Artykuły

Bajkowy świat Singera

"Lwie mleko" w reż. Włodzimierza Fełenczaka w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Premierowo zaprezentowane w niedzielę przez Teatr im. H.Ch. Andersena "Lwie mleko" Isaaka Bashevisa Singera zobaczyliśmy w adaptacji Vidy Neuvirthowej. Przetłumaczył z czeskiego teatralną wersję opowiadania noblisty i wyreżyserował Włodzimierz Fełenczak. Nie dosyć, że udało mu się zachować powszechnie znane walory Singerowej prozy, to wykreował wraz z autorką scenografii, kompozytorem i aktorami bajkowy świat o wielce pociągającej sile.

Głównymi animatorami wydarzeń w spektaklu sięgającym do żydowskiej tradycji są uosobienia wartości zawartych w morale, że swe szczęście trzeba wspierać działaniem, z nieszczęściem walczyć i nigdy nie tracić nadziei. Mazł to Szczęście (może nieco przerysowany w skobieciałych gestach Piotr Gajos), Szlimazł - Nieszczęście (świetny w demoniczności Bogusław Byrski), wreszcie Hattikwa - Nadzieja (ezoteryczna jak mgiełka, pięknie śpiewająca Wioletta Tomica).

Walka pierwszych dwóch duchów i dyskretne towarzyszenie wydarzeniom trzeciego(ej), bajkową historię wejścia Tama-Prostaczka (w interpretacji Daniela Arbaczewskiego) na królewskie wyżyny, gdzie wpada w objęcia księżniczki Nesiki (subtelna, też popisująca się znakomitym śpiewem Roma Drozdówna), doprowadzi do radosnego finału o subtelnie dydaktycznym morale. Dramatis personae dopełniają obowiązkowy Król (wyrazisty Jacek Dragun), sprzyjający Nieszczęściu manipulant, dworzanin Kamtsan (wiarygodny Bartosz Siwek) i wcale nie taka nieważna, spinająca teatralną akcję Służka (filuternie zdystansowana Maria Perkowska, także Lwica, od której Tam musi zdobyć mleko - remedium na chorobę Króla).

Chociaż Singer to aszkenazyjczyk, Fełenczak osadził spektakl w tradycji sefardyjskiej, czerpiąc z pochodzącego ze starohiszpańskiego języka ladino, stąd hiszpańskie wtręty i muzyka, wystylizowana przez Sławomira Czarneckiego. Z braku dokumentów na temat żydowskich teatrów lalkowych, reżyser zdecydował się na spektakl dramatyczny, z aktorami mówiącymi swe kwestie zza czy obok wielkich kukieł. A że zaprojektowała je, podobnie jak całą scenografię Irena Marečkowa, było to posunięcie genialne. Do Singerowego czarowania dołożyła swoje. Z dominujących na scenie beżów i brązów wydobyła blask, baśniową tęczę barw i symfonię form. Takich obrazów jak zbiorowa scena ze zbójnikami (aktorzy uruchamiają po kilka kukieł!) dzieci długo nie zapomną. Dorośli także!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji