Wolność Fausta
Ten spektakl, przygotowywany od miesięcy przez zespół Teatru Polskiego, wzbudzał zrozumiałe zainteresowanie szczecinian. Choć realizatorzy starali się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów przed premierą, to jednak to i owo poza mury Polskiego wychodziło.
Przede wszystkim - planowana długość spektaklu. Zapowiadano cztery godziny z jedną przerwą z wieloma efektami, w tym także iluzjonistycznymi, z udziałem - o zgrozo - gołych pań.
DO PÓŁNOCY
Na premierze zabrakło miejsc dla wszystkich chętnych. Wiele osób siedziało po bokach widowni. Wytrwali do końca wszyscy, choć spektakl zakończył się krótko przed północą (zaczął o godz. 19). Niektórzy widzowie twierdzili jednak, że potrzebna jest skrócona wersja dla "niepremierowej", mniej wyrobionej i cierpliwej widowni.
Rzeczywiście, niełatwo wysiedzieć długie godziny spektaklu. Zwycięża ciekawość, co wydarzy się w kolejnych scenach i jak to pokaże reżyser. Zarówno w pierwszej - bardziej znanej (choćby ze szkoły) części, jak w drugiej - dzieje się bardzo wiele. Realizatorzy postawili na znakomitych odtwórców głównych ról - Jacka Polaczka i Macieja Tomaszewskiego z Wrocławia, który już we wcześniejszych szczecińskich scenicznych wcieleniach pokazał, jak znakomitym jest aktorem i jak bogate są jego kreacje - czy to Johna Proctora w "Czarownicach z Salem", czy Hamleta, a teraz Fausta.
BOGATE ŻYCIE FAUSTA
Bohater tragedii Goethego najpierw jest zniechęcony do życia. Wiedza i tytuły nie dają mu spodziewanej satysfakcji, ma poczucie, że nie żyje w pełni. Diabeł - Mefistofeles daje mu szansę życia od nowa. Faust podpisuje cyrograf. Jest teraz młody, uśmiechnięty, pełen werwy. Bardzo szybko udaje mu się uwieść czternastoletnią Małgorzatę (Dorota Chrulska), skazując ją tym samym na hańbę i potępienie. W drugiej części zachwyca się Heleną trojańską (Olga Adamska), dumną, zwycięską, zupełnie odmienną od Małgorzaty. Wokół krążą też inne piękne kobiety. Na scenie Polskiego to dworki, wiedźmy, anioły, a także zjawy z odsłoniętymi piersiami, okryte przezroczystą szatą. Postaci jest sporo, m.in. piękny Parys z przepaską, cesarz Napoleon na hulajnodze. Są literaci i księża, Bóg i dwa śmieszne stwory, przypominające rodzeństwo syjamskie. Jest także karzeł oraz ludzkie plagi - Bieda, Wina, Nędza i Troska. A nawet Śmierć w postaci kobiety z maską. Pomiędzy nimi krążą Faust i nieodłączny Mefistoiefeles. Jacek Polaczek w tej roli jest zabawny, młody, łobuzerski nawet. To diabeł chichoczący. I wszechwiedzący. A na koniec rozczarowany, iż jego podopieczny mu się wymknął.
BRAWO REŻYSER!
Niełatwy, bogaty tekst Goethego reżyser Ryszard Major przełożył na scenę w sposób klarowny i zrozumiały. Wybrał z dwu części tragedii tylko to, co najważniejsze dla przeprowadzenia akcji. Świetne kreacje aktorskie, zwłaszcza pary Tomaszewski i Polaczek, efekty iluzjonistyczne (ognie, "otchłanie piekielne" itp.), sceny rozgrywane na kilku poziomach, taneczne korowody w rytm muzyki Adama Opatowicza uatrakcyjniają spektakl. Trud, jakiego podjął się zespół Polskiego, opłacił się z nawiązką. A my, widzowie, mieliśmy okazję obejrzeć - po raz pierwszy w powojennym Szczecinie - "Fausta" na scenie.
Katarzyna Sadowska - anioł, wiedźma
- To była ciężka praca. Próby trwały kilka miesięcy. To się do tej pory nie zdarzało. Premiery odbywały się zazwyczaj po miesiącu prób. Teraz pod koniec było bardzo nerwowo, baliśmy się, że nic z tego nie wyjdzie. Ale tak jest przed każdą premierą. W "Fauście" dużo jest scen zbiorowych, co wymaga pełnej gotowości wszystkich aktorów. Nie gram tym razem jakiejś znaczącej roli, ale jestem często na scenie, w charakterze anioła czy wiedźmy. To też wymagało sporo pracy.
Dorota Chrulska - Małgorzata
- Moja rola jest o tyle trudna, że Małgorzata to bardzo młoda osoba, znaczne młodsza niż ja, prawie dziecko. Bałam się, by nie wypadła infantylnie, o co bardzo łatwo w takich przypadkach. Mam nadzieję, że tak się nie stało. Nie jest to sztuka uwspółcześniona, więc nie mogłam zagrać współczesnej dziewczyny. Wydawało mi się, że jedyne, na co mogę postawić, to właśnie prawda, która sprawdza się w każdej konwencji. To trudna rola także dlatego, że niełatwo jest grać miłość. Tak samo jak niewinność Małgorzaty.
Jacek Polaczek - Meflstofeles
- Te kilka godzin na scenie wymagało sporo wysiłku fizycznego, energetycznego, intelektualnego. Ale to w zawodzie aktora normalne. Teraz po premierze, a potem zapewne także po każdym spektaklu pojawią się kolejne pytania, kolejne problemy. Na temat "Fausta" napisano przecież mnóstwo. Zastanawiam się, czy zdążę dotknąć choć maleńkiej części tego wszystkiego, o czym napisał geniusz Goethe w swoim dramacie. W momencie kiedy zacząłem myśleć o tej roli, chciałem odejść od jednej rzeczy - od takiej operowej tradycji diabła. Od tej jego marsowości, nastroszonych brwi. Tu był problem, bo akurat moja twarz, moja fizyczność temu odpowiada. Postanowiłem go pokazać inaczej.
Maciej Tomaszewski - Faust
- Nie sądzę, żeby do mnie dotarto już tak naprawdę, co mam do zrobienia w tej sztuce i w tej postaci. Mogę tak mówić, bo udało mi się zagrać Hamleta i inne role, które niosły za sobą mnóstwo pracy - grzebanie w tym, kim jest człowiek, jak się zachowuje, jak myśli. Faust przeszedł moje oczekiwania. To jest rola, którą za dziesięć lat zagrałbym jeszcze inaczej, jeszcze pełniej, mocniej. To kolos. Ale i wielka przyjemność. Zdaję sobie sprawę z własnej niedoskonałości i pewnych ograniczeń, które wiążą się z wiekiem i dojrzałością. Mówi się, że Hamlet to jest myśl, a Faust - czyn. Hamlet zatrzymuje się w fazie projektu, natomiast Faust idzie dalej, musi projekt zrealizować, a jego każde działanie niesie określone konsekwencje.