Artykuły

Regulamin Firmy Portretowej Witkacego

Mimo że od śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza dzieli nas już niemal epoka, jego ekscentryczna osobowość, powikłane życie i wielowątkowa twórczość - pisarza, dramaturga, malarza, filozofa i krytyka - nie przestają fascynować i inspirować. Aby się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć program międzynarodowej sesji naukowej "Witkacy 2014: Co jeszcze jest do odkrycia?" trwającej w Słupsku od 17 do 20 września. Miejscowe Muzeum Pomorza Środkowego ma najokazalszą kolekcję malarstwa i rysunków Witkacego liczącą ponad 260 prac - pisze Monika Kuc w Rzeczpospolitej.

Dziś przypada 75. rocznica śmierci Witkacego. Popełnił samobójstwo dzień po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej.

Przeczucie nadciągającej niemiecko-sowieckiej totalitarnej katastrofy towarzyszyło mu już wcześniej. W marcu pisał do przyjaciela - filozofa Hansa Corneliusa "Katastrofa światowa przybliża się coraz bardziej. Czy się po niej odnajdziemy - jest wątpliwe". Depresyjne nastroje nękały go od lat, także z osobistych powodów, więc motyw samobójstwa przewijał się właściwie od dawna w jego listach i twórczości. Ale ostatecznie dopiero wobec historycznej Apokalipsy uznał, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Wybuch wojny musiał odebrać jako znak spełnienia czarnych scenariuszy - końca cywilizacji pod naporem totalitaryzmu, co było osią jego dramatów: "Jana Karola Macieja Wścieklicy" (1922), czy "Szewców" (1934).

Mimo że od śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza dzieli nas już niemal epoka, jego ekscentryczna osobowość, powikłane życie i wielowątkowa twórczość - pisarza, dramaturga, malarza, filozofa i krytyka - nie przestają fascynować i inspirować. Aby się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć program międzynarodowej sesji naukowej "Witkacy 2014: Co jeszcze jest do odkrycia?" trwającej w Słupsku od 17 do 20 września. Uczestniczy w niej kilkudziesięciu witkacologów wszystkich generacji pod przewodnictwem największego autorytetu prof. Janusza Deglera. Ich badawcza inwencja wydaje się niewyczerpana.

Konferencja nie przypadkiem odbywa się w Słupsku. Miejscowe Muzeum Pomorza Środkowego ma najokazalszą kolekcję malarstwa i rysunków Witkacego liczącą ponad 260 prac reprezentujących wszystkie artystyczne etapy w jego sztuce od 1904 do 1939. Ale główny trzon stanowią portrety, wykonane w trakcie działania słynnej jednoosobowej Firmy Portretowej "S.I. Witkiewicz" (1925-39), którą artysta założył w poszukiwaniu źródła stałego dochody. Z okazji rocznicowej szczególną uwagę skupia wśród nich portret Heleny Białynickiej- Biruli z wpisaną osobliwą uwagą: "Na wystawę pośmiertną w 1955 roku" . Modelka, mimo chłopięcej urody, to z pewnością żona doktora Teodora Białynickiego-Biruli. W zakopiańskiej willi Olma doktorostwa Witkacy mieszkał przez pewien czas i wtedy wspólnie organizowali sławetne "orgie" i "popojki", czyli seanse malowania pod wpływem alkoholu, używek i narkotyków.

- To jedyny znany mi portret z taką adnotacją - mówi "Rz" Beata Zgodzińska , kustosz zbiorów. - Powstał w 1931 roku, lecz można go potraktować jako zapowiedź współczesnej popularności artysty. Witkacy tylko trochę się pomylił w dacie, bo pierwsza powojenna wystawa jego portretów z kolekcji Teodora Białynickiego-Biruli odbyła się w 1957 roku w Nowym Targu. Od tej pory jego sztukę prezentowano na kilkuset wystawach.

Nie znaczy to, że Witkacy za życia nie pokazywał publicznie swego malarstwa. W pierwszej połowie lat 20. wystawiał razem z formistami, a potem m.in. na zbiorowych przeglądach w salonach TPSP w Krakowie oraz Salon d'Automne i w Galerii Zak w Paryżu. Na wystawie indywidualnej w Salonie Wielkopolskiego Związku Artystów Plastyków w Poznaniu w 1929 roku pokazał około setki portretów. Jeden z krytyków napisał wówczas: "Witkiewicz jest i odważnym - mówi o tym najlepiej cała jego twórczość malarska i literacka - i talentu mu wcale nie brak. Toteż z tej próby wychodzi zwycięsko. Interesuje, zaciekawia, przeraża lub rozśmiesza...". Jednak na prawdziwe odkrycie artysta musiał czekać aż do lat 60. i 70.

W regulaminie Firmy Portretowej, wydrukowanym w 1928 motto brzmi "Klient musi być zadowolony. Nieporozumienia wykluczone". Jednak Witkacy nie byłby sobą, gdyby w następnych punktach zaraz nie zastrzegł, że w trakcie powstawania portretu klient nie ma prawa wtrącać swoich trzech groszy i oglądać dzieła. W ogóle ma szanować nerwy firmy i po zakończeniu pracy także nie wdawać się w dyskusje. Żadnych komentarzy i wypytywań. Po prostu wyraża zgodę albo nie, płaci umówioną sumę (lub nie). I na tym koniec.

Witkacy dzielił wykonywane portrety na siedem typów - od idealizowanych przez realistyczne do eksperymentów, bliskich sztuce czystej. I ustalał na każdy odpowiednią cenę. Najdroższy był typ "A" - najbardziej "wylizany", a więc realistyczny w ujęciu. Jego cena sięgała 350 zł, co stanowiło średnią pensję urzędnika bankowego. Specjalne życzenia podnosiły cenę, np. portrety kobiet z obnażonymi szyjami i ramionami kosztowały o 1/3 więcej. W typie B portret nabierał cech karykaturalnych lub demonicznych.

Wizerunki typu C nie miały ceny, bo wykraczały poza sztukę użytkową. Były to ekspresyjne deformowane kompozycje, tworzone zwykle w trakcie narkotycznych eksperymentów w gronie znajomych i przyjaciół. Ich zbliżenie do ideału Czystej Formy Witkacy sygnował w ułamkach, np. 1/2 lub 1/4 .

Jedną z wielokrotnie portretowanych kobiet w typie C była Nena Stachurska, aktorka, która występowała także w Teatrze Formistycznym założonym przez Witkacego w Zakopanem. Na wizerunku z 1929, na którym ma wyraziste czerwone usta i "oczy duże niepohamowanie niebieskie" artysta zaznacza, że stworzył go pod wpływem meskaliny, alkoholu i kokainy. Ale z kolei na jednym z portretów Teodora Białynickiego-Biruli starannie zapisuje skrót TD, co oznacza typ portretu D, pokrewny C, lecz tworzony bez pobudzających środków. Dodatkowy skrót NP 12 informuje, że w trakcie tamtej lutowej sesji Witkacy nie palił już od 12 dni. Wbrew wszelkim opowieściom na temat ekstrawagancji autora "Narkotyków", nie został ostatecznie narkomanem.

Do jego interesujących stylizacji należą też portrety podwójne oraz historyczne, np. młodszego o 20 lat filozofa Jana Leszczyńskiego, którego przedstawił jako Robespierre'a . Przyjaźni z nim nie zniszczyła miłość do jednej kobiety - Inki Turowskiej, także ulubionej modelki Witkacego, która została... żoną Leszczyńskiego.

Portrety w słupskiej kolekcji to przede wszystkim pastele, przedstawiające wiele międzywojennych artystycznych sław. Są też autoportrety. Na jednym z nich twarz artysty wyłania się z dziwnego pierścienia bądź lustra, co jest znakiem obsesji poszukiwania swego sobowtóra i prób dotarcia do ukrytych warstw psychiki.

Dzieła w słupskich zbiorach pochodzą z kolekcji Heleny i Teodora Białynickich-Biruli, Józefa Jana Głogowskiego (inżyniera i fotografa), Włodzimierza Nawrockiego (dentysty), Modesty Stachurskiej (siostry Neny) i Jana Leszczyńskiego. Specjaliści szacują, że portretowa firmowa "produkcja" Witkacego może sięgać 8 tys. dzieł, więc ciągle są szanse na nowe odkrycia. W ubiegłym roku słupska kolekcja wzbogaciła się nieoczekiwanie o zupełnie nieznany wczesny olejny portret Marii Zielińskiej, namalowany w Zakopanem w 1914 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji