Artykuły

Damy powabne

Delikatne igranie z konwencją. Damy to damy - w balzakowskim rozkwicie i bliższe współczes­nemu pojmowaniu ludzkiego wieku. Major - smuga cienia męskości, ale bez przesady. Aktorzy toruńscy od­świeżyli "Damy i huzary" Fredry tu i ówdzie wyrafinowanym gestem.

Jakiś rok temu młody reżyser Grze­gorz Jarzyna w warszawskim Teatrze Rozmaitości rzucił wyzwanie polskiej tradycji grania Fredry swymi "Ślubami panieńskimi". Rozpiął gorsety, rozcheł­stał sztywne białe kołnierzyki, przero­bił dworek, "wykończył" długie rymo­wane wyznania miłosne i w V akcie "Ślubów" puścił płytę Bee Gees. Ten i ów krytyk stwierdził, że od tej chwili nigdy już Fredro nie będzie taki sam, że każda inscenizacja jego komedii si­łą rzeczy musi podjąć wyzwanie Jarzy­ny.

Jeśli nawet reżyserowi Andrzejowi Bubieniowi nieco ze spektaklu Jarzyny zostało (?) w sercu, to objawił to jed­nak z dużym umiarem. Rozpoczął "Da­my i huzary" melancholijną jazzową frazą, wykonaną na saksofonie przez muzyka w huzarskim mundurze. Wraz ze scenografem Aleksandrą Semenowicz pogrzebał poczciwy dworek. Za­znaczono tylko, że miejscem akcji jest przechodni pokój z sześciorgiem drzwi. Reszta sceny oddycha przestrzenią, nie krępując fabuły żadnymi gadżetami epoki. W efekcie uwagę widza pochła­niają bez reszty aktorzy - z dobrym zresztą skutkiem.

Damy, czyli Jolanta Teska, Małgorza­ta Abramowicz oraz Karina Krzywic­ka, to kobiety w rozkwicie kobiecego wieku, kiedy to, jak Balzak stwierdził, "mają za sobą całą przeszłość, a przed sobą całą przyszłość". Żadne tam panie w okularach, smęcące koronki na dru­tach z moralizatorskim, rymowanym zadęciem. Tu nie uczyniono Fredrze gwałtu w obsadzie, jak to drzewiej by­wało. W damach kipi krew, co widać w reakcjach na postać młodego porucznika Edmunda (Paweł Kowalski). Bo też tematem tej komedii jest pewna eroty­ka na granicy trywialności, gdy zakłó­cić jej naturalność wiekowym meza­liansem (Major i Zosia), mizoginizmem starokawalerstwa i cnoty panieństwa (Rotmistrz i Panna Aniela). Na tej właśnie materii "Dam" Andrzej Bubień oparł charakter postaci. Nic by jednak z tego nie wyszło, gdyby nie to­ruńscy aktorzy, skądinąd mający już spore doświadczenie w graniu Fredry (patrz "Zemsta" w reżyserii Krystyny Meissner). Major w kreacji Mieczysła­wa Banasika jest postacią bardzo ciep­łą. Jego odmłodnienie za sprawą uro­kliwej Zosi (Kamila Jankowska) zacho­dzi niczym płynna zmiana tonacji, choć widać, jak mu w kościach strzyka. Nie ma tu jednak wyrafinowanej smugi cie­nia. Raczej refleksyjna, pełna humoru, ugoda z wiekiem. Z kolei jego antonim, czyli porucznik Edmund zagrany przez Pawła Kowalskiego, to sama porywcza młodość. Ten wąs, prosta żołnierska syl­wetka i nieustanny tembr afektacji spod przepony. Dobra jest scena płomien­nych wyznań na sofie, kiedy to on i Zosia wygłaszają wierszowane wyznania, z przesadzoną teatralnością, podczas gdy chórek służących ckliwie intonuje fragmenty "Cyrulika sewilskiego". Ta scena ma bezpośredniość brazylijskiej telenoweli, ale działa siłą pastiszu. Tu wypada wspomnieć, jak ciekawie dy­namizują akcję służące z Fruzią (Anna Romanowicz-Kozanecka) na czele. Ich musicalowe wejście w pierwszym ak­cie (jakby na scenę wstąpił pułk tancerek flamenco) przekonuje widza, że od­tąd zapanuje wielki chaos. Choreogra­fia scen ze służącymi jest doskonała. Przykładem niech tu będzie Fruzia od­dająca się aerobowym ćwiczeniom, w nostalgii za powabnym ciałem.

Jest też przednia postać kapelana (Ja­rosław Felczykowski). Nawiasem mó­wiąc w jej literackim pierwowzorze ks. Tischner widział syntezę polskiej teo­logii "niemal do dnia dzisiejszego" (to jego krótkie "Nie uchodzi"): "nie bar­dzo rozumie się świat, nie bardzo chce się wchodzić z nim w kontakt, ale się go ocenia" - powiedział ks. Tischner w jednym z wywiadów. I taką też po­stać stworzył udanie Felczykowski. Nie można też zapomnieć o Grzegorzu Je­rzego Glińskiego, rotmistrzu i o Rembo Pawła Tchórzelskiego.

I jest w tym spektaklu coś jeszcze, co rzuca się w oczy ludziom lubiącym pa­trzeć na to, co ładne, estetyczne: suknie dam. Aktorki grają w prawdziwych taf­tach i z pierwszych rzędów słychać po­noć szelest dodający damom powabu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji