Sztukmistrz z Lublina
WROCŁAWSKI TEATR POLSKI OD PONAD DWUDZIESTU LAT PROWADZI AKCJE "MŁODZIEŻ POZNAJE TEATR" I "KLUB 1212". NASTAWIONE NA EDUKACJĘ MŁODYCH WIDZÓW W DZIEDZINIE SZTUKI TEATRALNEJ. A TAKŻE W OGÓLE POSZERZENIE ZAINTERESOWAŃ HUMANISTYCZNYCH MŁODZIEŻY I PRZYGOTOWANIE JEJ DO ŚWIADOMEGO UCZESTNICTWA W ŻYCIU KULTURALNYM. DZIAŁALNOŚĆ TA ROZWIJANA Z NIEZWYKŁĄ ENERGIĄ I POMYSŁOWOŚCIĄ PRZEZ ANNĘ HANNOWĄ I JEJ WSPÓŁPRACOWNIKÓW, MA RÓŻNORODNE FORMY: MIN. DYSKUSJI Z TWÓRCAMI SPEKTAKLI, UCZESTNICTWA W PRÓBACH, SPOTKAŃ Z WYBITNYMI REALIZATORAMI, INSTRUKTAŻU MERYTORYCZNEGO W DZIEDZINIE FOTOGRAFII TEATRALNEJ, PISANIA RECENZJI ITD. "KLUB 1212" MA SEKCJE ZAINTERESOWAŃ: REDAKCYJNĄ. FOTOGRAFICZNĄ, DOKUMENTALNO-HISTORYCZNĄ. PROWADZI WSZECHNICĘ TEATRALNĄ (320 SŁUCHACZY. TRZYLETNI CYKL WYKŁADÓW). A TAKŻE ZEBRANIA DYSKUSYJNE "FORUM". COROCZNIE TEATR POLSKI WRAZ Z KURATORIUM OŚWIATY I WYCHOWANIA OGŁASZA KONKURS DLA DOLNOŚLĄSKICH SZKÓŁ PONADPODSTAWOWYCH; JEDNYM Z JEGO ELEMENTÓW JEST KONKURS NA RECENZJĘ UCZNIOWSKĄ. SPOŚRÓD BOGATEGO I INTERESUJĄCEGO MATERIAŁU. BĘDĄCEGO PLONEM TEGO TURNIEJU - DRUKUJEMY FRAGMENTY KILKU NAGRODZONYCH W OSTATNICH LATACH TEKSTÓW.
Ostatnio przeżywamy istny "zalew" judaizmu. Może dlatego do "Sztukmistrza z Lublina" podeszłam w sposób mało emocjonalny - jakby z lekkim przesytem... Jakkolwiek pewne wrażenie spektakl na mnie niewątpliwie wywarł, ściślej mówiąc - jego strona muzyczna - ta bardziej widowiskowa, bo według mnie pod innymi względami reżyser Jan Szurmiej błędnie zinterpretował książkę Singera, robiąc z niej żydowskie "Dziady". Ponadto - nie ma co kryć - poziom Teatru Współczesnego, poziom aktorów grających w spektaklu nie sięgał poziomu, którego wymagałoby dobre zinterpretowanie "Sztukmistrza z Lublina". Jak już wspomniałam - strona muzyczna (Zygmunt Konieczny), choreografia (znacznie bardziej niż w roli reżysera sprawdził się tu pan Szurmiej) - są wspaniałe. Ale, co widać zwłaszcza u Macieja Tomaszewskiego, mało doświadczony aktor nie potrafi poradzić sobie z trudną rolą. Naprawdę ciekawe rozważania filozoficzne Jaszy Mazura nabierają w jego ustach (Maćka Tomaszewskiego) żenująco akademickiego charakteru. Jego sztukmistrz nie jest aż tak tajemniczą, intrygującą postacią jak u Singera. W tej sytuacji aż dziwi - skąd tu nagle Jaszka bierze się do rozprawy z Bogiem. Brak zdolności kreacyjnych aktora powoduje, że nie widać ich u Jaszy - co niestety bardzo negatywnie odbija się na sensie całego spektaklu. Na Jaszę przyjemnie popatrzeć, jak tańczy, jak śpiewa, ale brak mu jak już pisałam, tej charyzmy, wpływu, który widza oczarowałby, uwiódł tak, by "bił on brawo, po każdym jego cudzie". Zupełnie, według mnie, błędnie zinterpretowana jest scena rozmowy Jaszy z Bogiem. Powinna to być rozprawa, rozmowa sztukmistrza ze sztukmistrzem. Zupełnie niepotrzebnie Maciej Tomaszewski wykreowany jest niemalże na Gustawa-Konrada. Tu właśnie widać, jak bardzo zaślepieni jesteśmy naszymi wielkimi dramatami narodowymi. Przecież to aż chorobliwe, obsesyjne, usiłować wszystko, co zobaczymy, usłyszymy "wepchnąć" na siłę to w "Dziady", to w "Pana Tadeusza", to w "Nie-Boską komedię" /.../
Ostatnio tak głośno krzyczymy, jak to bardzo tłamsiliśmy Żydów, ich kulturę w Polsce, jak mało byliśmy tolerancyjni... A to, co to jest, jak nie właśnie tłamszenie kultury żydowskiej, odbieranie jej swoistości, odrębności - przypasowując, przykrywając ją na siłę tak, by przyporządkować ją do NASZEGO narodowego dramatu, by zrobić z niej kopię NASZEGO wieszcza. Dlaczego Jasza Mazur nie może pozostać sztukmistrzem z Lublina?! Wracając do Jaszy rozmowy z Bogiem - sprawę ratuje tekst Agnieszki Osieckiej. Wcale nie rażą tu rymy częstochowskie. To nie jest jakaś oda śpiewana przez poetę, wieszcza (Jaszę znowu wpycha się w ramki Konrada śpiewaka), lecz piosenka (sam tytuł wskazuje) Jaszy sztukmistrza, Jaszy występującego na targowiskach, jarmarkach - przed zwykłą gawiedzią. Właśnie piosenka ta pozwala uchwycić sens rozmowy Jaszy z Bogiem zgubiony przez Macieja Tomaszewskiego i Jana Szurmieja.
Omawiając stronę muzyczną spektaklu - jest ona znakomita. Fascynują, porywają piosenki śpiewane przez chasydów w synagodze; ale nie zapominajmy, że w tym momencie nie zachwycamy się kulturą żydowską w "czystym" wydaniu. Kantor nie zawsze śpiewa pięknym kontraltem, nie wszyscy chasydzi mają przygotowanie baletowe. W tym momencie jest właśnie miejsce na zachwyt dla choreografa. Gdyby nie te - że tak nazwę, "przerywniki" - spektakl stałby się nudny, po prostu lepiej byłoby obejrzeć "Dziady" wykonane przez dobry zespół aktorski.