Artykuły

Zabić Cimcirymci!

Za kilka dni skończą się III Wałbrzyskie Fanaberie Teatralne. Zespoły rozjadą się do swoich macierzystych teatrów, publiczność fotele na widowni zamieni na fotele przed telewizorami. Zostaniemy sami w swoim kochanym lub niekochanym Wałbrzychu, za to z kolejnym, genialnym przedstawieniem, które na stałe wchodzi do repertuaru Szaniawskiego. "Iwona, księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza w reżyserii Artura Tyszkiewicza, rzuciła publiczność na kolana.

Reżyserzy - nie tylko teatralni - bardzo opornie jeszcze przed premierą używają czasu teraźniejszego dokonanego. Nie inaczej sprawa ma się z Arturem Tyszkiewiczem, który na poprzedzającej premierę konferencji prasowej pobił rekord świata w nagromadzeniu zwrotów typu "chcielibyśmy" "dążymy do" "naszym zamiarem jest". Przyznam się, że wtedy zadrżało mi serce. Do premiery nieco ponad tydzień, a człowiek kierujący projektem, choć bardzo ładnie mówi o ogólnych zamierzeniach, konkretów unika jak ognia. Na całe szczęście moja przepompownia krwi wytrzymała (można sprawdzić), a resztę - przyznam sporych obaw - rozwiało samo przedstawienie.

Tak jak Gombrowicz wchodzi w głąb naszych pokręconych umysłów, tak wałbrzyska wersja "Iwony, księżniczki Burgunda" toczy się po publiczności jak walec drogowy. Cały czas coś się dzieje, nie ma chwili na oddech, nie ma sekundy w przedstawieniu, którą mógłbym określić jako nudną. Warto jednak być teatralnym masochistą, zwłaszcza, że doktor Tyszkiewicz, czerpiący garściami z nauk profesora Gombrowicza sprawia, że nic a nic nie boli. - Chcemy zabrać widza w świat teatralnej magii - zapowiadał reżyser. To kluczowe zdanie opisujące "Iwonę...". Po pierwsze dlatego, że polskie spektakle coraz częściej wyglądają jak podupadające burdele. Po drugie dlatego, że polskie filmy coraz częściej przypominają kiepsko nakręcone teatry telewizji. Po trzecie dlatego, że wszystko juz można, sensownych rzeczy robi się jednak coraz mniej... Tej magii jest po prostu malutko i dobrze, że ostatnia premiera Szaniawskiego do tego wraca.

Duża w tym zasługa scenografii, autorstwa Jana Polivki. Miała być przyjazna dla widza i taka właśnie jest. Nawet zmiany kolejnych scen odbywają się płynnie, niejako wciągają widza do coraz mniej "słonecznej Burgundii". Ważne są również kostiumy przygotowanie przez Ilonę Binarsch oraz ruch sceniczny opracowany przez Maćko Prusaka.

Spektakl jest wizualnie piękny, realizatorom udało się znaleźć kompromis pomiędzy tradycją, a nowoczesnością. Znaleźli Burgundię... Mopsowanie i klempy Duet Król Ignacy (Dariusz Maj) i Szambelan (Andrzej Szubski) na długo pozostanie w pamięci widzów. Maj, chyba po raz pierwszy w Wałbrzychu zagrał dojrzałego ojca i zrobił to koncertowo. Szara eminencja dworu w wykonaniu Andrzeja Szubskiego ma wszystko co powinna. Błysk w oku, trochę lizusostwa, cichy szept, budzące jednocześnie zaufanie i nienawiść emploi. Księcia Filipa gra gościnnie student Akademii Teatralnej z Warszawy Rafał Kosowski, dla którego jest to spektakl dyplomowy.

Jest przekonywujący, czarujący, można z nim "pomopsować", jednak jako aktor zbyt szybko wykłada wszystkie karty na stół. Śmiało można to złożyć jeszcze na brak doświadczenia. Iwona (Aleksandra Cybulska, również gościnnie) będzie mi się jednak śniła jeszcze przez długie tygodnie.

Pisanie o treści spektaklu raczej mija się z sensem. "Iwonę, księżniczkę Burgunda" zna każdy w miarę inteligentny człowiek (czy inni przychodzą do teatru?). Wystarczy wspomnieć, że Witold Gombrowicz raczej nie będzie nawiedzał reżysera zza światów z listą pretensji. Ciekawie rozłożone są również akcenty lub jak kto woli budowanie napięcia. Nie ma tak, że jak wracamy po przerwie to nagle widzimy zupełnie inną Burgundię, płynącą krwią, kłamstwem i nienawiścią. Wszystko - choć niewątpliwie zdumiewające - jest konsekwencją kolejnych scen spektaklu. Zresztą przekonajcie się sami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji