Jak pies bez budy...
- Zostałem wykluczony z zespołu teatralnego ze względu na brak pieniędzy. Dostałem to jako prezent na 50-lecie - mówi gdański aktor STANISŁAW MICHALSKI.
Wszystko w życiu zmieniał - żony, mieszkania i role. Wierny był tylko jednemu - teatrowi. Gdański aktor Stanisław Michalski [na zdjęciu] obchodzi 50-lecie pracy w Teatrze Wybrzeże.
Czy ta wierność oznacza, że teatr to pana największa miłość?
- Nigdy budynek nie był dla mnie ważniejszy od moich żon. Bo jak jest żona, to jest i dom. Ma człowiek dokąd wrócić. A teatr? Powiem szczerze, teraz czuję się jak pies, który by chętnie wrócił do budy.
To znaczy, że jest pan psem bez budy?
- Zostałem wykluczony z zespołu teatralnego, ze względu na brak pieniędzy. Dostałem to jako prezent na 50-lecie. Uważam jednak, jak starożytny Chińczyk, że nie ma na to lekarstwa, iż świat jest zły i ludzie w nim dokuczają. Nie chcę narzekać.
Czym było dla pana aktorstwo przed 50 laty?
- Żywiołem. Potęgą. Chciałem się podobać, skakać, rozwalać scenę, rozśmieszać. Byłem zresztą głównym śmieszkiem na scenie.
Ale widząc siebie pierwszy raz na ekranie, popłakał się pan...
- Bo nie mogłem patrzeć na tę swoją komediancką gębę. Mamusia mówiła, że jestem piękny. A ja zobaczyłem gębę z dzikim wzrokiem, otwartymi ustami. Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra, a raczej Michalskiego. Ot co.
Przeszło z wiekiem?
- Przeszło, zwłaszcza w teatrze, jak nakładałem dużo pudru i szminki. Wtedy się sobie bardzo podobałem.
Słyszałam anegdotę o tym, że chciał pan w gdańskim teatrze zatrudnić samego Omara Shariffa.
- To sama prawda. Shariff przyjechał do nas ponad 20 lat temu, kiedy byłem dyrektorem teatru. Przygotowaliśmy bankiet. On natychmiast zakochał się w naszych dziewczynach. Po czym powiedział: Chętnie zagram w pana teatrze. Tylko co teraz wystawiacie? - "Moralność pani Dulskiej" - odpowiadam. - Dobra - on na to. - Ale ja jestem bardzo drogi. Biorę 5 dolarów od każdego
słowa. Szybko policzyliśmy słowa, które wypowiada w sztuce Dulski. Raptem 5, razy 5 dolarów to 25. Kiedy mu to powiedzieliśmy, Omar odparł ze śmiechem: A niech was diabli.