Artykuły

Zrzędność i przekora

Po ostatnich wielkich wzruszeniach jakie przeżyliśmy w telewizyjnym teatrze należała się widzom komedia, farsa, coś lekkiego. Niestety, w polskim teatrze zasadą się już stało, że jak repertuar lekki to waga artystyczna produktu też lekka. Na szczęście znów zetknęliśmy się z wyjątkiem.

Andrzej Łapicki jako reżyser wczorajszego, mało znanego Fredry oparł się na aktorstwie aktorów i dobrze zrobił. Wiesław Michnikowski i Bronisław Pawlik stworzyli typy i dali koncert gry na pograniczu karykatury, farsy i komedii dell'arte. To było naprawdę bardzo śmieszne, bardzo dobre i dość niezwykłe w naszym teatrze, gdzie nikt nie umie grać farsy. A Michnikowski potrafi! Jak się okazało (gdy nie musi grać starego subiekta) także i Pawlik gra wspaniale, swobodnie i z pełnym efektem jakiegoś polskiego Pantalone czy Dottotre (to są typy z włoskiej pantomimy).

Jako Colombina objawiła się znana już od najlepszej strony Joanna Szczepkowska. Ta doskonała aktorka nieczęsto jest w stanie pokazać pełnię swoich możliwości.

Tutaj była inna, nie tylko śliczna, ale także i komiczna w swojej niebezpiecznej zapalczywości. Sekundował jej jak mógł, nawet nieźle, Mirosław Konarowski. To statyczne, zrobione "na siedząco" przedstawienie było żywe i ruchliwe dzięki Barbarze Borys-Damięckiej, bezsprzecznie najlepiej montującej w TV przedstawienia teatralne.

Tak więc wolność od pseudorealizmu, farsowo-cyrkowa swoboda oraz talent aktorów przy prostocie środków inscenizacyjnych dały w sumie śmieszne i doskonałe widowisko teatralne, takie, jakich z zasady robić u nas nie umiemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji