Sopocki sukces Matki
Spośród 23 opublikowanych dramatów i komedii Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego) największe powodzenie sceniczne zdobyły dotychczas sztuki: "W małym dworku", ,,Jan Maciej Karol Wścieklica", "Wariat i zakonnica" oraz "Matka", z którą to premierą wystąpił aktualnie Teatr Kameralny w Sopocie.
Realizacja tej szokującej, niesamowitej nieco, zresztą jak większość utworów dramaturgicznych i tragikomedii Witkacego, jest sukcesem nie tylko jednego z prekursorów egzystencjalizmu światowego, jakim był na gruncie europejskim Stanisław Ignacy Witkiewicz, demoniczny pisarz, malarz, dramaturg i filozof zbuntowany przeciw wszelkim uznanym konwencjom społecznym i kanonom tradycyjnej sztuki.
Jest również sukcesem reżyserskim Tadeusza Minca, który tą realizacją ,,Matki" pożegnał Wybrzeże, obejmując stanowisko reżysera w Teatrze Narodowym w Warszawie, ponieważ Teatr Witkiewicza żąda od aktorów rzeczy niezmiernie trudnej - zbudowania roli w roli, czy wręcz komedii w komedii, tylko aktorzy utalentowani potrafią uczynić jego widowisko czytelne, wyzbyte z przypadkowych aluzji i niezwykle interesujące.
Kierując się tym imperatywem reżyser ,.Matki" w Sopocie znakomicie porozdzielał role doborowej stawce aktorów Teatru ,,Wybrzeże". Nadał on sztuce niebywałe tempo, wyegzekwował od scenografa Mariana Kołodzieja świetne tło dla akcji ,,Matki", której fabuła przypomina pijacki sen, w jakim dominuje nienasycenie i metafizyczny spazm alkoholowej, bądź narkotycznej euforii.
Role grających na scenie postaci są niesłychanie tandetne, szmirowate, bez skrupułów parodiowane i podrabiane przez autora w oparciu o tradycję literacką. Ta jednak melodramatyczność i brukowość Witkacowych "modelów" jest z góry założona i daje w połączeniu z problematyką ,,Tajemnicy i komedii życia znakomity efekt artystyczny, unaoczniając po prostu tę komedię'' - jak mówi Jan Błoński. Teatr Witkiewicza jest bowiem teatrem dwustopniowym, budującym sztukę rzetelną - z kłamliwej sztuki życia, dziwność istnienia z nicości istnienia, prawdę z kłamstwa i rzeczywisty walor ...z życiowego pozoru.
Świat Witkacego w "Matce" jest więc wcieleniem absolutnego nihilizmu. Wszystko co ukazuje się na scenie, to kpina ze zdrowego rozsądku, prowokacja, terror i zgroza. Jednak wśród tej jednostronności widzenia życia uderza widza wiedza o nim autora, jego mądrość, plastyka jego wyobraźni i dar odkrywczej analizy psychologicznej... Na serio bowiem dramaturg traktuje jedynie problematykę Tajemnicy Istnienia i chęć osiągnięcia jej w życiu, czy w sztuce...
Pożywką dla "Matki" były niewątpliwie słynne "Upiory" Henryka Ibsena. Demaskuje ona bezlitośnie wszelkie udawanie! Janina Węgorzewska, tytułowa bohaterka sztuki (gra ją znakomicie Halina Winiarska), jest najbardziej programowo, drastycznie po Witkacowsku niesmaczna ze wszystkich jej postaci. Jest alkoholiczką i narkomanką, całkowicie zagubioną w świecie bardziej lub mniej urojonych cierpień i urazów. Wyposażona w spotęgowane absurdalnie cechy pozytywistyczne dobrej matki, kompromituje się bezwolą w stosunku do własnej psychiki, omamów, różnych zasad, nawyków kulturowych i innych manii.
Pozostali aktorzy - Jerzy Kiszkis (Leon Węgorzewski) - syn, Zofia Bajuk (żona jego - Zofia Plejtus), Stanisław Igar (dyr. teatru Joachim Cieleciewicz), Jan Sieradziński (Antoni Murdel-Bęski, podejrzane indywiduum), Teresa Iżewska (Lucyna Beer, milionerka) oraz Lucyna Legut (komiczna służąca Dorota) zbierali oklaski przy otwartej kurtynie. Dynamikę szaleńczej akcji rozładował nieco Henryk Abbe jako Apolinary Plejtus, ojciec Zofii. Ratowali ją - dosłownie stając na głowie - pozostali uczestnicy brawurowego finału z Wiesławem Nowosielskim (nieznajomy), Krzysztofem Kalczyńskim (Alfred hr. de La Trefoulle) oraz Jerzym Stankiem (Wojciech de Pokoria-Pęcherzewicz) doprowadzając widzów swymi gagami do paroksyzmu wesołości.