Artykuły

Obejrzeli

Mirosław Żuławski, pisarz:

Dokonałem pewnego telewizyjnego odkrycia: przez cały tydzień unikałem oglądania głównych pozycji programu, a wyłapywałem na chybił trafił na jego obrzeżach drobiazgi i popychadła, nieraz zaznaczone jedynie jako "program publicystyczny" lub "film dokumentalny". I ku mojemu zdumieniu okazało się, że wiele z tych pozycji - zwłaszcza w Dwójce - jest o wiele ciekawszych, a na pewno wzbogacających poznawczo od tych, które zajmują miejsce w porach największej oglądalności. Na przykład program "Zwyczajni i niezwyczajni" o bohaterach, co ratowali a to płonącą ciężarówkę z butlami gazowymi, a to o staruszku, co tonął w sadzawce, bo rzucił się ratować żonę, która poślizgnęła się, płucząc pranie. Albo "Paryż lata 60., lata 90.", gdzie naprawdę znakomita Christine Ockrent pokazuje, jak można z sensem, bez skrawka notatek i bez tego rodzimego "y, y, y, y" zawrzeć polityczną panoramę 30 lat w inteligentnej syntezie. Albo reportaż o Łemkach, po którym chciałoby się zawołać: jeszcze, jeszcze! Albo portret Jana Kotta - choć nie wiem jakim prawem mówiono o nim jako o Kocie - a także "Polska Kronika Ogórkowa", bo lubię dowcip i humor intelektualny, a jestem nieprzemakalny na lejący się z telewizora humor postmodernistyczny w stylu "talk-show".

Kątem oka nie mogłem nie zauważyć wtargnięcia na mały ekran filmu francuskiego czasami dwukrotnie w ciągu dnia, co stanowi jakieś odbicie od telewizyjnych felietonów amerykańskich, w których detektywi zajmują się głównie udeptywaniem sobie głupich panienek.

Jolanta Zarembina, dziennikarka:

Chciałoby się sparafrazować znane powiedzenie - im bardziej oglądam telewizję, tym bardziej nic w niej nie znajduję. Na przykład - teleturnieje. Pojawia się ich coraz więcej i nie wiadomo, czy między sobą rywalizują wysokością nagród, czy potęgą banału. W emitowanej od niedawna "Familiadzie" nie ma prawa wygrać nikt, kto wyłamuje się z przeciętności. Pilnuje tego komputer sprawdzający, w jakim stopniu odpowiedzi graczy pokryły się z odpowiedziami przetestowanej wcześniej stuosobowej grupy. Zasada jest prosta - jeśli myśli się inaczej niż większość, nie dostaje się nagrody. Odnieść można wrażenie, że reguła ta staje się w telewizji dość powszechna.

Nie zawiodły mnie programy dokumentalne. Wołoszański pokazał zdjęcia z rewolucji węgierskiej 1956 roku, a w filmie biograficznym o Janie Kotcie pojawiły się fragmenty polskich kronik filmowych, w tym też z 1968 r. Ale przede wszystkim mówił o sobie sam bohater, który ostatnio rzadko wypowiadał się publicznie.

Jerzy Schönborn, krytyk filmowy:

Mimo wielu obietnic, iż program po wprowadzeniu nowej ramówki ulegnie radykalnej poprawie, telewizja nadal nas nie rozpieszcza. W teatrze od dłuższego czasu króluje klasyka. Ostatnio Marek Sikora próbował pokazać fredrowskie "Dożywocie" w sposób nietradycyjny, ale trudno tu mówić o pełnym sukcesie. Po obejrzeniu "Uśmiechu losu" Włodzimierza Perzyńskiego w reżyserii Wojciecha Nowaka nasuwało się nieodparcie pytanie, czym kierowano się przy wyborze tej chyba słusznie zapoznanej ramoty.

Z filmem nie było lepiej. Wśród premier coraz rzadziej pojawiają się pozycje wyrastające ponad przeciętność. W dodatku w sobotni wieczór (15 X), a więc w porze, kiedy telewizyjna widownia jest najliczniejsza i ma największe oczekiwania, wsadzono ją na 4 godziny w westernowe "siodło". Najpierw w Jedynce wyemitowano "Odnaleźć siebie" (reż. M. Miller) - słodkawy melodramat z życia współczesnych kowbojów - i natychmiast potem w Dwójce "Toma Horna" (reż. W. Wiard), opowieść o dawnym zachodzie, w której nawet obecność Steva McQueena nie zdołała przesłonić narracyjnej nieporadności.

Jeśli dodać do tego mizerny poziom wielu tzw. programów rozrywkowych, gdzie rodzaj dowcipu często przypomina rozmowy "u cioci na imieninach", to rzeczywiście robi się melancholijnie. Co zatem pozostaje? Wydaje się, że niezłe seriale niefabularne o charakterze poznawczym. Ostatni odcinek biografii Churchilla potwierdził, że jej autorom udało się pokazać - o co przecież niełatwo - nie tylko polityka, ale i człowieka ze wszystkimi słabostkami; interesująco również zapowiada się amerykańsko-japońska "Era kosmosu", której pierwszy odcinek poświęcono przygotowaniom do zbliżającej się wyprawy na Marsa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji