Artykuły

O cesarzu, który chciał być człowiekiem czyli "Romulus Wielki"

Mówiąc najprościej jest to przypowieść o człowieku, który postanowił zostać sędzią własnego państwa. Ów człowiek, imieniem Romulus,cenił nade wszystko wartości najprostsze i najbardziej ludzkie,a państwo,w którym wypadło mu żyć,czyli cesarstwo rzymskie,miało na sumieniu tak wiele przestępstw i zbrodni,że zdaniem owego Romulusa zasłużyło na karą śmierci. Obmyślił więc Romulus bardzo dziwny i niezrozumiały dla nikogo plan działania. Ożenił się z córką cesarza,a zostawszy cesarzem - nie robił nic,choć sprawy jego państwa wyglądały coraz gorzej. Pomyślał bowiem chytrze,że kiedy zwykły człowiek nie robi nic,nie ma to żadnego znaczenia,zaś nic nie robiący cesarz doprowadzi w końcu do upadku swoje cesarstwo. Tak przeszło dwadzieścia lat,w których cesarz Romulus jadł,spał i zajmował się hodowlą drobiu. A po dwudziestu latach napadł na państwo rzymskie Odoaker,wódz barbarzyńskich Germanów,ale i wtedy nie zmienił Romulus swojego zachowania. Odrzucił jedyną możliwość uratowania Rzymu przez wydanie swej córki za fabrykanta spodni,który obiecał za taką ceną wykupić państwo rzymskie z rąk Odoakra. Oskarżony o zdradę,ujawnił swój plan i wystąpił jako oskarżyciel i sędzia Rzymu. O mało z tej okazji nie zginął, ale spiskowców spłoszyła wiadomość o nadejściu wojak nieprzyjaciela. W talki sposób spełniło się marzenie Romulusa i cesarstwo rzymskie przestało istnieć. Ale w tym miejscu komplikuje się opowieść o dziwnym cesarzu Romulusie, który chciał zniszczyć własne państwo. Bo Romulus nie pomyślał wprawdzie o tym,co powstanie na gruzach cesarstwa rzymskiego,ale poczuł się bardzo nieswojo,kiedy Odoaker ukazał mu przyszłość germańskiego imperium. Bo jakiż sens miało zniszczenie Rzymu,skoro państwo,które w to miejsce powstanie,będzie jeszcze bardziej zbrodnicze i okrutne? Co począć z sobą,z Rzymem,z imperium germańskim,z przyszłością świata? Nad takimi sprawami zastanawiają się obaj wodzowie wrogich narodów,zbratani wspólnym celem i miłym odkryciem,że obaj są przypadkiem hodowcami kur. Może połączyć oba państwa,stary kulturalny Rzym i młodą - barbarzyńską Germanię,w jedno pod wodzą "mądrego i ludzkiego" Romulusa. jak proponuje Odoaker? Ale Romulus dosyć ma władzy cesarskiej i bardziej niż stanowisko cesarza odpowiada mu emerytura,którą otrzymał od Odoakra. Zaś Odoaker zostanie królem rzymskim i spróbuje "mądrze urządzić świat",dopóki nie zamorduje go jego bratanek Teodoryk,"ideał Germanina", który marzy o panowaniu nad światem. Taka jest najkrócej opowiedziana,treść drugiej sztuki Durrenmatta,którą wystawił Teatr Dramatyczny. Podobnie jak "Wizyta starszej pani" jest ona wieloznaczna i dyskusyjna,jak o tym świadczy ilość sporów,podejrzeń,niepokojów,polemik i rozpraw,jakie potrafi wywołać. "Moją,nie zawsze szczęśliwą namiętnością,jest chęć przedstawiania na scenie bogactwa i różnorodności świata. Dlatego też sztuki moje są często wieloznaczne i zdają się gmatwać całą sprawę. Wkradają się także -nieporozumienia, wynikające stąd,że w kurniku moich dramatów szuka się jajka wyznania,które uporczywie wzbraniam się złożyć" (Theaterprobleme). Pomimo takiego wyznania autora,krytyk musi zająć się poszukiwaniem owego jajka,jeśli nie z obowiązku,to z ciekawości i przekory w stosunku do innych odkrywców. Centralnym problemem sztuki - powtórzmy za Andrzejem Wirthem,który Romulusowi poświęcił rozprawę socjologiczną,jest determinizm historyczny. Istotnie - z Romulusa wynika,że świat jest urządzony fatalnie. Cesarstwo rzymskie jest zbrodnicze i złe,ale państwo,które stworzą Germanie będzie jeszcze gorsze. Czy mają wobec tego jakikolwiek sens zmiany zachodzące na świecie? Z Romulusa wynika,że,oczywiście,nie mają sensu. "Konieczności historyczne" -są zatem złe i nic dobrego nie wróżą światu. A człowiek,jak wiadomo,nie ma nad nimi żadnej władzy.("Nie mamy żadnej władzy nad tym,co było,ani nad tym,co będzie" - mówi główny bohater sztuki). Człowiek może co najwyżej zechcieć współdziałać z koniecznością,jak Romulus lub jak Odoaker. Jak Romulus w znaczeniu pasywnym,tzn. pomagać przez niesprzeciwianie się złu.("Nie chciałbym przeszkadzać biegowi historii"). Albo jak Odoaker w znaczeniu aktywnym, tzn. próbować urwać złej historii kilka lat "pokojowej pracy",dla szczęścia ludzkości,choć z góry wiadomo,że historia o tych latach zapomni,bo jej bohaterem zostanie nie Odoaker,ale Teodoryk. "Szansa na rozsądne działanie i,na (zawsze) ograniczony,bo historyczny postęp" - jak określa Wirth końcowy program obu działaczy - jest jak z tego widać dosyć ograniczona i beznadziejna. Marksiści,na których się Wirth z tej okazji powołuje - nie tak,jak wiadomo,pojmują współpracę z historyczną koniecznością: są w stosunku do niej znacznie bardziej wymagający i agresywni. Nie jest to, oczywiście,winą Durrenmatta,tylko Wirtha,który wszystkich faworyzowanych przez siebie chciałby wtłoczyć do "socjalistycznej pedagogiki". Może to i chytre,ale niepotrzebne skoro zostało powiedziane,że różne gatunki zwierzyny nadają się do konsumpcji i nie ma potrzeby udowadniać,że żyrafa jest kogutem,żeby ją wolno było zjeść. Wirth tłumaczy bezsilność i niepowodzenie obu historycznych bohaterów "niehistorycznej komedii" Durrenmatta ich "pomyłką w wyborze konieczności". Nieprzewidziane klęski wynikają zazwyczaj z jakieś pomyłki. Ale ani Romulus,ani Odoaker nie popełnili żadnej pomyłki. Romulus nigdy niczego nie wybierał,ani razu nie pomyślał o tym,dla jakiej idei czy przyszłości powinien zginąć Rzym,albo czy nie dałoby się jednak zmienić jego charakteru i historii w sposób bardziej umiarkowany.Dlatego,kiedy w końcowej scenie przyznaje,że to co zrobił,było absurdem,i radzi Odoakerowi by postarał się zastąpić "nonsens czymś sensownym" - wydaje się nagle kimś innym i nieoczekiwanym. Jedyna pomyłka,o jakiej można tu mówić,dotyczy losu samego Romulusa, który spodziewał się śmierci a dostał emeryturę. Tak samo nie ma żadnej "pomyłki" w działaniu Odoakra,który znacznie lepiej niż Romulus zna się na historii i jej koniecznościach oraz na psychologii jednostki. Obaj są bezsilni i śmieszni,bo do naprawy świata,uzbrojeni w idee,które nikogo nie obchodzą,bo są sprzeczne z historyczną tendencją ich narodów. Rzymianie pragną zachować państwo rzymskie,a Romulus chce je zniszczyć. Germanie dążą do panowania nad światem,a Odoaker chciałby ich uszlachetniać w sposób pokojowy. Dlatego obaj muszą działać w tajemnicy i samotnie,bo mimo naiwności zdają sobie sprawę,że na "poparcie mas" nie ma co liczyć. Nigdy żaden naród ani żadna zdrowa na umyśle jednostka( z wyjątkiem zwolenników anarchistycznych doktryn)nie chciała zniszczyć własnego państwa. Najlepsi chcieli je poprawić, najgorsi korzystali z jego słabości. U Durrenmatta nie najlepszych ani najgorszych. Są ludzie zwykli,tj.patrioci z nawyku,z funkcji,z sytuacji w jakiej się znalazła "ojczyzna".

Ani jeden z nich nie poparł idei Romulusa. Na odwrót kiedy się o niej dowiedzieli,chcieli go zabić.Podobnie jak Teodoryk zabije niedługo Odoakra. Bo poparcie Germanów ma Teodoryk a nie Odoaker. Odoaker mówi o bratanku:"Marzy o panowaniu nad światem, a lud marzy razem z nim. Dlatego musiałem przedsięwziąć tę wyprawę. Przeciwstawiłem się samotnie memu bratankowi,poetom,opinii publicznej,ale musiałem ulec".Samotne działanie nie jest działaniem historycznym,bo wódz narodu działając samotnie,nie może zdziałać nic takiego co by miało wpływ na historię. Gdybyż to przynajmniej byli czarodzieje! Ale jedyna "czarna magia", jaką uprawiają,to wylęgarnia drobiu. I tacy ludzie chcieli zmienić świat,a krytycy państwa socjalistycznego zastanawiają się poważnie,dlaczego im się to nie udało! Można by też uważać,że najważniejsze w "Romulusie"jest pytanie,jak się powinien zachować człowiek w świecie,który jest zły i skazany na zagładę,i którego już nic nie może uratować. Czy taka świadomość zwalnia człowieka od odpowiedzialności i działania,a przyjąwszy postawę "niesprzeciwiania się biegowi historii",czy można być w zgodzie ze sobą,z historią i światem? A jak zrozumieć "ideę" romulusowego kurnika? Czy kurnik jest pozorem który w ludzkich oczach ma zamaskować irydionowy plan cesarza? Czy może chodzi autorowi o symboliczną propozycję "konkretnego zajęcia dla człowieka w czasie,kiedy wielkie idee,pojęcia i zajęcia okazują zbyt ryzykowne i zbyt mało rentowne jak o tym

świadczy przykład Emiliana. A może ów kurnik,którym zajęli się obaj władcy,jest po prostu jedynym ludzkim,konkretnym i osiągalnym celem,skoro cele ogólniejsze i większe są nieosiągalne jak zamek Kafki? Dyskusja może też dotyczyć przeciwstawnych postaw moralnych Emiliana i Romulusa. W takiej samej historycznej sytuacji jeden z nich "przeżył rzeczy najcięższe",był torturowany,a drugi "jadł,pił,spał i hodował kury". Jeden zdobył się na ofiarę najwyższą - odstąpił narzeczoną fabrykantowi spodni,bo nie widział już innego sposobu ratowania ojczyzny,a drugi oświadczył,że chętnie sprzedałby rzymskie imperium za garść sestercji,ale "nie przyjdzie mu na myśl szachrować własną córką". Jeden przypomina w swej bezgranicznej gotowości patriotycznej najszlachetniejsze wzory polskiej literatury niepodległościowej,a drugi jest zwolennikiem formuły odwrotnej:że nie obywatel dla państwa,ale państwo dla obywatela. Który z nich ma rację i jak tę rację określić? Etycznie,politycznie,ideologicznie? A może ani jeden? Może należałoby postąpić inaczej niż jeden i drugi? Jak rozstrzygnąć ten spór? Przy pomocy kompasu ideologicznego? Szkoda gadać. Bo właśnie krytycy opatrzeni tym samym kompasem pogubili się w gąszczu durrenmattowych problemów. Np. Stefan Żółkiewski wyraża się o Durrenmatcie z uznaniem jako o pisarzu mówiącym "o konkretnym,historycznym tragizmie sytuacji społecznej współczesnego człowieka" i "szukającym winnych tej tragedii". Zaś Jaszcz wyczytał ze sztuk Durrenmatta tylko "Wielką Kapitulację","pesymizm,niewiarę w jakikolwiek postęp,skrajny relatywizm historyczny". Myślę,że trzeci krytyk marksistowski dowiódłby z łatwością Żółkiewskiemu,że np.Camus,którego Żółkiewski przeciwstawia Durrenmattowi jako przedstawiciela "filozofii rozpaczy, ahistoryczności,absurdu bytu,irracjonalności natury człowieka i życia",zajmuje w "Dżumie" o wiele bardziej "racjonalistyczne,humanitarne i historyczne stanowisko" wobec zadań człowieka w sytuacji dżumy niż Romulus wobec katastrofy Rzymu. Albo,że "Upadek",o którym Żółkiewski jest tak niedobrego zdania,zawiera pogodniejszą ocenę grzechów współczesnej ludzkości niż np."Małżeństwo pana Missisipi". Ten sam krytyk marksistowski dowiódłby potem Jaszczowi,że w "Romulusie" można doszukać się również treści wcale "optymistycznych,pozytywistycznych i głoszących wiarą w postęp",jak to już próbował udowodnić nie marksista Wirth.

*

Wydaje mi się,że Jan Świderski nie wybrał żadnej z proponowanych przez Durrenmatta i zawartych w utworze możliwości rozumienia i interpretowania Romulusa. Diirrenmatt pisze o Romulusie: "...to człowiek bystry, wolny,ludzki,świadomy,ale przy końcu człowiek,który z jak największym hartem i bez oglądania się na cokolwiek idzie naprzód i nie lęka się żądać od innych rzeczy absolutnych. To niebezpieczny typ,który zaangażował się bez reszty,i to właśnie jest straszne w tym królewskim hodowcy drobiu,w tym przebranym za błazna sędzi świata,którego tragedia polega na komediowym zakończeniu,na jego przejściu na emeryturę i który - na tym właśnie polega jego wielkość - ma dość rozsądku i mądrości,aby tę emeryturę zaakceptować".

Świderski zagrał coś zupełnie innego. Jego Romulus to nie jest groźny maniak idei,którego tragedia polega na komediowym zakończeniu. To cesarz,który chciałby za wszelką cenę żyć jak człowiek. Właśnie jak człowiek,a nie jak cesarz. Chciałby do woli zjeść,pospać,zajmować się bez przeszkód swoim kurnikiem,nie tylko z zamiłowania,ale z powodów praktycznych,bo kurnik to ekonomiczne źródło wyżywienia. Poza tym kocha córkę i Emiliana i szanuje ich szlachetny patriotyzm,choć go w teorii wyszydza. Nie znosi bowiem wielkich spraw,problemów,idei i czynów,które przeszkadzają mu żyć po prostu. Demaskuje je zawzięcie i z każdej okazji,zdziera pozory z pojęć mających zatwierdzoną reputację,narażając się ludziom,którzy nie mają nic,oprócz pozorów."Cała twoja zręczność polega na tym,aby każdą myśl obalić dowcipem,tak,abyś się mógł ze wszystkiego wykręcić" - zarzuca mu żona. Istotnie - bardzo się chce wykręcić z ceremoniału i obowiązków cesarza. Jest humanistą w znaczeniu najbardziej elementarnym: chciałby przywrócić życiu jego najprostsze uroki i wartości. Jest filozofem,który wyżej ceni jajko złożone przez kurę,od popiersi swoich cesarskich przodków,zrobionych przez sławnych mistrzów. Nie czuje się niczym związany z tradycją,z panującą moralnością,z obowiązującymi zasadami ani z obowiązkami wynikającymi z jego cesarskiej godności. W widzu rodzi się podejrzenie: w jaki sposób i za jaką cenę uzyskał taką niezależność?

Bo wbrew opinii otoczenia nie jest to idiota ani cyniczny błazen,za jakiego chciałby uchodzić. To człowiek,który rozumie więcej niż inni i lepiej niż inni zdaje sobie sprawę,że jest cesarzem mocarstwa,które wstąpiło na arenę historii,żeby na niej zginąć. Żadnemu cesarzowi nie wolno być tylko człowiekiem,a zwłaszcza w takiej sytuacji. Trzeba było coś wymyślić dla uratowania praw człowieka na stanowisku cesarza. I Romulus wymyślił ideę,która zgadzała się z jego oceną moralną Rzymu. Zamianował się sędzią własnego państwa i postanowił zostać sprzymierzeńcem historii,która wydała wyrok zagłady na rzymskie imperium. Uważał to zapewne za najlepszy kawał ze wszystkich,jakie wymyślił,będąc cesarzem. Cesarz,uzbrojony w taką ideę,może się czuć wolny od obowiązku jakiegokolwiek działania. Jest usprawiedliwiony przed sobą i przed historią. Może nie robić nic,może żyć jak wolny człowiek.Tak pojęta idea świetnie przylega do postawy Romulusa,demaskującej wszelką ideowość. - Chcecie pozorów - to je macie - może powiedzieć Romulus-Świderski. Oto idea,którą przyjąłem tylko dlatego,że pozwala mi nic nie robić,a ma ona więcej pozorów słuszności i argumentów we własnej obronie,niż wszystkie wasze ideologie, za które dajecie się torturować i które paskudzą wasze życie. A ja osobiście zyskałem dzięki niej dwadzieścia lat życia,w których mogłem robić to,co mi się podobało. - Idea-Romulusa jest wiec zarazem kpiną z wszelkiej ideologii.

Do każdej idei można dorobić legendę. Romulus opowiedział ją swojej małżonce(której nie znosił,bo cierpiała na zupełny brak poczucia humoru)w scenie trzeciego aktu,kiedy Julia postanowiła ratować ucieczką własną osobę wraz z przedstawiającymi jeszcze wartość resztkami Rzymu. Wyznał, że ożenił się z nią po to,żeby zostać cesarzem i zniszczyć Rzym. A Julia jest oburzona tą "niesłychaną blagą",która postępowaniu Romulusa ma "nadawać pozory jakichś politycznych celów". Takiego to Romulusa,który wymyślił sobie ideę,żeby będąc cesarzem móc pozostać wolnym człowiekiem - zagrał Swiderski. Jest stary,bo ma już za sobą dwadzieścia lat panowania,i bo za jego błazeńską mądrością kryje się nie byle jaka znajomość życia. Zewnętrznie można go opisać słowami poety:

...szlachcic-pół, pół-król,pół-Kato.

Pół-wariat,a pół-syn Cezarów Romy;

Maleńki starzec,półłysego czoła,

Ojciec,który miał córkę pół-anioła.

W pierwszym akcie jest rozdokazywany,figlarny i infantylny. Zgodnie z instrukcją autora gra tak,żeby nic po nim nie poznano.(Durrenmatt zapomniał,że literatura przyzwyczaiła ludzi,żeby w wariatach i błaznach domyślać się "filozofów").

W tym akcie dzieją się ważne rzeczy. Z frontu przybywa prefekt konnicy z ważnymi wiadomościami,które wywołują wzburzenie na dworze i liczne interwencje u cesarza. Antykwariusz,handlujący dziełami sztuki,ogląda i skupuje popiersia sławnych Rzymian,rozstawione w komnacie cesarza. A Romulus je śniadanie.Je smakowicie i żarłocznie, pieszczotliwie obracając w ręku jaja własnego chowu. Ma przy tym minę chytrego idioty,który nie da sobie przeszkodzić w czymś,co mu sprawia przyjemność. Jedyne,co potrafi zaabsorbować jego uwagę w czasie posiłku - to sprawozdanie służącego,ile jajek kury zniosły tego poranku. W pewnym stopniu wydaje się być także zainteresowany sprzedażą popiersi,bo za uzyskane pieniądze można będzie kupić pokarm dla kur. Kiedy dostał wreszcie monetę za hurtowną sprzedaż wszystkich cesarskich biustów, zachowuje się jak dziecko, któremu się zdaje,że to ono oszukało kupującego. Świderski pokazał w tym akcie świetnie podpatrzone studium zdziecinniałego i żarłocznego starca,który niezupełnie już panuje nad odruchami własnego ciała. Jego oczy i twarz ożywiają się na widok jedzenia i kiedy jest mowa o kurniku. Ale kiedy zmuszają go do mówienia o sprawach państwa,twarz nabiera wyrazu wysiłku i zmęczenia,oczy zazwyczaj filuterne martwieją,dolna warga opada,lewa ręka opuszcza się w konwulsyjnych drgawkach - cesarz wydaje się nieobecny.

W następnych aktach postać Romulusa oczyszcza się z patologicznych cech,które miały zamaskować jego tajemnicę w pierwszej prezentacji. Sytuacja,w jakiej znalazło się imperium,zmusza go do działania,które nie jest wprawdzie działaniem historycznym,ale pozwala głębiej ukazać prawdziwy charakter cesarza. Kiedy w drugim akcie Romulus dowiedział się o "uchwalonym" przez wszystkich małżeństwie jego córki z fabrykantem spodni,odciąga ją od niego i stawia obok Emiliana ruchem tak naturalnym,że prawie niedbałym. Nie jest to gest spiskowca,któremu chcą udaremnić zamach,ani polityka,któremu chcą zepsuć grę. Jest to naturalny odruch uczciwego taty,który nie pozwoli kupczyć własnym dzieckiem. Sytuacja jest patetyczna,ale on nie potrafi i nie chce się do niej dostosować. "Zupełnie nie potrafię być tragiczny" - mówi wieczorem tego dnia. Nie mógłby zapewne nigdy jak Agamemnon ofiarować bogom córki,nawet za cenę upadku Troi.

Ale kluczem do roli Świderskiego jest zwłaszcza 3 i 4 akt - scena ze spiskowcami i rozmowa z Odoakrem. Do pierwszej z tych scen zgłasza pretensje Wirth,który występuje u nas w charakterze ambasadora Durrenmatta. Wirth chciałby,żeby Romulus był w tej scenie groźnym fanatykiem idei,a Romulus Świderskiego jest raczej zażenowany sytuacją,która zmusza go do publicznego zagrania i wygrania swej "idei". Taki już ma charakter(z winy autora),że nie cierpi scen patetycznych i tragicznych. Dlatego Świderski odgrywa tę scenę tak,jak gdyby Romulus był aktorem,który zmuszony jest zagrać rolę sędziego Rzymu,choć mu ona nie "leży". Wydaje się,że jest to jedyna scena,w której Romulus czuje się naprawdę błaznem. W tej scenie aktor okazał się chyba subtelniejszy od autora. Toteż widz przyznaje mu na końcu słuszne prawo do odpoczynku,z którego z gorliwością sybaryty korzysta.

Natomiast prowadzony po tej samej "ludzkiej" linii czwarty akt - bardzo się Wirthowi podoba. Mnie także. Wirth chwali Romulusa za męstwo,godność, pogodę,z jaką przyjmuje swój los,i za "żarliwą satysfakcję",z jaką wypowiada ostatnie słowa. To zupełnie zrozumiałe - przy tak ryzykownym kawale mogło się skończyć o wiele gorzej. A skończyło się wcale nieźle. Romulus pozbył się za jednym zamachem rzymskiego imperium,funkcji cesarza,kłopotliwej idei - a więc wszystkiego,co mu przeszkadzało żyć zwyczajnie i zgodnie z własną potrzebą. Zachował natomiast kurnik,który wraz z willą Lukullusa dostał w podarunku od Odoakra,i na dodatek otrzymał emeryturę najwyższego stopnia,jakiej u nas nie mają jeszcze nawet najbardziej zasłużeni. Miał więc słuszne powody do zadowolenia. Bo Świderski zagrał takiego właśnie Romulusa,który będąc cesarzem chciał być tylko człowiekiem, który nie znosił pozorów,ale sam był zmuszony posłużyć się pozorem idei,żeby uzyskać prawo do zwykłego życia. Dlatego wydawał się najszczęśliwszy w ostatniej scenie,kiedy wyzwolił się ze wszystkiego,co przeszkadzało mu żyć po prostu,a zachował to,co do takiego życia potrzebne. Rola Świderskiego zasługuje na szczególną uwagę,jako znakomite studium psychologiczne bardzo skomplikowanej postaci i jako próba niezwykle oryginalnej,twórczej i dyskusyjnej interpretacji bohatera,który w dziele autora jest pełen niekonsekwencji. To nie jest Romulus Durrenmatta,ale z pewnością nie mniej ciekawy i Wielki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji