Damy i huzary
To czwarta po wojnie premiera tej zabawnej komediofarsy w Warszawie. Grał ją już w 1946 roku Teatr Powszechny, wystawił w 1957 r. Teatr Wojska Polskiego (późniejszy Dramatyczny), a potem - znowu po 11 latach - sporządził z "Dam i huzarów" i innych przypraw fredrowskich pyszny cocktail Adam Hanuszkiewicz - również w Teatrze Powszechnym. Zgodnie z tradycją "Damy i huzary" powinny zjawić się kolejno dopiero w 1979 r. Teatr Ziemi Mazowieckiej złamał tę tradycję - i chwała mu za to, bo komedia warta tego, by ją grać częściej.
Wbrew określeniu autora ("komedia") użyłem na wstępie określenia "komediofarsa". Nie tyle może pod wpływem lektury co wspomnianych i innych realizacji scenicznych, tak bowiem - jako komediofarsę, a nawet farsę (jak Hanuszkiewicz) - gra się u nas "Damy i huzary". Wydaje się, że Stefania Domańska miała obecnie ambicje przywrócenia utworowi jego rangi komediowej. I jeśli nie wyszła jej w pełni komedia charakterów (bo wbrew pozorom i praktykom teatralnym jest to właśnie komedia charakterów), to zarówno dlatego, że jest w przedstawieniu wiele "dopisanego" przez reżysera, eksponowanego humoru sytuacyjnego, jak i w wyniku farsowych tendencji niektórych wykonawców, zwłaszcza wszystkich trzech sióstr Majora. Te farsowe elementy były poza tym w nie najlepszym gatunku i stylu. Szkoda, że reżyser okazała się zbyt pobłażliwa wobec tych farsowych przerysowań.
Dzielnie natomiast sprawują się panowie huzarzy: Major (Zdzisław Winiarczyk), Rotmistrz (gra go z komediowym umiarem i dyskretnym dowcipem - co nie wpływa zresztą na bujność huzarskiego temperamentu - Bronisław Surmiak), Edmund (tego "dziarskiego" porucznika robi sympatycznie Witold Dębicki, w drugiej obsadzie gra go Marek Lewandowski) i Kapelan (Aleksander Sewruk i Jacek Brick). Wiele wdzięku ma rezolutna (jak na czasy fredrowskie może aż nazbyt rezolutna) Zofia - Ilony Kuśmierskiej. Wiele wesołego rwetesu wnoszą do przedstawienia trzy pokojówki - Józia (Maria Pabisz-Korze-niowska), Zuzia (Barbara Kołodziejska) i Fruzia (Maria Treutz-Kuszyńska), które wspomagają dzielnie, prezentując podobny gatunek humoru, Grzegorz (Janusz Cywiński) i Rembo (Zdzisław Ożarowski).
Przedstawienie grane jest na szybkich obrotach, wesoły zgiełk i rozgardiasz jest zgrabnie przez reżysera organizowany, fredrowski dowcip dociera do widowni, która reaguje częstym śmiechem. Gdyby jeszcze Orgonowa, Dyndalska i Panna Aniela wykazały więcej finezji, gdyby reżyser oczyścił te postaci z nie najlepszych farsowych nalotów - spektakl byłby zabawą jeszcze lepszą.
Wiele dopisuje do tej zabawy stylizowana dowcipnie na "huzarski salon" scenografia Adama Kiliana, ładne są piosenki Jerzego Dobrzańskiego.