Artykuły

Radiowy stan zagrożenia

Włączyłem radio. W nim debata. O języku nienawiści. Coś mi jednak nie pasuje. Mówi niejaki Łukasz Warzecha. Mowa o Romach, gejach, gender. Prasówka, myślę. Dlaczego jednak ten człowiek mówi głosem aktora, Radosława Krzyżowskiego? Czy to znaczy, że już się zaczęło? "Hejt radio" Mai Kleczewskiej zostało zrealizowane z dbałością o każdy radiowy detal. Przypadkowy słuchacz, który włączył odbiornik w momencie nadawania "Hejt radia", mógł wpaść w niezłą pułapkę. Co jest tu radiem, a co teatrem? Co jest tu prawdą, a co fikcją? - pisze dla e-teatru Janusz Łastowiecki.

Słuchowisko zrealizowane przy okazji kampanii "Stop językowi agresji" to w swoim założeniu - dokudrama. Tego rodzaju gatunek jest w radiu praktykowany, ale przybiera on najczęściej formę, która wyraźnie oddziela to, co w opowiadanej historii jest kreacją, a co - dokumentem (znane słuchowiska Davida Zane Mairovitza, Maciej Drygasa). W przypadku "Hejt radia" dwie te rzeczywistości, fabularna i faktograficzna zlewają się w jeden twór, który łudząco przypomina w swoim rytmie, przestrzeni i jakości przekazu - audycję radiową. Mamy tu: wywiad, reklamę, wiadomości, czytaną powieść, telefony od radiosłuchaczy. Aktorzy mówią, mylą się, w pełni wykorzystują potoczystość języka ojczystego. Spikerzy z kolei nie dają po sobie poznać fabularnego sztafażu. Realizator akustyczny, Tomasz Orzechowski wykorzystał w zgraniu słuchowiska doświadczenie wytrawnego realizatora i umiejętnie zatarł granice między radiem a teatrem. W warstwie dźwiękowej zostało to wypracowane dzięki użyciu szerokiej gamy kompresorów i filtrów, które zbudowały emisyjną, miejscami przesterowaną i mało subtelną audialnie fonosferę. - Przez szesnaście lat siedziałem za stołem jako realizator antenowy "on air" i wiem czego mogę się po "gościach" programu i dzwoniących słuchaczach spodziewać - to starałem się w słuchowisku oddać - napisał mi w mailu realizator.

Słuchowisko Kleczewskiej wydobywa z dziejów radia artystycznego na wierzch cechę, o której chyba zdążyliśmy zapomnieć, a na pewno w natłoku realizacji - nie dopuszczać zbyt często do myśli. Mowa o panice, którą radio tak naturalnie wprowadziło na niwę słuchowiska w 1938 roku za sprawą Orsona Wellesa i jego "Wojny światów". Mieszkańcy New Jersey uwierzyli w inwazję Marsjan. Wystarczyła do tego radiowa audycja. Radio w całej swojej prostocie stało się niewidzialnym wehikułem zdarzeń. Dopóki w świadomości społeczeństw słuchowisko nie zostało "udomowione", jawiło się jako niewidoczna centrala głosów i mylone z reportażem, relacją - dezorientowało słuchacza, kłóciło porządek realny z wyobrażonym. Histeria, panika to być może za duże słowa w stosunku do spektaklu Kleczewskiej Anno Domini 2014. Niemniej sugestywność tego przekazu, jego publicystyczność zastanowiła mnie nad wciąż żywą i niezrozumiałą fenomenologią słuchowiska.

"Hejt radio" wprowadza rzeczywistość w stan zagrożenia, wymieniając przypadki dyskryminacji rasowej. Mamy tu wojujących działaczy, samotne matki, protestujących rodziców. Odtwarzają je zawodowi aktorzy (Radosław Krzyżowski, Marta Nieradkiewicz, Ula Kiebzak, Roman Gancarczyk, Aleksandra Pisula, studenci PWST), a także debiutujący w tej roli dziennikarze Radia Kraków (Sylwia Paszkowska, Marek Proszek, Karol Surówka). W swoim "radiu w radiu" Kleczewska umieszcza maski, które kompromitując interlokutorów (prowadzącej i rozmówców, dzwoniących słuchaczy) tworzyć mogą wydźwięk odwrotny: pomagają uwierzyć przypadkowym słuchaczom w przekonania bohaterów spektaklu. Tu spektakl może wymknąć się spod kontroli (może i dobrze). Każdy głos to wyzwanie dla słuchacza, który uwierzy w jego wyjątkowość, nie ulegnie ironicznej konwencji. Piotr Matywiecki, zastanawiając się nad fenomenem głosu pisał:

"W radiu następuje oddzielenie głosu od cielesnej obecności. Być może właśnie ta niezwykła sytuacja paradoksalnie wzmaga wartość owej obecności. Samotność głosu przyzywa ku sobie ciało mówiącego, rozbudza tęsknotę za jego ciałem, za koniecznością spoglądania mu w twarz ".

Autentyczna forma słuchowiska, wyparta z jego genologicznych prawideł, rozluźniła przekaz, spluralizowała perspektywę odbiorczą. Podejrzewam, że podpisać pod nią mogliby się zarówno przeciwnicy tezy spektaklu, jak i zwolennicy. Każdy agresję rozumie inaczej. Bohater debaty, Warzecha, rozumiał ją jako przymus, jaki wymusza na nas poprawność polityczna - trwania w bezgranicznej tolerancji wbrew swoim przekonaniom. Choć nie podpisałbym się pod przekonaniami Warzechy, rozumiem w pełni, że znalazłby jednocześnie swoich zagorzałych radiosłuchaczy. Autentyzm "Hejt radia" tyle mnie cieszy, co i martwi. Od dawna czekałem na tak niejednoznaczną, niebezpieczną formę radiową, gdzie aktor przestaje grać i jest już tylko sobą, a świat przedstawiony zlewa się z rzeczywistością "za oknem". Wierzyłem, że sztuka radiowa zerwie z akademicką manierą, elitarnym kostiumem i żelazną etykietą językową. W tym sensie "Hejt radio" jest krokiem do przodu, ożywczym fermentem w dziedzinie polskiego słuchowiska. Zakładając jednak powrót słuchowiska do swych fenomenologicznych korzeni, nie myślałem o doraźności publicystycznej, której jest tu za dużo. Słuchowisko w owej formule powinno zachować swoistość, pewną nieweryfikowalność i tajemnicę, "głos ludzki i nieludzki" zarazem, o którym pisał wspomniany Matywiecki (nie bez powodu mówi się o metafizyce radia). Nazwiska, które znamy z debaty publicznej, karykaturalni ludzie przedstawieni w spektaklu, pokazały bardzo monofoniczny świat, pozbawiony paradoksów. Razi jednostronność perspektywy, brak niuansów i nieoczywistości, które są wpisane w teatr wyobraźni. Nie wznosimy się tu ponad krąg publicystyki, a muzyka - która często odwracała w słuchowiskach znaczenia i modelowała konwencją, dobija gwóźdź do trumny. Jedynie końcowy utwór "Kraków" z repertuaru Myslovitz i Marka Grechuty - włącza w obręb spektaklu perspektywę dystansu i poetyckiego zamyślenia.

Rozdwoiło mnie "Hejt radio". Uważam, że realizacyjnie jest to majstersztyk. Radio świetnie gra tu radio. Poziom wchłonięcia tego słuchowiska w obręb doraźności radiowej udał się znacznie bardziej niż w przypadku "Dumanowskiego" Jana Klaty czy "Nienawidzę" Ewy Kutryś i Ewy Ziembli. Temat ksenofobii symbolicznej jest godny, ciekawy i warty nagłośnienia. Brakło mi jednak drugiej strony medalu, konfliktu, który by podzielił słuchowisko na dwa obozy, nie skreślając jednocześnie jednej z grup. Jeśli techniczny zamysł "Hejt radia" to początek nowej jakości w słuchowisku, jego kampanijny zakres rażenia będzie chwilowy, nie wytrzyma próby czasu (nie chodzi tu bynajmniej o problem agresji językowej, który niestety pozostanie). Problem tkwi w uniwersalizacji tekstu, rozpisania go w kod poza-kontekstowy, ponad-polityczny. Słuchowisko nie powinno być jedynie pretekstem do rozważań politycznych, społecznych czy kulturowych, ale mówieniem samym w sobie. To fenomen radia, jego artystyczny potencjał jest wciąż tematem na niejedną kampanię. Mam nadzieję jednak, że ten trop realizacyjny zostanie wprowadzony także w obrębie innej tematyki. Chętnie usłyszałbym autorski kryminał, który rozgrywałby się w tak autentycznym wymiarze, psychointrygę Iredyńskiego, traktat Gombrowicza czy groteskę Gogola, które "zarażą" po raz kolejny ramówkę Radia Kraków. Przedsięwzięcie to otwiera wreszcie pole wielu nowym twórcom do znalezienia swojego miejsca w radiu, naturszczykom, którzy udowodnią, że radio jest wciąż wehikułem rzeczywistości, w którym można na te kilkadziesiąt minut zamieszkać i tak bardzo zwyczajnie, namacalnie, stać się nie-sobą.

***

Hejt radio

Scenariusz i reżyseria - Maja Kleczewska

Scenariusz - Łukasz Chotkowski

Realizacja akustyczna - Tomasz Orzechowski

Oprawa muzyczna - Piotr Metz, Tomasz Orzechowski

Identyfikacja wizualna - Kuba Woynarowski, MOTOR STUDIO

Premiera - Radio Kraków, 7.10.2014 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji