Kim jest Faust?

- Człowiekiem, który czuje głód wiedzy i urody życia, wielkie tęsknoty związane z poznaniem wszystkich tajemnic egzystencji człowieka, przyrody, urody życia i ochotę do pokonywania ograniczeń w zdobywaniu wiedzy i zaspokajaniu potrzeb. Człowiekiem, który chce wszystko wiedzieć i wszystkiego doświadczyć, posmakować, który chce się zachłysnąć pięknem i dobrem, ale również wejść w błoto moralne. Nie po to, żeby którekolwiek z tych doświadczeń wybrać. On chce wszystkiego popróbować i we wszystkim zaistnieć.

Jaki jest sąd przeciętnego Polaka o "Fauście"? Że to jest utwór nudny, ale arcydzieło. Co stanowi o alchemii arcydzieła?

- Zakres intelektualny i estetyczny. Po pierwsze ogrom problematyki intelektualnej. Po drugie żonglerka bardzo dużą ilością kon­wencji literackiej czy w ogóle estetycznej. W tekście mamy i heksametr, i wiersz częstochowski, i jarmarczność, i coś niebywale wy­sublimowanego.

Myśli Pan, że nadeszły czasy dla "Fausta"?

- Dramat należy do kanonu osiągnięć ducha ludzkiego, jest wyzwaniem dla każdej teraźniejszości. Każda epoka historyczna czuje potrzebę ustosunkowania się do idei zawartych w dziele, żeby w ten sposób określić własną tożsamość. Tak samo jak okre­ślamy się poprzez wystawianie Szekspira. U początku nowego wieku przyszedł właśnie czas, buńczucznie głoszący ustami swo­ich fizyków, że zostało już niewiele tajemnic do rozpoznania. Jest taki wybitny astrofizyk Stephen Hawking, który naszemu Papieżowi powiedział, że za niedługo będzie wiedział tyle, ile Bóg. Chyba właśnie ten rozwój myśli naukowej, a równocześ­nie zamęt pośród zagadnień moralnych, etycznych, skłania, żeby odnieść się do tego, co Goethe napisał.

Hawking jest Faustem naszej współczesności?

- Tak. Pewne rozwiązania sytuacyjne, które zaproponowałem w tym przedstawieniu i charakteryzacja głównego bohatera dość wyraźnie odwołują się do tego człowieka.

Goethe napisał "Fausta" dla własnego zbawienia. Co Panu daje reżyserowanie tego utworu?

- Jestem człowiekiem już dobrze po 50., po bardzo wielu doświadczeniach teatralnych. Przychodzi czas podsumowań swojego życia i swoich, pożal się Boże, osiągnięć na terenie teatru. Żeby sobie zdać sprawę, czy wobec wstępujących pokoleń reżyserów mam jeszcze coś do powiedzenia, czy już trzeba iść na zasłużoną emeryturę. Tak, jest to pewnego rodzaju rachunek życiowy.

ROZMOWA Z KS.DR. JANEM MARCINEM MAZUREM

Ksiądz dr Jan Marcin Mazur jest duszpasterzem środowisk twórczych archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Wykłada teologię moralną w Wyższym Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Szczecinie.

Ewa Podgajna: Bóg rządzi światem, ale szatan historią. Wszechwład­ny Bóg jest w "Fauście", jednak gdzieś z boku, a człowiek ma cały czas kontakt z szatanem...

Ks. dr Jan Marcin Ma­zur: Myślę, że każda epo­ka ma swoją wizję histo­rii. W średniowieczu zie­mia była zaludniona po­trójnie, każdy człowiek miał swojego anioła i swojego diabła. W ko­ściele w Moryniu, jed­nym z najstarszych na tym terenie, jest malo­widło ścienne, na którym szatani grają w kości o duszę ludzką. A więc świadomość takiej ry­walizacji jest od dawna obecna w kulturze. Także i dzisiaj poprzez oglą­danie tego spektaklu będziemy musieli zmierzyć się z problemem, kto rządzi historią, kto w niej ostatecznie zwycięża. Przez filozofów współ­czesnych, ale także w nauczaniu Kościoła, w konstytucji Soboru Wa­tykańskiego II, bardzo podnoszony jest wymiar odpowiedzialności człowieka za historię. Ale nie mamy też wątpliwości, że są demonicz­ne elementy historii. Oczywiście to Chrystus jest panem historii i to do Niego będzie należało ostatnie słowo.

W "Fauście" Bóg zezwala na ziemskie błądzenie Fausta, spokojny, że człowiek wśród zamętu znajdzie właściwą drogę

- To tak jak w Księdze Hioba, gdzie szatan może szkodzić człowiekowi. Szatan zawsze proponuje coś fałszywego, jest przecież nazywany "ojcem kłamstwa". Wszystko sprowadza się do zaskakującej konkluzji, jaką wypowiedział św. Jan Chry­zostom: "Jeżeli szatan mówi prawdę, nie wolno mu wierzyć". Żyjemy obecnie w epoce kontraktów. Można się umówić co do prawdy, co do dobra. Nie brakuje rozmaitych doradców. W "Fa­uście" w całej nagości pokazana jest kupiecka postawa człowie­ka w stosunku do skarbu, który posiada, a którym jest jego wnę­trze, sumienie, jego dusza. To także może stać się towarem. Być może triumfuje tutaj doktryna Karola Marksa, który przepowia­dał urynkowienie wszystkiego.

Mefistofeles staje się nieodłącznym towarzyszem Fausta. Czy zło musi być nieodłącznym elementem życia człowieka?

- Zło jest zawsze w zasięgu człowieka. Ludzka wolność speł­nia się najpełniej, podążając ku dobru, tworząc dobro, trwając w dobru. Natomiast jest zawsze jakaś pokusa dóbr pozornych, fałszywych. Zwykle łatwiejszych do osiągnięcia. Ludzie cza­sem mogą zwątpić i wybrać te łatwiejsze, bardziej błyszczące, które będą dla nich bardziej pociągające. Dzisiejszą kulturę określa się jako kulturę simulakrów, czyli falsyfikatów, które często wyglądają lepiej niż prawdziwe dobra. Łatwo jest dzi­siaj ludzi zmobilizować do zła, iluzji, fałszu. A szatan jest je­stestwem obdarzonym inteligencją. Zło będzie zawsze w zasięgu człowieka, tym bardziej że jest też w nim jakiś element tajemnicy. Kiedy traktaty teologicz­ne mówią o grzechu, mówi się o misterium iniquitatis. Jest jakaś tajemnica nieprawości, zła. W końcu takie "osiągnię­cia" ludzkiej kultury - bo tak to trzeba nazwać - jak gułag, cały system obozów koncentracyjnych były bardzo dobrze zorganizowane, sprawnie działały. Zło było umocnione te­oriami i profesorskimi tytułami. A jednak było to zło. Kiedy człowiek wzgardzi Boskim prawem, kiedy poz­woli sobie ukraść sumienie, wtedy złe moce biorą go w posiadanie.

Zło prowadzi ku dobru. Faust w drugiej części służy lu­dziom i zostaje zbawiony.

- Portugalskie przysłowie mówi: "Bóg pisze prosto na krzy­wych liniach". To znaczy, że Bóg ze zła może wyprowadzić dobro. Po wojnach, rewolucjach, powstaniach powstaje prze­cież nowy porządek, nowe szanse. Ale trudno to przyjąć jako metodę, że będziemy burzyć, niszczyć, a jakieś z tego dobro wyniknie. W każdej sytuacji miast iść za podszeptami złych mo­cy, warto iść drogą przykazań, Ewangelii.

Tomasz Mann "Fausta" porównał z Biblią jako rzecz równie pocieszającą i zawierającą ogromne pokłady humanizmu.

- Cała Biblia jest dobrą nowiną, Ewangelia to dosłownie do­bra nowina. Faust podpisując cyrograf, rezygnuje z naczelnej prawdy, że Bóg zbawia człowieka. Żyjemy w klimacie zwątpienia w rozum, w kulturę. Człowiek wątpi we własne człowieczeństwo. Ma sporo kłopotu z odpowie­dzeniem sobie na pytanie, kim jest, dokąd zmierza. Żyjemy w kli­macie antropologicznego agnostycyzmu. Jednak tak jak w "Fauście" Bóg nie rezygnuje z człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji