Artykuły

Superbohaterka walczy z sobą i światem. Finał jest zabawny

"Superbohaterka. Początek" w reż. Agaty Dyczko w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Boksuje, małpuje, testuje, irytuje, wykrzykuje, wyśpiewuje, improwizuje, naśladuje... Słowem sprawdza się - w różnych dziedzinach, różnych przestrzeniach. Superbohaterka - postać z interdyscyplinarnego spektaklu pod tym samym tytułem. W Białostockim Teatrze Lalek można go oglądać w czwartek (18.09) o godz. 19.

Artykuł otwarty

"Superbohaterka. Początek" w reż. Agaty Dyczko - nie ma linearnej fabuły. To raczej ciąg obrazów, w których oglądać można boksującą się z przestrzenią, z mijającymi ją postaciami (życiem?), przeskakującą z jednego wcielenia w drugie - kobiecą postać. A właściwie dwie - bo co jakiś czas towarzyszy jej druga, może rodzaj alter ego. Zamiarem twórców była reinterpretacja mitu o superbohaterze w kontekście roli kobiety - artystki w społeczeństwie. Pojawiają się tu motywy zaczerpnięte z baśni, żart z popkulturowej ikonografii. Z ich jasnością jednak bywa różnie, całość wypada raz lepiej, raz gorzej, jest dość niespójna.

I to nie ona zapada w pamięć, a konkretne, pojedyncze sceny - jak choćby ta, w której obie bohaterki tańczą do muzyki skrępowane, w zarzuconym na głowie kocu czy z workiem na twarzy (piękny delikatny taniec Julii Dondziło). Dużo w tym spektaklu scen symbolicznych, kreowanych przez obie aktorki - wykrzyczanych, wyboksowanych, wybieganych. Bohaterka bowiem, przemieszczając się z miejsca na miejsce, kojarzy się z postacią trenującą intensywnie i zyskującą nowe sprawności (w tej roli Dominika Kimaty, mająca w sobie dużo wdzięku i naturalności).

Wśród tych wieloznacznych scen każdy odczyta coś dla siebie: skrępowanie, badanie przestrzeni, przeistaczanie, wreszcie odrodzenie. Superbohaterka dokonuje swoistej mentalnej podróży - gdzieś w głąb samej siebie, od słabości po nabranie mocy.

Nie brakuje tu humoru - jak choćby żartu z kostiumu zmodyfikowanego Supermana, dotąd znanego w męskiej wersji. Gdy w finale na scenie pojawia się dziewczyna z akumulatorkiem na plecach w fosforyzującym stroju, po sali przebiega śmiech.

A jednak mimo tych wspomnianych wyżej atutów czegoś w spektaklu jeszcze brakuje: intensywności, klarowności spajającej wszystkie te obrazy. Wstęp został zrobiony, ale chciałoby się czegoś jeszcze.

W tym scenicznym eksperymencie ciekawa jest jego warstwa wizualna - swoisty live act tworzy kolektyw artystów zajmujących się tańcem, performance, wideo. Na rozpiętym w tle ekranie pojawiają się animacje, w które łatwo wkomponowuje się główna "żywa" postać. W pewnym momencie warstwa wizualna na tyle ciekawie nawiązuje do estetyki komiksu, że można odnieść wrażenie, że z komiksowych okienek zeszły postaci, których emocje, miny pokazane są w tle w charakterystycznych dymkach. Do tego ciekawa muzyka generowana na żywo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji