Artykuły

Jak Sonia i Andriej wyretuszowali sobie życie

"After Play" w reż. Bogdana Michalika w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Co się stanie, gdy bohaterów z dwóch różnych tekstów jednego autora wrzucić do trzeciego? I zostawić ich samym sobie? Warto zobaczyć w Białostockim Teatrze Lalek. "After Play" to majstersztyk, przywracający wiarę w istnienie teatru kameralnego, rozpisanego na dwoje aktorów, w którym nie trzeba niczego więcej.

W czasach gdy w teatrach bywa różnie, sięga się po różne środki wyrazu, łączy gatunki z różnym skutkiem, a formę i rozmach czasem przedkłada nad treść - "After Play" w reż. Bogdana Michalika jest jak prosta przypowieść. Mądra, ludzka, wyrozumiała. W epoce nadmiaru - niczym balsam. A do tego - cudownie zagrana, wyciszona, znakomicie oddająca klimat Czechowa. I będąca polską prapremierą.

Aż trudno uwierzyć, że współczesny dramaturg z innej części Europy, bo z Irlandii, potrafi pisać tak "po czechowowsku". A jednak. Nie bez kozery Brian Friel - irlandzki poeta, profesor literatury i trzykrotny laureat nagrody literackiej Tony Award, w swoim kraju nazywany jest irlandzkim Czechowem. Faktycznie, coś w tym jest. W swoim dramacie, będącym kontynuacją losów bohaterów dwóch sztuk rosyjskiego dramaturga z XIX wieku, nie poprzestaje na znanych z jego twórczości nazwiskach i wątkach. Dialogi konstruuje w sposób podobny, klimat tworzy podobny, wreszcie sylwetki postaci rysuje w sposób równie wyrozumiały, wzruszający i z lekka ironiczny, ale nieustannie czuły dla swych bohaterów.

To nie jest pusta kontynuacja myśli dramaturgicznej, zwykły zabieg formalny. To jest powrót w świat bardzo Czechowowi bliski, z całym jego sentymentalizmem i mądrą obserwacją. I Friel to potrafi, Michalik z wyczuciem przenosi na scenę, a dwójka znakomitych aktorów (Ryszard Doliński i Sylwia Janowicz-Dobrowolska) prowadzi nas w rewiry - smutne i śmieszne - życia Soni Seriebriakowej i Andrieja Prozorowa, które okazało się nie być takie, jak oczekiwali.

Niemoc nie do ukrycia

On to brat "Trzech sióstr". Ona - siostrzenica "Wujaszka Wani". Dwoje przypadkowych ludzi spotyka się w małej moskiewskiej kawiarence. On przyszedł tam ze skrzypcami, przypadł do zupy i chlipie ją szybko. Ona przyjechała z prowincji w interesach, coś tam nerwowo notuje, cały czas jest spięta. Rozmowa się nie klei, potem jest trochę lepiej. Pierwszego dnia starają się zrobić na sobie wrażenie. Pierwotna wersja ich życiorysów jest taka:

On szykuje się do premiery w operze i bardzo jest zmęczony próbami, żona nie żyje od 17 lat, dzieci ułożyły sobie życie, gdyby nie samotność, wszystko byłoby w najlepszym porządku.

Ona: zafascynowana jest prowadzeniem gospodarstwa wuja, ekscytuje ją zalesianie gruntów, ma prawdziwego przyjaciela, który często ją odwiedza...

Szybko okazuje się jednak, że nic nie jest takie, jakie się wydawało, a wyretuszowane przez naszą dwójkę wersje własnego życia w niczym nie przypominają prawdziwego. Skomponowane misternie historie rozchodzą się jak zetlały materiał, Sonię i Andrieja zdradza nerwowość ruchów, smutek w oczach, niemoc i rezygnacja. Wyziera z każdego gestu, choćby starali się z całej mocy pokryć je wesołością, animuszem i rozbudowanymi anegdotami.

I właśnie to rozdarcie - między opowiadaną wesoło historią, a smutkiem zapisanym w ruchach - dwoje aktorów BTL pokazuje wyjątkowo sugestywnie. Ryszard Doliński i Sylwia Janowicz-Dobrowolska grają wspaniale i przejmująco dwoje ludzi - samotnych, zawstydzonych, nieporadnych, zmagających się z bolesną codziennością. Emocje zagrane są tu na najwyższej nucie - poprzez drobne gesty, oddające ich codzienną udrękę, przytłoczenie. Tu zwykłe wydawałoby się zaciśnięcie ust, skubanie kapelusza, pochylenie ramion - jest aktorstwem najwyższej miary.

Fikcja wcale nie mała

Nie zdradzimy, na czym polega - wedle słów Andrieja "mała fikcja, drobny retusz, ubarwienie" ich życiorysów, wychodzenie na jaw owych ubarwień to jedna z przyjemności oglądania spektaklu. Niech tylko próbką skali retuszu będzie fakt, że Andriej dla potrzeb opowieści w kawiarni swoją żonę uśmiercił, a wielki przyjaciel Soni raczej na to miano nie zasługuje.

Najważniejsi w tej historii są oni oboje: Sonia i Andriej właśnie, ich przerażenie samotnością, ich czasem smutna, czasem zabawna autokrytyka (bowiem pod koniec siebie samych nie oszczędzają). Ale gdzieś między wierszami dowiemy się też, jak, już w innej rzeczywistości, potoczyło się (lub raczej: mogło się potoczyć) np. życie sióstr Andrieja czy wujaszka Wani.

Świetny, skreślony iście po czechowowsku portret ludzi, dla których życie stało się za trudne, marzenia i wyobrażenia boleśnie zderzyły się z prozą życia. I choć spektakl mówi o czasach bez mała sprzed stu lat - jest uniwersalny. Wielu może przejrzeć się w nim jak w lustrze.

Dziś do teatru

Najnowszy spektakl Białostockiego Teatru Lalek "After Play" (w przekładzie Anny Wołek i scenografią Julii Skuratovej) oglądać można jeszcze dziś (7.09) o godz. 18 oraz 20 i 21 września o godz. 18

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji