Artykuły

- CSK nie może być kolejnym domem kultury, nie może też wchodzić w paradę innym instytucjom. Na pewno ważne będzie, by pokazać tu wybitne kolekcje z Muzeum Sztuki Współczesnej w Berlinie czy Museum of Modern Art w Nowym Jorku. To są wystawy generujące wyjątkowe nazwiska i prace, a jednocześnie mające wymiar komercyjny - mówi w Gazecie Wyborczej- Lublin Piotr Franaszek, którego komisja konkursowa wskazała na dyrektora Centrum Spotkania Kultur.

Tomasz Kowalewicz: Mamy już dyrektora, możemy więc zacząć rozmawiać o koncercie otwarcia.

Piotr Franaszek: Nie chcę jeszcze dzisiaj nic mówić. Na pewno musi to być wydarzenie mocno interaktywne. Chciałbym, żeby ta instytucja przedstawiła się odbiorcom poprzez zaprezentowanie pewnych sfer działalności. To pozwoli zintegrować środowisko wokół konkretnych linii programowych, ale też podtrzyma zainteresowanie całą instytucją. Duże wyzwanie stoi też przed promocją - musimy przebić się ze swoją ofertą programową i marką.

Ile pieniędzy potrzeba, żeby CSK sprawnie funkcjonowało przez cały rok?

- Myślę, że docelowo jakieś 18 milionów złotych...

W kontekście kwoty, jaka obecnie jest zaplanowana (7,5 mln na 2015 rok, 11 mln w 2016 roku), brzmi gigantycznie.

- Na początku zarząd województwa musi otrzymać pełny i dobrze wyceniony program. Mówiąc o takiej kwocie, mam też na myśli granty zewnętrzne oraz działalność komercyjną, która powinna przynosić 20-30 proc. całego dochodu.

Co można zrobić za takie pieniądze?

- Ważne jest codzienne funkcjonowanie i utrzymanie budynku. Planujemy stałe ekspozycje, spotkania, wernisaże czy literaturę. Chcemy zaadaptować plac dla organizacji robiących tzw. sztukę ulicy. Nie zabraknie koncertów, widowisk oraz spektakli. Zakładam ponadto współpracę z instytucjami i organizatorami dużych lubelskich festiwali. Budynek daje możliwości, jakich oni często nie mają. Mamy też kino kameralne, które będzie miało swoją linię, nienaruszającą tego, co już jest w mieście. Chcemy zaprosić organizacje pozarządowe z ich programami i być dla nich czymś na kształt inkubatora.

A jakie znaczenie CSK będzie miało na tle innych instytucji kulturalnych?

- CSK nie może być kolejnym domem kultury, nie może też wchodzić w paradę innym instytucjom. Mam kilka pomysłów na to, jak centrum powinno działać każdego dnia, by stało się rynkiem sztuki. Zależy mi, by ludzie przychodzili tu, by spędzać wolny czas. CSK musi żyć i działać tak, by środek miasta przesunął się właśnie w to miejsce. Nie może to być standardowa instytucja repertuarowa. Rozmiar ma znaczenie i zobowiązuje do tego, by działać z rozmachem. Musimy pokusić się o spektakularne wydarzenia, które odbiją się echem w całej Europie - zarówno na poziomie artystycznym, jak i intelektualnym. Chcemy zbudować pomost z Europą, budując centrum dialogu, nie tylko wschodniego. Odbywać się to będzie na różnym poziomie i za pomocą różnych narzędzi - od języka, przez kulturę etniczną, film, fotografię, teatr, sztuki plastyczne, ale i działalność społeczną. Interakcja będzie podstawą funkcjonowania.

Powinniśmy spodziewać się gwiazd na światowym poziomie?

- Będziemy zamierzali do tego we współpracy z konkretnymi lubelskimi środowiskami. Nie chcę rzucać nazwiskami przed konsultacjami, ale na pewno wkrótce przedstawimy bardzo precyzyjny program. Jeśli chodzi o sztuki plastyczne, na pewno ważne będzie, by pokazać tu wybitne kolekcje z Muzeum Sztuki Współczesnej w Berlinie czy Museum of Modern Art w Nowym Jorku. To są wystawy generujące wyjątkowe nazwiska i prace, a jednocześnie mające wymiar komercyjny.

Przed konkursem mówił pan, że bardziej widziałby pan swoją rolę nie jako dyrektora, ale osoby dającej pole do działania dla świetnych menedżerów.

- W lubelskim środowisku są osoby świetnie przygotowane do roli menedżerów - z dużym doświadczeniem i z wielkimi aspiracjami. Zapraszam wszystkich, by dali się poznać i pokazali swoją działalność. Myślimy o tej instytucji poprzez pryzmat projektowy i menedżerski, a nie etatowy. Będę stawiał też na wybitnych kuratorów.