Artykuły

Damy i Huzary w USA i Kanadzie

W ubr. minęła 100 rocznica od czasu śmierci Aleksandra hr. Fredro. W br. minęło lat 20 od chwili przyjazdu do Stanów Zjedn. pierwszego po wojnie zespołu artystycznego z Polski. W r. 1957 Jan Wojewódka rozpoczął swą chlubną i długoletnią karierę na odcinku sprowadzania zespołów teatralnych z Polski. Na pierwszy ogień poszła wówczas "Wagabunda", zespół kabaretowy z udziałem Lidii Wysockiej, Marii Koterbskiej, Wiesława Michnikowskiego i Edwarda Dziewońskiego.

Minęło lat 20 i Edward Dziewoński przybył na nasz kontynent znowu (w ogóle po raz czwarty, chyba, z kolei). Tym razem na czele świetnego zespołu aktorów sceny polskiej, przywożąc z sobą - na kanwie 100 rocznicy fredrowskiej, znakomite przedstawienie - "Damy i huzary".

Jeśli impresario, tj. Jan Wojewódka, żałował kiedykolwiek czegoś, to z pewnością nie pomysłu sprowadzenia do USA i Kanady Teatru "Kwadrat" z przedstawieniem fredrowskiej komedii. W Chicago "Damy i huzary" doczekały się trzech kompletów, plus dodatkowego piątkowego przedstawienia. Publiczność wychodziła zadowolona, oddychając z ulgą, iż nie musiała oglądać jeszcze składanki.

Zresztą nie pierwsza to zasługa tego rodzaju J. Wojewódki. Poza licznymi składankami, ma on na swoim koncie cały szereg udanych prób w zakresie sprowadzania do Ameryki Teatru z prawdziwego zdarzenia; dla przypomnienia warto tu wymienić: "Dziś do Ciebie przyjść nie mogę"; "Drzewa umierają stojąc"; "Zemstę", "Klub kawalerów". Mamy nadzieję, iż po sukcesie odniesionym dzięki "Damon i huzarom", impresario nie poprzestanie na Fredrze i Bałuckim.

xxx

Ale wróćmy do samej sztuki i jej autora. Od dawna przyjęło się porównanie: Fredro - "polski Molier". Analogii tego rodzaju namnożyło się wiele. Źródłem, z którego wypłynęły było m.in. podobieństwo sztuk Fredry do Moliera. Choć zdania na ten temat są dziś jeszcze podzielone, możemy z łatwością doszukać się pewnych wspólnych cech pomiędzy np. "Ślubami Panieńskimi", a "Księżniczką Elidy" Moliera, lub pomiędzy "Dożywociem" a "Skąpcem". Nie jest to jednak jedyną przyczyną tej paraleli. Za bardziej istotny bowiem i więcej mówiący powód uważać należy wartość i znaczenie komedii Fredry, które śmiało można postawić na równi z dziełami Moliera. Czym dla Francji i dla świata są komedie Moliera, tym dla nas jest twórczość Fredry. I stąd niewątpliwie uzasadnienie tej analogii: Fredro - Polski Molier".

Najbardziej istotną cechą dzieł komediowych Fredry jest ujmowanie postaci i charakterów ludzkich w odpowiednie ramy, zawiązywanie pomiędzy nimi konfliktów i stopniowe ich komplikowanie. Ośmieszając wady i błędy ludzkie, stara się autor zarazem naprawić moralność społeczeństwa. Wnosi on do komedii polskiej XIX wieku cechy charakterystyczne ducha polskiego. We wszystkich jego dziełach prześwieca idea przezwyciężenia zła - dobrem.

Do dziś należy Fredro do najczęściej grywanych polskich autorów. M. in. dzięki temu, że udało mu się tak celnie uchwycić szereg cnót i przywar narodowych (zwłaszcza z kręgu szlacheckiego dworku).

Również dlatego, iż cieszy wspomnieniem dawnych zwyczajów, strojów, odległych czasów, a przede wszystkim dlatego, iż udało mu się obserwację tę ubrać w tak doskonałą formę.

Spośród wielu wspaniałych utworów Fredry, "Damy i huzary" posiadają jakiś specjalny rytm dialogu, urocze pomieszanie sentymentu z humorem.

"Arcydzieło dialogu scenicznego" - tak można określić tę napisaną przed 155 laty przepyszną krotochwilę, będącą na pograniczu farsy. Jest to utwór pełen sytuacji i postaci, które są satyryczno-karykaturalnymi szkicami.

Utwór ten ma jeszcze tę zaletę, iż wszystkim występującym w nim aktorom daje pole do popisu. Nie ma tu tzw. ról-"ogonów". Nie mówiąc już o czołowych postaciach, jak major, rotmistrz, porucznik, trzy siostry, itd., ale nawet w mniejszych rolach istnieją duże możliwości do zabłyśnięcia na scenie. Grześ i Rembo mają okazję, żeby rozwinąć swą kapitalną tyradę; trzy pokojówki mogą także zabłysnąć, ukazując swój wdzięk. Każda rola daje reżyserowi wielkie możliwości do wyrzeźbienia z niej kapitalnej postaci.

Okazję te wykorzystał w pełni Edward Dziewoński, który zaprezentował się nam tym razem nie tylko jako reżyser o dużym smaku, wyczuciu scenicznym i doświadczeniu, ale również jako i aktor (do tej pory znaliśmy Dziewońskiego raczej z jego tutejszych występów estradowych, w ramach przyjazdu Kabaretu "Dudek"), który odtworzył w sposób mistrzowski najbardziej "czasochłonną" rolę sztuki, postać majora. Podobnie i Jan Kobuszewski, znany również z występów estradowych, miał tym razem okazję do ukazania całej szerokiej gamy swych bogatych możliwości aktorskich.

Wcielona przez Kobuszewskiego postać rotmistrza, chyliła się chwilami ku szarży, lecz była to szarża naprawdę huzarska. Pełna impetu, ognia i swoistego czaru.

Na trzecim miejscu da się uplasować Kapelana, obleczonego w ciało z dużą znajomością odtwarzanej postaci przez Jaremę Stępowskiego. Również i ten zdolny aktor spychany był w ramach składanek estradowych do roli, (przyrosłej doń zresztą nadto) "andrusa warszawskiego". Kapelan w ujęciu Stępowskiego był pełen powściągliwości, umiaru przy jednoczesnym wyłuskaniu - z dużym mistrzostwem - akcentów komizmu. Także i inni huzarze dotrzymywali pod względem poziomu gry - pola swym dowódcom: porucznik (Włodzimierz Nowak / Janusz Gajos), Grzegorz (Andrzej Federowicz i Rembo (Włodzimierz Press) ujawnili nieprzeciętną znajomość rzemiosła aktorskiego.

Damy - na ogół - choć nie zawsze, dzielnie sekundowały huzarom. Trzy siostry (Alfreda Sarnawska, Barbara Rylska i Hanna Zembrzuska) ucieleśnione zostały przez trzy świetne aktorki umiejętnie, bez cienia szarży, prowadząc dialog swobodnie i pewnie. "Młodsze pokolenie" - złotowłosa Zosia (Gabriela Kownacka, świetnie zapowiadająca się aktorka, "odkryta" niedawno przez Dziewońskiego), oraz trzy pokojówki grane przez Wandę Koczewską, Halinę Kowalską i wypożyczoną z Teatru Narodowego zdolną aktorkę charakterystyczną, Barbarę Sułkowską, ożywiały scenę swym urokiem, młodością; jednocześnie były to partnerki godne pod względem poziomu gry - tak celnie wcielonych huzarów.

Scenografia Mariana Stańczaka - pomysłowa, ciekawa, a nade wszystko bardzo - przypuszczam - praktyczna dla objazdowego teatru.

xxx

Na koniec kilka słów o Teatrze "Kwadrat" - zarówno w Polsce, a szczególnie u nas, mało znanym.

Placówka ta powstała niedawno (w r. 1974) przy Dyrekcji Teatrów Polskiego Radia i Telewizji. Teatr komedii i farsy "Kwadrat" mieści się w samym centrum Warszawy. Kierownictwo tej placówki powierzono Edwardowi Dziewońskiemu, wybitnemu i popularnemu artyście, z dużym dorobkiem własnym w tej właśnie dziedzinie repertuarowej zarówno w teatrach żywego planu jak i telewizji.

Teatr "Kwadrat" ma już na swoim koncie repertuarowym m.in. dwie prapremiery polskich autorów współczesnych oraz szereg pozycji obcych, często po raz pierwszy prezentowanych, z wyraźną przewagą współczesności.

Przystępując do zorganizowania Impresariatu Dyrekcji Polskiego Radia i Telewizji, której jednym z przejawów działalności jest Teatr "Kwadrat", kierowano się w dużej mierze wzrastającą ciągle potrzebą w zakresie eksportu postawionych na dobrym poziomie widowisk teatralnych. Wydaje się, że pierwsza próba, tj. "Damy i huzary", zamierzenie to spełniły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji