Nie uchodzi, nie uchodzi...
Cała kulturalna Łódź zbiegła się w minioną sobotę w jednym punkcie miasta. Ale nie tylko Łódź, bo na jubileuszu Bogusława Sochnackiego widziano m.in. Bohdana Hussakowskiego (Kraków), Jerzego Grzegorzewskiego (Warszawa) tudzież wysokiego emisariusza ministra Dejmka. Gratulacje nadesłali: Bardini, Wajda, Cywińska, Malajkat i wiele innych osobistości świata teatralnego. Po Spektaklu na cześć lubianego i cenionego aktora, odbyły się Ceremonie na cześć lubianego i cenionego aktora, które zakończył on sam mówiąc: "Szczęść Boże i Bóg zapłać".
Nie spuszczajmy jednak z oka samego przedstawienia. Myślę, że "Damy..." dałoby się zrobić bardziej zajmująco. Nazbyt one po bożemu wykonane a za mało w nich czystego szaleństwa. Np. zamiast jednego pieska trzeba było wpędzić na ćwierć minuty całą nawet sforę psów i w ogóle pchnąć całość bardziej w kierunku farsy niż komedii. Blado wypadł początek i zwłaszcza całą pierwszą część cechuje jakaś arytmia, brak pulsacji, właściwych temp, pewna ociężałość i statyczność (gdzie ten ruch sceniczny deklarowany w obsadówce?). Aktorzy są ustawiani ciągle na jeden i ten sam sposób. Jak na ten tekst, to działo się o wiele za mało. Chociażby ze scenki, w której na początku damy sygnalizują swoją gadatliwość i jedna drugiej niby to ustępuje pola, można by wycisnąć znacznie więcej.
Zmierzanie w klasycznym kierunku pokazywania Fredry nie jest chyba najlepszym pomysłem i zauważył to już ponad 60 lat temu Stefan Jaracz (!!!) narażając się wówczas niektórym krytykom. Przychodzą tu na myśl również zeszłoroczne "Damy i huzary" Mikołaja Grabowskiego (Teatr im. Słowackiego w Krakowie), w których reżyser poszedł najdalej, bowiem robił Fredrę Schaefferem. Stroje dał współczesne i to aż za bardzo - rodem z Kleparza, a służące z dzisiejszej ulicy, z magnetofonami... Było żywe, więc chwyciło. Nie mówię, że bardzom cierpiał na sobotnich "Damach...", ale ten skład aktorski można było lepiej wykorzystać. Posługując się Boyowskim językiem - komedia Fredry jest bezogoniasta i nie mam specjalnych ans w stosunku do aktorów - niemal każdy miał sposobność trochę nas, że tak powiem, rozerwać. Sposobność ta najczęściej była wykorzystywana przez Stanisława Kwaśniaka (Kapelan - "nie uchodzi, nie uchodzi"). Bardzo mu do twarzy w sukience duchownej, w stylowym nakryciu głowy i z włosem nad czołem ładnie przylizanym - rola jakby stworzona dla Kwaśniaka. W czasach Fredry cenzura zmieniała postać kapłana na prawnika, lekarza tudzież pastora luterańskiego. No bo jakże to kapłan katolicki, persona niezwykle zacna i poważna w jakiejś tam komedyi ma występować? Dziś już nikt znikąd księdza nie eliminuje... Nastały lepsze czasy dla komedii.
Bardzo krotochwilną znalazłem Barbarę Wałkównę (Aniela) w scenie uwodzenia Rotmistrza (Stanisław Jaskułka). Równie zabawny był Andrzej Głoskowski (Grzegorz) zauroczony służącymi, a zwłaszcza Fruzią. Kamila Sammler (Fruzia) zauroczyła także i mnie. Każde swoje krótkie pojawienie na scenie, potrafiła jakoś zaznaczyć i wyakcentować. W scenie "powrotu rozumu" sprawdził się Józef Zbiróg (Rembo). Furie Orgonowa i Dyndalska (Alicja Kraw-czykówna i Irena Burawska), które chętnie wydałyby Zofię (Dorota Kiełkowicz) za samego diabła, byle majętnego - bardzo żwawe i przekonywające (zwłaszcza mniej szarżująca Burawska).
Wystąpili również Bogusław Suszka (Edmund), Krystyna Tolewska (Zuzia), Róża Chrabelska (Józia) i...no właśnie - najważniejsza postać tego wieczora Bogusław Sochnacki (Major), który tę 131 rolę w swojej czterdziestoletniej karierze teatralnej może zapisać jako kolejny sukces, tymi razem sukces dziarskiego wiarusa.
Dobre wrażenie robi scenografia (autor sięgnął do rycin z epoki). Nie jest ona ulizana, wyczyszczona, a huzarskie mundury wcale nie lśnią, jakby wyszły spod igły w dniu premiery. Rzucają się w oczy zwłaszcza dwa efektowne kostiumy - Dyndalskiej i Anieli.
Teatr Jaracza cały ten jubileusz starannie przygotował - było to widać i słychać aż do późnych godzin nocnych. Zwraca uwagę, wydany na kredzie, bogato ilustrowany albumik okolicznościowy z tekstami Anny Kuligowskiej i Wiesława Nowickiego, z wykazem nagród, odznaczeń i ról teatralnych, telewizyjnych i filmowych Bogusława Sochnackiego.