Dezinformacja (fragm.)
Teraz z innej beczki. Jakiś czas temu podano w "Panoramie dnia", że Teatr Współczesny z Wrocławia podczas występów w Brukseli został na skutek manipulacji informacyjnych menedżera narażony na przykroić. Podczas spektaklu publiczność poinformowana o tym, że przedstawienia będzie grane po angielsku gremialnie opuściła teatr, bo ze sceny mówiono po polsku. A Belgowie naród ciemny i naszego narzecza nie znają. Zdarza się. W kilka dni później dyrektor Teatru Współczesnego Jan Prochyra, któremu nigdy nie wybaczę, że nie dał mi zaproszenia na swego "Sztukmistrza" potwierdził, że istotnie tak się stało. Za parę dni reżyser Jan Szurmiej, on też ma u mnie krzywo za brak zaproszenia, stwierdził, że wyszło może z pięćdziesiąt osób, a przedstawienie odniosło kolosalny sukces.
Wreszcie w którymś z ostatnich magazynów ,,102" urocza dziennikarka prowadząca konstatowała dowcipnie, że to jest wspaniała autoreklama teatru. Że oto artyści z Wrocławia pojechali do Belgii, wywołali skandal, po to by jeszcze bardziej nabić sobie kabzę w kraju. Nie wiem kto tę panią upoważnił do tego typu wniosków - ale skoro mówi w telewizji, to pewnie wie. Jako szary widz, który nie mógł zobaczyć "Sztukmistrza"... pytam się: o co tu chodzi? Dlaczego się ze mnie robi balona? Był skandal czy nie? Był sukces czy nie? Wyszli czy nie wyszli? Prochyra jest cwany i reklamuje się jak umie, czy też może jest Bogu ducha winien?