Artykuły

O teatrze też czasami rozmawiamy

Jeśli Bozia kogokolwiek lubi, to Wojtka Leśniaka. Dała mu superżonę. Kiedy zaprosił ją na pierwszą kolację, nie miał nic innego prócz chleba, czosnku i margaryny. Dzisiaj EWA i WOJCIECH LEŚNIAKOWIE są ze sobą już od 38 lat. Dobrze im i na scenie, i w małżeństwie.

Ona jest siostrą aktorki Jolanty Niestrój-Malisz. On zaś synem aktorskiego małżeństwa - Sabiny Chromińskiej i Michała Leśniaka. Jak na siebie trafili?

- Jak w życiu, tak po prostu - mówi Ewa Leśniak. - Kiedyś widywałam mamę Wojtka, bo miała różne spotkania w szkołach, a ja wtedy chodziłam do szkoły w Bytomiu. Z kolei moja mama śpiewała na koncertach, na których bywała mama Wojtka... Zaś z Wojtkiem zaczęliśmy być ze sobą w teatrze w Bielsku-Białej - opowiada.

- Z tego względu, że moi rodzice również byli aktorami, to mogłem przypuszczać, że i mnie to nie ominie, natomiast nigdy nie sądziłem, że moja druga połowa będzie aktorką. Moja pierwsza praca była w Bielsku-Białej i Ewka też tam się znalazła. Zaprosiłem ją na kolację, ale oprócz starego chleba, czosnku i margaryny nie miałem nic innego. Natomiast chyba Ewie zasmakował ten zestaw, ponieważ została na najbliższe 38 lat - uśmiecha się Wojciech Leśniak.

Potrafią rozdzielić dom od pracy

Co najbardziej Ewę ujęło w przyszłym małżonku? - Chyba to, co zawsze najbardziej odpowiadało mi w mężczyznach. Po pierwsze był bardzo męski, po drugie miał ogromne poczucie humoru, co jest bardzo ważne w życiu. I okazał się niezwykle dobrym człowiekiem o bardzo ciepłym sercu - opowiada Ewa.

Wojciech z kolei przyznaje, że był moment w jego życiu, gdy bujał w obłokach.

- Byłem jedynakiem, trochę rozpieszczonym i wychowanym przez babcię, bo rodzice z racji zawodu mieli dla mnie mniej czasu. I byłem takim niepozbieranym, młodym człowiekiem. A ta Ewcia dała mi taką bezpieczną opiekę. Ona po prostu była bardziej dojrzała ode mnie. I ja przy niej cudownie się czułem. Zawsze mogłem do kogoś przyjść, rozwikłać swoje osobiste problemy. Jest cudownym człowiekiem, doskonałą żoną. Nie mogłem sobie innej wymarzyć. Ja nawet powiedziałem, że jeśli Bozia kogokolwiek na tym globie lubi, to chyba najbardziej mnie, tylko dlatego, że dala mi taką wspaniałą żonę - podkreśla aktor.

Często, kiedy w domu spotykają się osoby uprawiające te same zawody, to trudno oddzielić sferę prywatną od zawodowej.

- Oczywiście, że rozmawiamy ze sobą o pracy, były nawet momenty, że pracowaliśmy w jednych teatrach, ale nie do tego stopnia, żeby zaważyło to na naszym życiu. Naprawdę mamy wiele innych zainteresowań czy spraw do omówienia. Nie mamy kłopotu z oddzieleniem tych obu sfer. Praca w teatrze nie jest dominującym tematem u nas w domu. Rozmawiamy o życiu, o świecie, polityce. O tym, co się wokół nas dzieje - mówi Ewa Leśniak.

- Dla mnie kiedyś teatr był jedyną pasją. Żyłem teatrem, oddychałem nim, to był mój drugi dom. Natomiast z biegiem lat znalazłem sobie odskocznię. Kupiliśmy gospodarstwo. A jak to już nastąpiło, to w tym gospodarstwie zacząłem hodować różne roślinki. Zaś w tym roku zebrałem zboże - opowiada Wojciech. - Mamy więc odskocznię tematyczną. O teatrze też czasami rozmawiamy, pytamy się wzajemnie o to, co będziemy grali... ale nigdy teatr nie wypełnia całego życia w domu. Mamy swoje pasje. Uwielbiamy gotować, raz Ewa, raz ja. Mamy dużo tematów - dodaje.

Poza teatrem też jest życie

Doradzają sobie w pracy, ale, jak twierdzi Wojciech, tylko w "sytuacji krytycznej". - Bo jeżeli mamy jakiś problem z rolą, nie potrafimy wyjść z zaułku, to wtedy dyskutujemy. Jak ja idę na premierę żony, czy Ewa idzie na moją premierę, to wymieniamy się opiniami. "Byłeś niezły" albo "zapomnij o tej roli jak najszybciej" - dodaje.

Wszystko wskazuje na to, że deski teatralne były Wojciechowi przeznaczone. Miał zawodowe propozycje od Kazimierza Dejmka, Adama Hanuszkiewicza. Jak opowiadał w jednym z wywiadów, do rozmowy z Hanuszkiewiczem przygotowywał go ojciec Michał Leśniak. - Ojciec był nie tylko świetnym aktorem, ale także mądrym człowiekiem. Powiedziałem dyrektorowi, że jeżeli może mi zapewnić w sezonie jedną prowadzącą rolę, to podpiszę umowę.

Niestety, nie mógł mi tego zagwarantować. Wtedy nie miałem mieszkania i byłem przed ślubem z Ewą - wspomina.

Ewa zdecydowała się zostać aktorką, bo zawsze chciała nią być. Choć składała dokumenty też na inne studia. - Chciałam pójść na archeologię, potem rusycystykę. Ale zawsze we mnie drzemało zamiłowanie do występów. Od dziecka tak miałam - dodaje.

Przeszła przez etap szkolnych akademii, należała do chórów, do różnych kółek zainteresowań, w tym tanecznego. Jak chodziła do 4 klasy podstawówki, to zdawała do szkoły baletowej. - Bardzo chciałam być tancerką, ale niestety jako dziecko miałam wadę serca, z której później wyrosłam. Zdałam egzamin do tej szkoły, ale lekarze wtedy mnie nie przyjęli - zdradza Ewa.

Co prywatnie daje aktorstwo?

- Być może to, że przy moim dosyć intensywnym charakterze, poprzez granie różnych postaci, poznaje się dużo ludzi. Aktorstwo to zawód bardzo zbliżony do psychologii. To jest zawód, który spełnia marzenia, bo jest się wieloma osobami. Miałam okazję grać role od Baby Jagi, przez Kopciuszka, po Gertrudę w "Hamlecie" - mówi Ewa.

Uwielbiała grać Solange w spektaklu "Pokojówki" czy Ernę Brakup we "Wróżbach kumaka", które wystawiane były na deskach Teatru Śląskiego.

- We "Wróżbach kumaka" grałam po kaszubsku. Teraz przyszedł czas śląskiej gwary. Zaczęło się od "Polterabendu", a teraz mamy "Skazanego na bluesa" - dodaje. Czy wyobrażają sobie życie bez teatru?

Ewa: Teraz już tak. Mam wiele innych zainteresowań, chodzenie na grzyby. Mam wnuczkę, z którą widuję się bardzo rzadko z tego względu, że pracuję. Pracuję jeszcze w ZASP-ie. Poza tym mam rodziców, którymi trzeba się opiekować. Jestem zajęta od rana do wieczora. I tylko marzenie miałabym, aby doba się nieco wydłużyła.

Wojciech: W moim życiu zawodowym nigdy nie było przestojów. Teraz sobie zdaję sprawę, że ja już jestem "z górki". Za jakieś dwa, dwa i pół roku odchodzę na emeryturę. Zdaję sobie sprawę, że jak mówi klasyk: trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Mam drugą pasję i wierzę, że na emeryturze Bozia da mi tyle sił, że będę mógł sadzić i zbierać plony.

***

Ewa i Wojciech Leśniakowie

będą bohaterami spotkania "Autograf. Ludzie Teatru Śląskiego", które odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 22 września, w Teatrze Śląskim, na Scenie w Malarni. W programie m.in.: artystyczne wspomnienia, projekcja tematyczna z muzyką w tle, wernisaż fotografii aktorów i wiele innych atrakcji. Spotkanie z aktorami rozpocznie się o godzinie 17.00. Bilety kosztują 10 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji