Artykuły

Nieznośna letniość uczuć

"Miejsce miłosierdzia" w reż. Zbigniewa Najmoły w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Wojciech Sibilski w Głosie Pomorza.

"Miejsce miłosierdzia" jest sztuką o niezdecydowaniu, o tym, że nie jesteśmy stanie zmierzyć z konsekwencjami naszych decyzji, które często podejmujemy pod wpływem bliżej nieokreślonego impulsu nie zastanawiając się nad tym, co to oznacza dla naszej przyszłości.

Tekst, który w marcu 2002 roku wyszedł spod pióra amerykańskiego dramaturga Neila LaBute'a, miał na Zachodzie bardzo dobre recenzje. "New Yorker" pisał: "Nie ma na tej planecie pisarza, który pisze lepiej niż Neil LaBute (...) "Miejsce miłosierdzia" jest dziełem mistrzowskim". "Backstage" dodawał: "Dzieło nihilistyczne, lecz brutalnie szczere, równie złożone i niepojęte jak ludzkie motywacje". Sztukę chwalił też "The New York Times", przyrównując ją do opisu "dzikiej seksualnej walki między mężczyzną i kobietą".

To wszystko prawda, ale koszalińskiej adaptacji czegoś zabrakło. Zabrakło emocji.

Abby Prescot (Aleksandra Dzięcielska), szefowa bliżej nieokreślonej firmy ma romans ze swoim podwładnym Benem Harcurtem (Szymon Kuśmider). Ich związek opiera się na seksie i, przeniesionej z pracy na życie osobiste, dominacji. Choć to Abby oddaje się Benowi, to jednak ona jest silniejsza w tym związku. Ben ma o to do niej pretensje, ale nie potrafi ich wyartykułować. Abby chciałaby zaangażować się w ten związek, ale Ben ma rodzinę. Ben też myśli o życiu z Abby, ale nie stać go na powiedzenie żonie i córkom prosto w oczy "odchodzę do innej kobiety". Dlatego chce wykorzystać terrorystyczny atak na World Trade Center (uwaga - ta nazwa nie pada ze sceny ani razu, więc równie dobrze początkiem nowego życia bohaterów mogłaby być inna tragedia), w którym rzekomo zginął. Jednak Bena ta pozorna śmierć bardzo męczy. Chce uciec od starego życia udając trupa, ale Abby naciska na telefon do żony, na jasną i otwartą deklarację "zostawiam rodzinę, żeby zostać z tobą." Ben unika tego jak może, nie odbiera telefonu, ukrywa się w mieszkaniu Abby (tytułowe "Miejsce miłosierdzia"). Zachowuje się tak, jakby chciał "zjeść ciastko i mieć ciasto". Abby pozornie jest gotowa do poświęceń, ale nie zamierza tego robić bezwarunkowo. Chce kontraktu z Benem.

Wydawać by się mogło, że taka dramaturgiczna sytuacja stwarza aktorom idealne wręcz warunki do zbudowania autentycznego napięcia na scenie. Ale tylko dwa razy podskoczyłem w fotelu - kiedy Ben przeklął w sposób jak najbardziej szczery. Reszta spektaklu była letnia. Wiemy, że bohaterowie walczą między sobą i ze sobą, że nie potrafią poradzić sobie z uczuciami, ale tej walki nie czujemy. Może to presja premiery? Może aktorzy jeszcze się rozegrają? Na razie ten niewątpliwie ciekawy tekst w moim odczuciu pozostawia widza obojętnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji