Artykuły

Telewizyjny Kalejdoskop

Z bogatego zestawu świątecznego, w którym dominował program artystyczny, najwdzięczniejszą bodaj dla twórców i telewidzów okazała się inspiracja XIX-wieczna. Był więc "Pan Geldhab" - komedia obyczajowa - Aleksandra Fredry, nowela filmowa - "Poczmistrz" w/g Puszkina i nieco już późniejszy, bo z przełomu XIX i XX wieku - "Anatol", wiedeński bonvivant, przedstawiony w czterech jednoaktówkach, w czterech romansowych przygodach.

Potrafimy robić świetne filmy telewizyjne. Przykładem - "Poczmistrz" A. Puszkina, z romantycznym klimatem opowiadania zręcznie zamienionego w scenariusz przez St. Stawińskiego, noweli o melancholijnym życiu na rosyjskiej prowincji, jaskrawych kontrastach społecznych, dramacie osamotnionego ojca, o prawdziwej miłości i złudzie. Prawdziwa, łączyła poczmistrza z córką, złudną była przygoda wiejskiej dziewczyny z oficerem dworakiem. Wspaniałą kreację w tym filmie, postać ojca dziewczyny, owego nieszczęsnego poczmistrza stworzył K. Fabisiak. Jego śliczną, a samolubną córką była T. Tuszyńska, oficerkiem - uwodzicielem - A. Łapicki.

Umiejętność inscenizacji, wyczucie artystyczne w odczytaniu liryki Puszkina potwierdzają, że mamy szczególny dar przenoszenia na scenę lub ekran XIX-wiecznej sztuki rosyjskiej, obfitego źródła w inspirowaniu naszych aktorów i reżyserów.

Cóż dopiero Fredro. Walory poezji i komizmu, zawsze mocno w jego sztukach uwypuklona warstwa obyczajowa niezmiennie stanowią dla naszych teatrów najwdzięczniejszy repertuar. Teatr Telewizji przedstawiając "Pana Geldhaba" dał nam więc jeszcze raz piękne widowisko sceniczne, w którym w roli tytułowej wystąpił J. Świderski. Pan Gelhab, posiadacz ogromnej fortuny usiłował przydać rodowego blasku bogatej rodzinie, wydaniem posażnej córki za księcia. Rzecz znana - bez skutku. Ale te ojcowskie perypetie i rodzinne niepowodzenia (w odróżnieniu od klęski poczmistrza) nikogo z telewidzów nie zasmuciły. Przegrana starego, fiasko kombinacji matrymonialnej dały nam tylko pyszną zabawę i pogląd na obyczaje z czasów hrabiego Fredry - w porównaniu z dzisiejszymi. Bo kto dziś ugania się za herbem w rodzie? Chociaż... za fortuną i tytułami - owszem.

Z minionego programu odnotujmy więc jeszcze "Anatola" - czyniąc to nie tyle dla samej sztuki, w gruncie rzeczy płyciutkiej i przebrzmiałej - co dla kreacji Cz. Wołłejki w roli wiedeńskiego dandysa, uwikłanego w przygody z kapryśnymi pięknościami sprzed lat. Zresztą w tej materii zmieniło się tło, zmienił się repertuar uwodziciela i typ partnerki. Niespodzianki i kaprysy przelotnej miłości zostały.

Dwa słowa o kapitalnym widowisku: "Trzy żywioły", filmie telewizyjnym, tak fascynującym, że ten pokaz wdzięku, niezwykłej choreografii i pięknej scenerii z przyjemnością będziemy oglądać... ilekroć telewizja do niego wróci. Bo ten gatunek rozrywki nie traci przy powtórce. Byłby też - naszym zdaniem - właściwą propozycją na eksport, w wymianie programów w Inter- i Eurowizji.

Kilka słów o programie bieżącym. Dziś zapraszamy na "Gawędę o współczesności" - prof. dr K. Grzybowskiego, jutro zaś na "Spotkanie z pisarzem" - Julianem Przybosiem. Ponadto radzimy obejrzeć komedię Stanisława Tyma - "Nie ma takiego problemu", utwór żartobliwy i ironiczny, o ludziach uwikłanych w przeróżne perypetie za przyczyną dziwnego listonosza. Dużo nieporozumień, oczywiście, wprowadzanych przez autora celowo, z myślą o dobrej zabawie i ukazywaniu w tym świetle ludzkich postaw.

Zachęcamy także do poznania I części filmu radzieckiego: "Serce matki", poświęconego rodzinie młodego Lenina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji