Artykuły

Krystyna Janda idzie pod prąd

"Straszny dwór" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

"Straszny dwór" w Łodzi jest nieznośnie tradycyjny i zarazem pełen uroku. To jednak stary obrazek, a nie współczesny teatr.

Reżyserując w Teatrze Wielkim w Łodzi operę Stanisława Moniuszki, Krystyna Janda kierowała się zasadą: Kiedy awangarda bardzo spowszedniała, odwagą stało się zrobienie zwykłego spektaklu, w którym reżyser nie eksponuje siebie.

Wszystko więc zostało pokazane bez udziwnień. Modrzewiowy dworek szlachciców Stefana i Zbigniewa i okazały dwór Miecznika wyczarowano wprost ze starych rycin. Jest nostalgicznie i bogoojczyźnianie (spektakl zaczyna się polową mszą). A Krystyna Janda wręcz odwołuje się do kulturowych stereotypów, takich choćby jak pejsaci karczmarze serwujący wódkę wojsku.

Są to ładne, estetycznie wysmakowane obrazy. Odwołują się do rysunków Artura Grottgera pokazujących smutek po powstaniu styczniowym (kiedy Moniuszko kończył "Straszny dwór"). Niemal wszystkie sceny rozgrywają się w szarościach i czerniach, a kobiety nie kuszą zalotnym powabem. To raczej grottgerowskie symbole Polonii, nad wszystko stawiające powinność wobec ojczyzny.

Autorki dekoracji i kostiumów (Magdalena Maciejewska i Dorota Roqueplo) wykazały się inwencją, więc monochromia barw ma mnóstwo pięknych odcieni. Popowstaniowy cień wiszący nad inscenizacją sprawił natomiast, że reżyserka unikała rozbudowy sytuacji komediowych. A przebojowy mazur w finale odtańczony w tęczowych strojach wydaje się być z zupełnie innego przedstawienia.

Krystyna Janda postarała się, by wykonawcy z wyczuciem interpretowali tekst. To jeden z niewielu "Strasznych dworów", w których sens śpiewanych słów dociera do widzów, choć by tak się stało, dyrygent Piotr Wajrak nieraz musi zwalniać tempo. Zrekompensował to, ukazując plastyczność muzyki Moniuszki.

Pozbawiony wyraźnie komediowego charakteru "Straszny dwór" stał się jednak zbyt statyczny. Wiele sytuacji nie zostało wykorzystanych, wykonawcy mkną zaś na proscenium, by tam śpiewać, nie bacząc na to, co dzieje się za plecami, choć ich to dotyczy

Jeśli dobry śpiewak obdarzony jest talentem aktorskim, to i w tej koncepcji reżyserskiej potrafi ożywić swą postać, czego przykładem Zbigniew w ujęciu Tomasza Koniecznego czy Cześnikowa Małgorzaty Walewskiej. Najbardziej pełnokrwistym bohaterem stał się, o dziwo, Miecznik w zamierzeniu twórców opery symbol patriotyzmu. Ukraiński baryton Stanisław Kuflyuk dał pozostałym bezbarwnym polskim partnerom przykład, jak należy podejść do Moniuszki.

Premierę przygotowano na jubileusz Teatru Wielkiego w Łodzi, którego historia rozpoczęła się 60 lat temu właśnie od "Strasznego dworu". Przy takiej uroczystości nie należy myśleć o inscenizacyjnych eksperymentach, zresztą nawiązanie do tradycji w obecnych czasach bywa pożądane. Niemniej jednak wciąż bez odpowiedzi pozostaje pytanie, jak dziś wystawiać arcydzieło Moniuszki, by nie było ono jedynie ładnym obrazkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji