Artykuły

Warszawa. Gombrowicz wg Glińskiej w Narodowym

Agnieszka Glińska realizuje swój siódmy spektakl w Teatrze Narodowym. Po raz pierwszy w reżyserskiej karierze mierzy się z Gombrowiczem. Premiera "Iwony, księżniczki Burgunda" w sobotę w sali Bogusławskiego.

W dramacie Witolda Gombrowicza następca tronu, książę Filip, postanawia na przekór konwenansom ożenić się z Iwoną, zupełnie nieciekawą i niepociągającą dziewczyną poznaną w parku. Wywołuje to ciąg nieprzewidzianych sytuacji. - Książę wprowadza na dwór kogoś z nizin społecznych w celu dokonania przewrotu, rozruszania struktur, przeciwko którym się buntuje - tłumaczy aktor wcielający się w postać Paweł Paprocki - Niestety, sam nieuchronnie zostaje wciągnięty w tryby tej ogromnej machiny. Jego zamysł zniszczenia formy, której uosobieniem jest dwór, spali na panewce.

"Iwona, księżniczka Burgunda" doczekała się różnych interpretacji w ponad dwustu inscenizacjach na całym świecie. W swoim spektaklu Glińska sprawdza, jak współcześnie traktujemy tych, którzy "odstają", nie dają się sformatować na nasze podobieństwo. Czym Iwona nie przystaje do współczesności? - Normalnością - odpowiada bez wahania Ewa Konstancja Bułhak wcielająca się w postać królowej Małgorzaty. - Jest prawdziwa, zupełnie naturalna, co dziś, niestety, nie jest normą. Normą jest, żebyśmy byli spięci, stworzeni na modłę mediów i pędzącej rzeczywistości - dodaje aktorka. Zdaniem Jerzego Radziwiłowicza należałoby odwrócić tę relację: - Pytanie nie powinno brzmieć, czym Iwona nie pasuje do dzisiejszego świata, tylko czym ten świat nie pasuje do Iwony - twierdzi odtwórca roli króla Ignacego.

Reżyserka Agnieszka Glińska przyznaje, że Gombrowiczowska bohaterka chodzi za nią od lat. - Teraz próbuję się do niej dobrać, ale okazuje się, że to ona dobiera się do mnie. Dręczy, prowokuje - mówi. Przepełniona gorzkim humorem "Iwona, księżniczka Burgunda" to opowieść o tym, jak się nawzajem stwarzamy. Już samo istnienie Iwony, tej "innej", prowokuje bowiem otoczenie do zaskakujących zachowań. - Jej obecność to dla każdego z bohaterów okazja do skonfrontowania z własnymi lękami, podświadomością, grzeszkami. Z tym, co mają na sumieniu, o czym marzą, na co sobie nie pozwalają będąc w gorsecie społecznych uwarunkowań - uważa Marcin Hycnar grający szambelana. - Wychodzą z nich demony, ujawnia się ich prawdziwe oblicze - dodaje Paprocki. - Bo chociaż w spektaklu łatwo dostrzec stylizację na Pałac Buckingham, na brytyjską rodzinę królewską i wszystko, co o niej wiemy z okładek pism, problem wydaje się ponadczasowy - mówi.

O tym, że może nas czekać zaskakująca inscenizacja, świadczy wybór odtwórczyni tytułowej roli. Na deskach Teatru Narodowego występuje gościnnie Martyna Krzysztofik, córka Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, zeszłoroczna absolwentka krakowskiej PWST. - Jak powiedziała moja ukochana poprzedniczka, Magda Cielecka, która przed laty grała Iwonę u Grzegorza Jarzyny: "Martyna, widzisz, ja miałam fajnie, mówiłam jedno słowo. Ty masz cztery zdania, to się męcz!". No to się męczę - żartuje aktorka. Swoją bohaterkę nazywa potworkiem zamkniętym w zbuntowanej dziewczynie. Gdy do Krzysztofik zadzwoniła z propozycją Agnieszka Glińska, ta nie zastanawiała się długo. - Chciałam co prawda powiedzieć, że lecę do pracy w knajpie i nie dam rady, ale ugryzłam się w język. Głupi by odmówił! - wspomina ze śmiechem.

Jak osobie o takim temperamencie, kipiącej energią, udało się wejść w postać bierną i prawie cały czas znacząco milcząca? - Preferuję pracę wewnętrzną, dogrzebuję się "powodów" w środku, w brzuchu i sercu, nie tylko w głowie. Poza tym założyłam sobie, że ta postać jest fizycznie zblokowana. Tkwi we własnym świecie - wyjaśnia Krzysztofik.

Na zdjęciu: próba spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji