Artykuły

Samotność Janosika

- Był rozpoznawany, popularny, ale za tym wszystkim nie poszła możliwość prowadzenia stabilnego życia na odpowiednim poziomie. Godził się z tym, niczego nikomu nie zazdroszcząc - dramaturg Marek Rębacz wspomina MARKA PEREPECZKĘ.

Marek Perepeczko zmarł 17 listopada w Częstochowie. Kilka dni przed śmiercią aktor obchodził w miejscowym teatrze 45-lecie pracy filmowej i teatralnej. Jednym z jego gości był lubelski twórca Marek Rębacz, którego spektakl "Płeć przeciwna" uświetnił fetę pod Jasną Górą.

Artur Borkowski: Jak poznałeś Marka Perepeczko?

- Marek Rębacz: Zaczęliśmy ze sobą pracować, kiedy Marek w teatrze w Częstochowie zrobił moją sztukę "Dwie morgi utrapienia". Było to dwa, trzy lata temu. Potem zaproponowałem mu udział w moim debiucie filmowym "Atrakcyjny pozna panią". Kolejnym etapem naszej znajomości była praca przy spektaklu "Płeć przeciwna". Sztukę napisałem właśnie z myślą o Marku i Zofii Merle.

Często się widywaliście?

- Można powiedzieć, że od momentu powstania spektaklu byliśmy na siebie skazani. Przeciętnie co tydzień jechaliśmy gdzieś w Polskę, żeby grać sztukę. Garderoba, spektakl, garderoba. Samochód, kolacja, hotel. W takich okolicznościach ludzie się dobrze poznają. To jest inna strona życia aktora, nieznana mediom, zwyczajna, garderobiana.

Jaki Perepeczko był w tej garderobie?

- Samotny. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale ja to czułem. Kiedy opadała kurtyna i wybrzmiewały brawa, wsiadał do swojego małego samochodu i wracał do pustego mieszkania w Częstochowie, gdzie był skazany wyłącznie na siebie. Ta samotność była jego wyborem.

Nie miał przyjaciół?

- Miał, wielu. Szczególnie poza branżą aktorską. Ale nawet najlepsi przyjaciele nie będą się na co dzień interesowali, co robisz, jak wyglądasz, jak żyjesz, czy dbasz o swoje zdrowie. A on nie dbał. W Częstochowie, podczas wspomnianego już jubileuszu Marka, na bankiecie siedzieliśmy obok siebie. Bujając się na tylnych nogach krzeseł rozmawialiśmy. I on któryś raz z rzędu powiedział mi, że się źle czuje. Ponieważ powtarzał to od dwóch, trzech tygodni, zapytałem czy był u lekarza? Na to stwierdził, że nie chodzi do lekarza, bo mężczyzna nie powinien chodzić do lekarza, tylko chorować i w pewnym momencie umrzeć.

Myślisz, że gdyby ktoś wziął go za rękę i zaprowadził na badania, mógłby jeszcze żyć?

- Tego nie wiem. Na pewno zabrakło przy nim osoby, która by o niego zadbała.

Ale przecież trudno niańczyć dorosłego faceta.

- Marek był sympatycznym, ciepłym facetem, ale często zachowywał się jak dziecko we mgle. Raz czy dwa zdarzyło mi się do niego zadzwonić i przypomnieć, że właśnie dzisiaj, gdzieś tam w Polsce, gramy spektakl. Wiem, że gdybym tego nie zrobił, Perepeczko na pewno by nie przyjechał na czas, albo w ogóle.

Lekceważył swoje obowiązki?

- Może raczej nie wszystkie traktował do końca serio. Jak każdy z nas niektóre sprawy po prostu sobie odpuszczał. Ale nigdy nie potrafiłem się na niego gniewać. Wystarczyło, że zrobił tę swoją poczciwą minę i powiedział: - Mareczku, ja ciebie przepraszam.

Byłem wówczas rozbrojony całkowicie.

Jaki jeszcze był Perepeczko?

- Kochał spać i jeść.

Pił?

- W ogóle nie używał alkoholu. Przeczytałem gdzieś, że zabiły go cygara, bo był ich wielkim miłośnikiem. To bzdura. Marek zapalał jedno cygaro na tydzień.

Wspominał swoją kreację w "Janosiku"?

- Często, choć bolało go, że po tej roli jego życie zawodowe nie potoczyło się do końca tak, jakby sobie tego życzył. Wprawdzie był rozpoznawany, popularny, ale za tym wszystkim nie poszła możliwość prowadzenia stabilnego życia na odpowiednim poziomie. Lecz godził się z tym, niczego nikomu nie zazdroszcząc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji