Niegrzeczna Agnieszka
GŁOŚNA sprawa Drozdowski - Kapuściński jaszcze nie doczekała się swego epilogu, a już na łamach dwutygodnika "Prawo i Życie" smaży się drugi kotlet tego samego gatunku. Tym razem stanęła w szrankach płeć piękna: autorka popularnych reportaży i felietonów sądowych Wanda Falkowska i młoda adeptka sztuki dramaturgicznej tudzież autorka licznych mniej i bardziej udanych tekstów kabaretowo - radiowo - telewizyjnych, Agnieszka Osiecka. A więc, jak i w tamtym pojedynku - z jednej strony dziennikarz, z drugiej "literat". Meritum sporu również jest bardzo podobne. Jak można zorientować się z opublikowanej przez "Prawo i Życie" korespondencji obydwu pań - p. Osiecka pisząc wspólnie z p. Jareckim przedstawienie teatralne pt. "Oskarżeni" bezceremonialnie czerpała z reportaży i felietonów p. Falkowskiej, przy czym ani słówkiem nigdzie nie wspomniała, że poważna część budulca, z którego zmontowano owo przedstawienie, nie stanowiła własności pary wymienionej na afiszu. Co zaś najbardziej w tej historii zadziwia, to fakt, iż p. Osiecka aczkolwiek przyznaje, że tak w istocie było - twierdzi, że miała prawo tak uczynić. Bo niby "literatom" wolno brać od dziennikarzy to, co wziąć pragną i jeszcze dziennikarze powinni im być wdzięczni za to, że ich pisanina stała się źródłem natchnienia dla prawdziwych twórców!
Mniej więcej w ten sposób argumentował Drozdowski, tę samą argumentację powtarza za nim Osiecka.
Wielka szkoda, że organ Zrzeszenia Prawników Polskich, jakim jest "Prawo i Życie", nie znalazł dla tej dziwacznej teorii i brzydkich spraw, na obronę których ją skonstruowano, dosadniejszego określenia, niż "niemiły incydent"... Gdyby poszperać w kodeksach, określenie takie bez trudu przecież by się znalazło...