To tylko są wizje
Jednego wieczoru tańczy w powłóczystej sukni, drugiego jako naga wiedźma.
Noc Walpurgii. Demoniczna muzyka porywa w tan przybyłych na sabat gości. Nad maszkarami bujają się na huśtawkach nagie wiedźmy. Jedną z nich jest Honorata. To jej ulubiony moment w "Fauście". Przez cały spektakl milczy, ale w tej scenie miałaby ochotę niczym Faust zawołać: "Chwilo, trwaj, jesteś piękna". - Huśtawki są tylko trzy, więc prosimy siebie nawzajem, żeby jedna drugą wpuściła - odsłania kulisy życia wiedźm w teatrze.
O castingu do "Fausta" powiedziała jej koleżanka, która już wcześniej statystowała w przedstawieniach Teatru Polskiego. Honorata poszła na spotkanie z dyrektorem okutana w gruby sweter, kurtkę i szal.
- Dyrektor Gałkowski powiedział, że potrzebne nam są panie do zadań aktorskich i że trzeba będzie występować zupełnie nago - wspomina. Miała opory, ale w końcu zgodziła się.
Przyszła do domu i powiedziała mamie, że będzie występowała w "Fauście" w Teatrze Polskim. "Nago" nie przeszło jej przez usta. Zakłopotana wyszeptała: "Bez kostiumu". - Mama powiedziała z uśmiechem: "Czym ty się dziecko przejmujesz, jak ja bym była młoda i piękna, to bym robiła to samo". Nagość w teatrze Honorata rozumie tak: - Na scenie jestem przedmiotem reżysera, który coś przekazuje, a nie pokazuje. Moje nagie ciało jest dla niego środkiem wyrazu, którym dopełnia swoją wizję. W teatrze ciało jest czyste, nie ma w nim nic lubieżnego.
- Miałyśmy grać tylko w dwóch nagich scenach, widocznych dla widzów w pierwszych rzędach: huśtać się na huśtawkach i stać w w tle - mówi Honorata. - Pan dyrektor Gałkowski uprzedził nas jednak, że, jak powszechnie wiadomo, reżyser ma wizje.
Nowe wizje zdarzały się prawie codziennie. - Co próbę dodawano nam nowe sceny i przesuwano coraz bliżej rampy - wspomina. - W końcu doszło do tego, że w kilku scenach stoimy pół metra przed pierwszym rzędem. - A przecież nie każdy, kto wybiera się do teatru, ma ochotę na taki widok pod nosem - wzdycha Honorata.
Przed próbami generalnymi swoimi wątpliwościami poszły podzielić się ze scenografem Janem Banuchą. Wysłuchał. Dał trójkątny kawałek przezroczystego materiału i powiedział: "No to podzielcie się tym, dziewczynki". - Na jedną ledwie starczyło - śmieje się Honorata. - A nas jest pięć. Zaczęłyśmy jednak w garderobie przykładać ten materiał do siebie i stwierdziłyśmy, że nawet ładnie wygląda, kiedy go sobie zwiążemy na ramieniu, żeby zwisał bezwładnie na ciele.
Teraz trzeba było do tej wizji przekonać reżysera Ryszarda Majora. Honorata jest najodważniejszą z wiedźm.
- Wybrałam się odziana tylko w ten trójkąt i narzucony płaszcz do reżysera - opowiada. - Uciekał, tłumaczył, że nie ma teraz czasu. Ale kiedy zsunęła z siebie płaszcz, na chwilę zamarł.
- Do obsługi technicznej krzyknął: "Więcej światła", a mnie kazał wejść na scenę. Patrzył i przyznał: "Pięknie, bardzo pięknie, możecie tak wystąpić". Na drugi dzień dostałyśmy wszystkie takie same szmatki.
Teatr udostępnił im osobną garderobę, żeby mogły przebierać się swobodnie. Szlafroczki i skarpety zrzucają tuż przed wyjściem na scenę. - Na początku pojawiły się przykre komentarze od aktorek, że my jesteśmy wynajętymi striptizerkami - wspomina Honorata. - Szybko to im wyperswadowałyśmy. Teraz już traktują nas jako część zespołu.
Znajomi komplementują Honoratę, że ona i jej koleżanki są miłą ozdobą "Fausta". - W pubie znajomy krzyczy: "Kolega, który ze mną był, powiedział, że jesteś ekstra!",
Kiedy grany jest "Faust", ochroniarze w teatrze wzmagają czujność. Mimo zakazu jest wtedy wielu widzów, którzy ukradkiem próbują robić zdjęcia z przedstawienia. Potem tłumaczą, że to na tapetę w komputerze.