Artykuły

Kto tu wpuścił "Obłąkanego"?

"Obłąkany, czyli upadek III Rzeszy" w reż. Małgorzaty Siudy w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Na sąsiedniej szpalcie złoszczę się na ahistoryzm teatrów [w "Ósmym dniu tygodnia" w Starym Teatrze w Krakowie - e-teatr]; tu - żeby nie było za łatwo - dopowiem, że sam dla siebie szacunek dla historii też nie bywa cnotą. Co podkusiło dyrekcję Lubuskiego Teatru, żeby wstawić na scenę opus Herberta Bergera "Obłąkany"? Pisarz chciał poruszyć sumienia rodaków, zaklinając symboliczny koniec III Rzeszy w obraz austriackiego zakładu dla szalonych czekającego na przyjście Sowietów. Skuteczność tego wstrząsu była jednak z zasady wątpliwa.

Berger poza przypisaniem każdej postaci jednej z typowych wojennych traum (i pasującego do niej języka) nie miał żadnej koncepcji na dramat. Grupka wariatów w kaftanach lub bez nich snuje się po scenie, głosząc w kółko refreny wizytówki; mowa ich zjeżdża już to w wymyślną groteskę, już to w patos - nigdy wszakże nie sięga po coś, co byłoby choć ździebko nieoczywiste. Rzecz była z góry nie do uratowania. I nie wiem, czy należy oddawać sprawiedliwość wysiłkom realizatorów - ofiarnym - skoro zasadnicze wątpliwości budzi cel.

Bo po cholerę opowiadać dziś zielonogórskiej widowni, że komuś ręka sama skacze w hitlerowskim pozdrowieniu? Że ktoś (poruszająca Tatiana Kołodziejska) czeka na syna, który już nie wróci, a ktoś inny ma syndrom stawania na baczność? I to opowiadać w sposób równie stereotypowy? Żeby odfajko-wać temat słuszny, ale śmiertelnie już obojętny? Czy żeby wpisać sobie w kroniki "światową prapremierę"? A przecież to, że dotąd nikt nie wpuścił "Obłąkanego" na scenę, powinno dać do myślenia, nieprawdaż?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji