Artykuły

Ciotunia

Ma rację Słojewski kiedy pisze w programie teatralnym (a warto cały ten program przestudiować, piszą w nim poza tym o Fredrze J. Krzyżanowski, T. Syga, k. T. Toeplitz, a każda wypowiedź prowokuje do dyskusji - więc tu ukłon dla redaktora programu Anny Boskiej) - ma więc rację Słojewski iż "Ciotunia" Fredry, wystawiona na scenie warszawskiego Teatru Polskiego, "jest sztuką smut­ną". Bo wątek Aliny i jej ukrywającego się męża (pojedynek czy udział w Powstaniu Listopadowym?) można raczej w dramat niż w komedię rozwinąć, zaś wątki i postaci pozostałe - są bardziej smutne niż wesołe: różne "zdefektowa­ne" lub "zakompleksione" postaci, i byłoby po prostu nieładnie śmiać się z ich losu i z ich figur. A jest tam prze­cież panna Flora, rezydentka, wcale roz­garnięta jak na swój stan, postać o za­datkach na większy format, chociaż w sztuce, drugorzędna. Jak tu się śmiać z losu innych rezydentów w szlacheckim dworku młodej wdowy Aliny, z 50- letniej panny Małgorzaty - "Ciotuni" - żałośnie pretensjonalnej, marzącej o spóźnionych przygodach miłosnych i nawet byle jakim mężu, nie wyklucza­jąc równie żałosnego Szambelana. Po­klepuje się tę "Ciotunię"'pobłażliwie po ramieniu, że wprawdzie nie arcydzieło, ale to "jednak Fredro" a przecież gra się ją nie jak komedię lecz farsowo, wymyśla dla niej mnóstwo podpórek i szczudeł z farsy rodem, mordując po­stać po postaci. Za jaką cenę? Za cenę śmiechu? Zgodnie z przewidywaniami Słojewskiego widownia jest smutna i znudzona. A gdyby tak pozostawić każdej z tych "śmiesznych" postaci chociaż jeden jakiś ludzki rys tak, byśmy odbierali nie płaskie przygody bezdusznych kukieł ale jakieś powikłane - mo­że i zabawnie, jeszcze lepiej, gdy intry­ga zabawna splata się z losami dramatycznymi - ludzkie historie. Teatr uparł się jednak grać (czy wręcz "nagrywać") farsę, mimo że jest tu przecież mate­riał na komedię charakterów.

Więc jest jeszcze smutniej bo grają aktorzy których lubi się i ceni od lat - Justyna Kreczmarowa (Małgorzata), Hanna Zembrzuska (Flora - ale jaka?), Stanisław Jasiukiewicz (Szambelan - jedyna z "farsowych" postaci o wyraź­nym rysunku) oraz - młodszy od nich znacznie - Andrzej Antkowiak, w któ­rego Zdzisławie więcej rysów Sułkow­skiego niż szlachetki-intryganta. Kry­styna Królówna (Alina) i Jerzy Piwo­warczyk (Edmund) niewiele mają do powiedzenia w warstwie komediowej, to inny plan; ale nudzą "serio" z takim samym powodzeniem jak ich partnerzy "farsowo". Sprzyjają tej nudzie obojętne emocjonalnie dekoracje, dziwi niekiedy (jak u Małgorzaty) przepych kostiumów (skontrastowany z szarością i kostiumu takiej przecież samej rezydentki Flory).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji