Artykuły

Teatr pod Liberatorem

Muzeum Powstania Warszawskiego jest nie tylko celem pielgrzymek tysięcy zwiedzających, ale także ważnym miejscem na polskiej mapie kulturalnej. Wybitni reżyserzy co roku wystawiają tu spektakle inspirowane wydarzeniami z 1944 roku - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Tegoroczna premiera "Pamiętnika z Powstania Warszawskiego" w reżyserii Krystyny Jandy to kolejne wydarzenie cyklu goszczącego w Sali pod Liberatorem, który współtworzy tradycję teatralnej Warszawy. Wcześniej spektakle przygotowali tu m.in. Jan Klata, Paweł Łysak, Michał Zadara, Krzysztof Garbaczewski, Marcin Liber, Paweł Passini i Radosław Rychcik.

W ubiegłym roku widzowie obejrzeli "Kamienne niebo zamiast gwiazd". Krzysztof Garbaczewski i autor tekstu Marcin Cecko inspirowali się książką Jerzego Krzysztonia, który opowiadał o powstaniu z perspektywy uwięzionych w piwnicy cywilów. Spektakl miał formę instalacji, kojarzącą się raczej z galeriami sztuki współczesnej niż tradycyjnym teatrem. Celem twórców było wprowadzenie widzów w atmosferę osaczenia, izolacji, pokazanie desperackich prób uwolnienia się.

Rok wcześniej w tym samym miejscu "Powstanie" zrealizował Radosław Rychcik, który nadal przedstawieniu formę gry o podobnym przesianiu do spektaklu Garbaczewskiego. W centralnym punkcie widowiska znalazł się obszar zamkniętego pokoju - rodzaju akwarium, w którym umieszczono dziesięcioro młodych ludzi. Byli jak bohaterowie socjologicznego eksperymentu: porzuceni na pastwę historii. Uwięzieni, jak w matni. Widz miał poczuć, że bohaterowie spektaklu znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, co stało się udziałem uczestników i świadków powstania.

Próbowano o powstaniu opowiadać w konwencji baśni podszytej horrorem. Jak Paweł Łysak w roku 2010 w swoim spektaklu "Opowiem Wam bajkę" na podstawie tekstu Pawła Sztarbowskiego z podtytułem "Tylko dla dorosłych". Była to adaptacja bajek Zofii Lorentz i wspomnień dziecięcych świadków powstania, które zgromadzone zostały w muzealnym Archiwum Historii Mówionej. Nałożenie na tragedię powstania perspektywy dziecka sprawiało, że to wydarzenie zaczęliśmy postrzegać w kategorii mitu.

Równie interesujące spojrzenie, od strony kobiet, zaproponował w "Zawiadamiamy Was, że żyjemy" Marcin Liber (2009). Scenariusz spektaklu był kolażem tekstów współczesnych autorek, które w swojej prozie powróciły do tematyki Powstania Warszawskiego. Wśród tytułów znalazły się "Kieszonkowy atlas kobiet" Sylwii Chutnik, "Córka myśliwego" Moniki Powalisz oraz opowiadania "Walizka", "Szajba" i "Żelazna kurtyna" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk.

Reżyser ożywił postacie z czasu Powstania Warszawskiego, akcentując antymartyrologiczne wątki. Całość kończyła piosenka Doroty Masłowskiej z refrenem "Zawiadamiamy Was, że żyjemy": "(...) Zawiadamiamy Was, że żyjemy/żeśmy cali zdrowi, że pełni sił./ Dziękujemy Wam ogromnie za krew oddaną/bardzo się przydaje nam do żył".

Ciekawe, że również Michał Zadara w spektaklu na wskroś politycznym odwołał się do kobiecości. Sprawę polską w przygotowanej w roku 2011 "Awanturze warszawskiej. Waszyngton - Moskwa - Londyn" [na zdjęciu] symbolizował cichy glos kobiety, której nikt nie słuchał, informujący o kolejnych dniach walk tonącej w gruzach Warszawy. Zadara sięgnął po oryginalne dokumenty z okresu powstania, przede wszystkim po korespondencję pomiędzy Stalinem, Rooseveltem i Churchillem. Spektakl rozgrywał się symultanicznie w całej przestrzeni muzeum jako chór monologów. Sprawa polska, tak jak to było w historii, ginęła niczym Ikar w wierszu Szymborskiej - niezauważona.

A jeśli komuś jeszcze mato dowodów na to, że Warszawa jest kobietą, powinien przypomnieć sobie spektakl "Hamlet '44" (2008 rok) w reżyserii Pawła Passiniego. Twórca zaproponował rzecz poniekąd oczywistą, ale jak to często w takich przypadkach bywa, nikt przed nim na to nie wpadł. Postanowił hamletowskie "być albo nie być" zderzyć z pytaniem "bić się czy nie bić". W spektaklu, w którym udział wzięli również żyjący uczestnicy powstania, jako pierwsza decyzję o udziale w walkach podjęła Ofelia.

Bodaj najbardziej drastyczny i najmocniejszy był jednak "Triumf Woli" Jana Klaty, określanego w owym czasie (rok 2007) mianem "pierwszego didżeja polskiego teatru". Krwawą historię masakry ludności cywilnej w pierwszych dniach sierpnia 1944 opowiedział reżyser, zestawiając cytaty z listów niemieckich żołnierzy oraz procesowe wypowiedzi ich dowódcy Heinza Reinefartha. Zbrodniarz odpowiedzialny za śmierć 50 tysięcy warszawiaków w listach do rodziny cytował liryki Goethego. A najbardziej szokująca była jego opowieść o niemieckim pułkowniku grającym na fortepianie pośród ruin, do którego Reinefarth dołączył ze skrzypcami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji