Artykuły

Kraków. Kto ma prawo do dzieł Kantora?

Brak umowy licencyjnej ze spadkobierczyniami wybitnego artysty może uniemożliwić wystawianie jego dzieł. Jednak dyrekcja Cricoteki studzi emocje.

Jeszcze nie umilkły echa hucznego otwarcia muzeum wybitnego artysty, a już mamy skandal. Spadkobierczynie praw do twórczości Tadeusza Kantora żądają kilkuset tysięcy złotych za zgodę na wystawianie jego dzieł. I nie są to jedyne postulaty wysuwane w pismach do dyrekcji Cricoteki.

O problemie mówiono w Krakowie od dawna. Fakt, że córka Kantora Dorota Krakowska nie pojawiła się na otwarciu nowej, budzącej podziw siedziby Cricoteki, wywołał pełne niepokoju komentarze. Teraz sytuacja stała się jasna.

Dzień przed uroczystością Krakowska, jedna z dwóch osób posiadających prawa do spuścizny po Kantorze (drugą jest żona artysty Maria Stangret-Kantor), wysłała list do dyrektorki Cricoteki, Natalii Zarzeckiej. Jego kopia trafiła do zarządu województwa, któremu placówka podlega. Krakowska uznała w nim, że nie skonsultowano z nią programu wystaw w muzeum. Co więcej, za pośrednictwem e-maila poinformowała też o zawieszeniu swego uczestnictwa w pracach Rady Programowej muzeum. Pikanterii dodaje fakt, że wciąż nie podpisała porozumienia w sprawie licencji na wystawianie obiektów.

- Nie mówiłabym o braku umowy jako o problemie. Po prostu jeszcze jej nie podpisaliśmy, ale negocjacje trwają - uspokaja Natalia Zarzecka, dyrektorka Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka.

Tłumaczy przy tym, że nie chodzi o to, iż placówka nie chce za wystawianie dzieł zapłacić, tylko o wysokość stawek. Zgodnie z polskim prawem spadkobiercom przysługuje - przez 70 lat od śmierci artysty - prawo do pobierania opłat licencyjnych. W przypadku Kantora prawa te dziedziczą po równo Dorota Krakowska i Maria Stangret-Kantor.

Odpowiedni cennik obowiązuje od 2008 roku. Według niego opłata za 5-letnią licencję powinna wynosić nie więcej niż 150 tys. zł. I taką sumę zabezpieczono w projekcie. Problem w tym, że obie spadkobierczynie na początku negocjacji domagały się kilkakrotnie wyższej sumy. A do tego dojść miały jeszcze comiesięczne opłaty.

- Nie chcę komentować spraw finansowych do czasu zakończenia rozmów - mówi kategorycznie dyr. Zarzecka. Dodaje, że "rozmowy posuwają się" i że liczy na ich pozytywne rozstrzygnięcie, bo stanowiska powoli zbliżają się do kompromisu. Szczegółów jednak nie ujawnia.

Kwestia licencji to nie jedyny problem Cricoteki. Po latach powróciła także sprawa własności niektórych obiektów, które dziś znajdują się w zbiorach muzeum. Obie spadkobierczynie uznają je za część swojego majątku.

W zbiorach Cricoteki znajdują się oryginalne scenografie do spektakli "Umarła klasa", "Wielopole, Wielopole", czy "Niech sczezną artyści". Muzeum posiada też ponad 100 kostiumów i rekwizytów. Co do nich nie ma jednak wątpliwości, należą do Cricoteki. Kwestią sporną są natomiast 24 rzeźby-instalacje, wykonane pod nadzorem Tadeusza Kantora. To repliki obiektów z różnych spektakli teatru Cricot 2. Są wśród nich m.in. "Pokój Ulissesa", "Dwoje bliźniąt w wózku na śmieci", "Maszyna Pogrzebowa" oraz "Kurka Wodna kąpiąca się w wannie". Żona i córka artysty twierdzą, że obiekty powinny być traktowane jako ich własność. Żadna z nich nie zgodziła się na rozmowę z "Dziennikiem Polskim".

**

Spór o spadek po mistrzu Kantorze

Z otwarciem w Podgórzu muzeum słynnego twórcy powróciła sprawa konfliktu o obiekty z kolekcji Cricoteki Spadkobierczynie - przy okazji dyskusji o cenie licencji za wystawianie dzieł artysty - znów twierdzą że są właścicielkami "Pokoju Ulissesa" oraz "Szatni"

W zbiorach Cricoteki znajdują się oryginalne scenografie min. do spektakli "Umarła klasa", "Wielopole, Wielopole", "Niech sczezną artyści" oraz ponad 100 kostiumów i rekwizytów. Nie ma wątpliwości, że to własność Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora. Ale problem pojawił się przy okazji 24 rzcźb-instalacji, wykonanych pod nadzorem artysty.

To repliki obiektów z różnych spektakli Cricot 2. Są wśród nich m.in. "Pokój Ulissesa", "Dwoje bliźniąt w wózku na śmieci", "Maszyna Pogrzebowa", "Kurka Wodna kąpiąca się w wannie", "Szatnia", "Buty Milionera", "Klasa szkolna", "Trąba Sądu Ostatecznego". Są to obiekty, dla których Tadeusz Kantor 4 grudnia 1984 r. powołał komisję w składzie: Zofia Gołubiew, dziś dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie, a wtedy kustosz działu malarstwa placówki; Krzysztof Miklaszewski, krytyk teatralny, a także Mieczysław Porębski, krytyk i teoretyk sztuki, profesor na UJ, oraz Konstanty Węgrzyn - ministerialny rzeczoznawca. Zespół powstał przy Ośrodku Teatru Cricot 2 (poprzednik Cricoteki). Sam Kantor chciał, by prace zostały uznane za autonomiczne dzieła. Następnie artysta kazał te przedmioty wycenić i wpisać do księgi inwentarzowej.

- Ze swoich obiektów teatralnych zrobił w ten sposób muzealia, dzielą sztuki. Chciał je przekazać Cricotece, a bał się, że ktoś jepotraktujejakzwyczajne, nietrwałe scenografie - wspomina Konstanty Węgrzyn, dziś uznany antykwariusz.

W następnym roku Cricoteka rozpoczęła starania w Wydziale Kultury UMK o przekazanie Kantorowi tych prac. On w zamian zadeklarował, że będą depozytem Cricoteki. Ale urząd odmówił. "Przy zachowaniu wszelkich praw autorskich prof. T. Kantora (...) rekwizyty są własnością jednostki finansującej ich wykonanie, tj. Ośrodka Teatru Cricot 2" - brzmi opinia prawna.

Co więcej, w 1987 roku, w piśmie do ówczesnego dyrektora Cricoteki, Kantor potwierdził, że kolekcja ta jest częścią archiwum. - Artysta wiedział, że to państwo sfinansowało wykonanie tych dzieł. I na to przecież są rachunki. Kantor zawsze traktował je jako własność Cricoteki - dodaje Konstanty Węgrzyn.

Twórca nie spisał jednak testamentu. Po jego śmierci sąd

przyznał prawa do majątku Kantora córce z pierwszego małżeństwa Dorocie Krakowskiej oraz wdowie - Marii Stangret. Dziś uważają się one za właścicielki m.in. 24 rzeźb-instalacji znajdujących się w inwentarzu Cricoteki. Dowodem na to ma być porozumienie z 5 listopada 1995 r., zawarte z Krzysztofem Plcśniarowiczem, ówczesnym dyrektorem Cricoteki. "W związku z faktem, że Spadkobierczynie wyrażają wolę pozostawienia w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora - Cricoteka dzieł sztuki plastycznej, wykonanych przez twórcę, Strony zawierają porozumienie ustalające zasady przechowywania powyższych dzieł oraz zasady korzystania z nich w bieżącej działalności Cricoteki" - czytamy w piśmie.

Umowę tę wymówił -jako kolejny dyrektor Cricoteki - Marek Świca, dziś wicedyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. - W mojej ocenie sprawa własności wspomnianych obiektów nie budzi wątpliwości, należą do Cricoteki. Są na to pisma artysty, w których wyraził swe intencje, opinie prawne, rachunki dokumentujące produkcję poszczególnych obiektów i kostiumów. Udało się odnaleźć je, poutykane w bardzo różnych miejscach. Ale są. Są też księgi inwentarzowe - tłumaczy Marek Świca

- Pierwszym zadaniem, jakie stanęło przede mna po objęciu dyrekcji Cricoteki 10 lat temu, było właśnie przeprowadzenie kwerend archiwalnych, by udowodnić, że zbiory bezspornie są własnością placówki. I sprawa została wyjaśniona. Mamy dokumenty i niezbędne ekspertyzy prawne - mówi Natalia Zarzecka.

Cricoteka utrzymuje się z pieniędzy pochodzących z budżetu państwa. Utrzymuje z nich zbiory i płaci pracownikom. Roczna dotacja na te cele wynosiła w 2013 roku niemal 1 mln zł.

"Fakt, że idee moje w swym radykalizmie i nonkonformizmie są trudne w praktyce, a tym bardziej w kontynuacji, oraz fakt, że placówka ośrodka maje przejąć i nimi kierować, niemal identyfikować się z moją osobą, powoduje zjawisko wyjątkowości tej placówki, a ci, od których będzie zależał los tej placówki, moi spadkobiercy, winni o tej wyjątkowości szczególnie pamiętać" - cytuje słowa Kantora z opinii do projektu statutu Cricoteki Konstanty Węgrzyn, posiadacz dokumentu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji