Na początku była Łotrzyca
Beatę Przewłocką, aktorkę częstochowskiego teatru, będzie można obejrzeć w czwartek w telewizyjnym programie "Sentymenty" Agnieszki Osieckiej. Rolę zawdzięcza nie tylko talentowi, lecz również szczęśliwemu zbiegowi okoliczności.
We wrześniu 1993 roku w Teatrze Dramatycznym im. A. Mickiewicza w Częstochowie wystawiono sztukę "Łotrzyce" Agnieszki Osieckiej. Na premierę przyjechała autorka.
- Obydwie aktorki, które zagrały w "Łotrzycach" [Czesława Monczka i Beata Przewłocka-przyp. red.], bardzo mi się podobały - wspomina Agnieszka Osiecka. - Jednak to, co zaprezentowała Beata Przewłocka, było wyjątkowe. Częstochowski kompozytor Tomasz Kmiecik wybrał fragment tekstu i napisał do niego wspaniałą, bluesową muzykę. Piosenkę zaśpiewała pani Przewłocka. To było wspaniałe. Dzięki temu w mojej sztuce pojawiło się coś nowego, świeżego i bardzo dobrego. Już w Częstochowie postanowiłam, że muszę to gdzieś wykorzystać. Agnieszka Osiecka zaprosiła Beatę Przewłocką i Tomasza Kmiecika do swojego telewizyjnego programu "Sentymenty".
Ludzie z kłopotami
Program ukazuje się cyklicznie, średnio raz w miesiącu w I programie TVP. Wszystkie teksty do "Sentymentów" pisze Agnieszka Osiecka. Autorka zaprasza do udziału osoby, z którymi jest zaprzyjaźniona, które lubi. Twierdzi, że wtedy wszystkim lepiej się pracuje. - W "Sentymentach" zawsze występują Ewa Błaszczyk i Piotr Polk, którzy mają różne kłopoty ze swoimi uczuciami. Tak się zawsze dzieje, że na swojej drodze spotykają różnych ludzi, którzy też mają kłopoty - opowiada autorka. - Do tych ról wybieram aktorów jeszcze mało znanych, ale którzy mają coś do zaprezentowania. W "Sentymentach" debiutowała Hania Polk, Edyta Olszówka, a teraz Beata Przewłocka.
Pierwszy termin nagrania "Sentymentów" z udziałem częstochowian wyznaczono na luty 1994 r. Nie udało się.
- Już nie bardzo wierzyłam, że pojadę i zagram - opowiada Beata Przewłocka. Wreszcie zaproszenie Agnieszki Osieckiej zostało zrealizowane w kwietniu tego roku. Niestety, do Warszawy nie mógł pojechać Tomasz Kmiecik.
- Miał próby w teatrze i nie mógł się zwolnić. W Warszawie sekundował mi mój mąż i ojciec. Ich obecność bardzo mi pomagała - podkreśla aktorka. Studio, w którym powstają "Sentymenty", położone jest daleko od centrum Warszawy - na Wawrzyszewie. Praca nad każdym kolejnym odcinkiem trwa kilka dni. Realizację scen z udziałem Beaty Przewłockiej podpatrywała dziennikarka"Gazety". Tego dnia nagrywanie rozpoczęto od sceny, w której gra Ewa Błaszczyk. Próba trwała kilka minut. Wreszcie: - Cisza! Gramy! - ogłosiła reżyser Elżbieta Protakiewicz. Jeszcze tylko jedno powtórzenie i koniec. - No to ja mam już święta. Żegnam - powiedziała Ewa Błaszczyk.
Na plan weszli Beata Przewłocka i Piotr Polk. Częstochowianka ma zagrać właścicielkę lokalu w prowincjonalnym miasteczku. Znudzona staje za barem. Marzy, by z kimś porozmawiać.
- Scenografia! Butelki muszą być ułożone z sensem. Operator "dwójki", czy pani Beata ma przez cały czas stać w tym samym miejscu? - pyta reżyser. - Jeśli nie, to pokierujcie dziewczynę...
W świetle reflektorów
Po próbie ruszyły kamery. - Praca z aktorami, którzy po raz pierwszy stoją przed kamerą, jest trudniejsza - wyjaśnia Elżbieta Protakiewicz. - Nie dlatego, że nie potrafią grać, ale dlatego, że kamera wyłapuje najmniejszy szczegół. Trzeba się więc przez cały czas kontrolować. Osoby, które nie miały doświadczeń z kamerą, nie zdają sobie z tego sprawy. Stąd tyle powtórek. Przy przeglądaniu materiału okazało, się, że w jednej ze scen światło padło na zamek przy spodniach Beaty. Na ekranie tak lśnił, że w efekcie to on przyciągał uwagę. Scenę powtórzono zaszywając wcześniej zamek. Nagranie kilku scen z baru zajęło kilka godzin.
- Na scenie jestem już czwarty sezon. Jednak praca na planie filmowym jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem - ocenia Beata Przewłocka. - W teatrze, na scenie mam zawsze tremę.
Tutaj w świetle reflektorów, też odczuwam niepewność, ale tych dwóch rzeczy nie można porównać.
Nie ta sama Beata
Po godzinnej przerwie na obiad powrót do pracy. Zmiana kostiumu i makijażu. Ze znudzonej barmanki Beata zmienia się w zmysłową kobietę. Ma stanąć na czarnym tle i zaśpiewać.
- Coś trzeba zrobić z tymi włosami! W tym oświetleniu wyglądają jak aureola - zauważyła Elżbieta Protakiewicz. Szybka decyzja: turban! Garderobiana i scenografka szyły go na głowie aktorki. Tak przygotowana Beata Przewłocka stanęła na planie.
Z nagrania wszyscy byli zadowoleni. Ktoś nawet krzyknął "brawo". Powtórka była standardowa - zawsze coś może się stać z pierwszym zapisem. - Chciałabym mieć jeszcze zbliżenie twarzy pani Beaty. Proszę pamiętać, że nie może się pani ruszyć ani o milimetr - przestrzega aktorkę Elżbieta Protakiewicz. - Gra pani jedynie oczami i ustami. Proszę się skoncentrować. Start!
Na planie znów zapadła cisza. Tym razem Przewłocka wypadła jeszcze lepiej. Kiedy jednak kończyła śpiewać, ktoś poruszył dekoracje. Huk był taki, jakby waliło się pół studia. - Powtarzamy!!!
- wrzasnęła reżyserka. Za drugim razem wszystko poszło dobrze. - To wszystko - powiedziała Elżbieta Protakiewicz. - Dziękujemy.
Po ośmiu godzinach pracy można było wracać do domu.