Artykuły

Dziewczynki, dziewczynki

"Najwyraźniej nigdy nie był pan 13-letnią dziewczynką" w reż. Igi Gańczarczyk w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Siedemnaście dziewczynek w wieku wczesnonastoletnim to duża sceniczna siła, o czym można się przekonać, oglądając spektakl Igi Gańczarczyk w Łaźni Nowej.

Zaczepny tytuł - "Najwyraźniej nigdy nie był pan 13-letnią dziewczynką" - mówi, że będziemy mieć do czynienia ze światem trudno dostępnym, płynnym, ulotnym, rządzącym się własnymi prawami. Panowie nie mogli być 13-letnimi dziewczynkami, panie owszem były - ale czy po latach pamięta się jeszcze ten czas wychodzenia z dzieciństwa, jego rytuały, lęki, zabawy? Spektakl w Łaźni, który powstał we współpracy z nastoletnimi aktorkami, daje widzom możliwość zajrzenia do tego świata.

Sceną jest otoczony z trzech stron przez widownię kwadrat podłogi i długi podest z czwartej strony, tam, gdzie nie ma krzeseł dla widzów. Bohaterki spektaklu są więc wystawione na spojrzenia, ale niezupełnie - wzrok widzów musi przedzierać się przez miękką białą siatkę o wielkich okach, tworzącą dziewczęcy azyl. W tym azylu jest kanapa, na której można się wylegiwać, i zestaw perkusyjny, na którym energicznie się grywa. Na trzech dużych ekranach oglądamy zarejestrowane zwierzenia dziewczynek, a także zdjęcia "sekretów", czyli kwiatków i obrazków przykrywanych szkłem i zagrzebywanych w ziemi, rytuału, który powtarza się co pokolenie.

Najważniejszy w spektaklu wydaje się temat przyjaźni, wiążący się z tworzeniem różnych grup, a także z poczuciem przynależności i wykluczenia. Historie o koleżance, która opowiadającą "wystawiła", bo zaprzyjaźniła się z inną dziewczynką, albo o tym, że przerwa między zębami albo okulary mogą sprawić, że "nikt mnie nie lubi", z pełną powagą opowiadane (z ekranu), nabierają ciężaru; to, co jesteśmy skłonni uważać za nastoletnią paplaninę, okazuje się prawdziwym dramatem.

Ale te prywatne zwierzenia to tylko jeden z tematów spektaklu - i nieprzypadkowo chyba oglądamy je na ekranie. Scena jest sceną, czyli miejscem występu, zabawy, fantazji, nawet popisu. Ekstrawagancko ubrane dziewczynki inscenizują fragmenty powieści podejmujących tematy tego właśnie etapu w życiu. Malutka i pełna werwy gimnastyczka (bez wysiłku robiąca gwiazdy i przewroty) staje się na chwilę Pippi Langstrump, gorszącą porządnych ludzi. Podwieczorek z "Alicji w krainie czarów" staje się grą w dopuszczanie i niedopuszczanie do grupy. Baśń Andersena o czerwonych bucikach, odtańczona przez kilka dziewczynek - a każda tańczy w innym stylu i do innej muzyki w swoich słuchawkach - zostaje zreinterpretowana; okrutna kara dla skazanej na tańczenie Andersenowskiej bohaterki budzi zdecydowany sprzeciw młodych aktorek.

Dziewczynki są bojowe: nie podoba się im to, że czegoś nie wypada, że uważane bywają za gorsze od chłopców. Chłopcy są zresztą traktowani przez nie jak osobne, obce plemię, choć obserwowane z ciekawością. Dziewczynki bywają bezwzględne także dla siebie, co najlepiej widać w scenie imitującej telewizyjne talk-show, w której ze złośliwą przesadą rozprawiają o słitfociach, hejtowaniu na Facebooku, odchudzaniu się i połykaniu tasiemca.

Niewątpliwie trudno być 13-letnią dziewczynką, ale przedstawienie o tym traktujące ogląda się świetnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji