Artykuły

Bułhakow w cyrku, czyli Woland Variete

"Mistrz i Małgorzata" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Tomasz Mann napisał w jednym z esejów: "Talent nie jest niczym innym, jak zdolnością do posiadania losu. Los artysty najpełniej dokonuje się w jego dziele. Mistrz i Małgorzata, poruszająca powieść napisana w mrocznych czasach stalinowskich, jest ściśle związana z tragicznymi kolejami życia Michała Bułhakowa".

Wielowątkowość powieści sprzyja licznym interpretacjom. Artur Tyszkiewicz przygotował jedną z nich w lubelskim Teatrze im. Osterwy. Pominął wiele istotnych wątków, więc nazywanie tego, co zobaczyliśmy, "Mistrzem i Małgorzatą" jest, moim zdaniem, nadużyciem. Przedstawienie to właściwie rozszerzona wersja seansu czarnej magii Wolanda. Widzowie siedzą na scenie, a widownia z kolorowymi balkonami zamieniona jest w arenę cyrkową. Na ustawionej obrotówce są konie z wesołego miasteczka.

To nie jest "Mistrz i Małgorzata", lecz raczej "Woland Variete". Kluczowy dla powieści wątek Piłata i Jeszui jest pominięty, bo, jak przyznał Tyszkiewicz, zupełnie mu się "nie kleił do tego całego variete".

Co więcej, nawet widowiskowy bal u Wolanda ogranicza się wyłącznie do układów choreograficznych. Kilka scen jest groteskowych, np. Woland rozmawia z osadzoną w półmisku głową Żorża Bengalskiego, informując go, że wieczorem... obetną mu głowę.

Spektakl w cyrku inkrustowany piosenkami Violetty Villas ma zapewne symbolizować dzisiejszy świat pozorów i tandetnego sentymentalizmu. Tyszkiewicz, który ma w dorobku udane inscenizacje Słowackiego i Lewina, próbując "unowocześnić" powieść - spłycił ją.

Przekonał mnie natomiast jako reżyser, który interesująco poprowadził aktorów. Charyzmatyczny Woland to kolejna udana rola Przemysława Stippy. Krzysztof Olchawa nawet w niewielkiej roli doktora Strawińskiego potwierdził, że jest jednym z najlepszych aktorów swego pokolenia. Jego Strawiński to intelektualista outsider, który na absurdalną rzeczywistość patrzy z dystansem i masochistyczną wręcz ciekawością.

Warto też odnotować bardzo udany powrót na lubelską scenę Jacka Króla. Niegdysiejszy Gustaw i Hamlet teraz objawił się jako pełen wdzięku i diabelskiego sprytu rzezimieszek Asasello w zdecydowanej opozycji do anielsko zniewieściałych, "genderowych" postaci Korowiowa (Daniel Dobosz) czy Behemota (Wojciech Rusin).

W pamięci pozostają ponętna Hella Lidii Olszak oraz melancholijna Piosenkarka Hanka Brulińska. Nie można również pominąć tytułowych bohaterów w poruszającej interpretacji Janusza Łagodzińskiego i Marty Ledwoń, choć z winy adaptatora znaleźli się zupełnie na uboczu.

Inscenizacja "Mistrza i Małgorzaty" na cyrkowej arenie nie jest pomysłem oryginalnym. Po raz pierwszy w takiej scenerii zaprezentował Bułhakowa Krzysztof Jasiński już w 1976 roku. Ponieważ miał świadomość, że pokazuje jedynie wybrane fragmenty utworu spektakl zatytułował "Pacjenci". I był on poruszającym studium zniewolenia jednostki w "dostatnich" latach PRL. Sceniczny Woland był jednocześnie dyrektorem szpitala psychiatrycznego oraz łączył w sobie wątek Poncjusza Piłata. Przedstawienie o świecie, który wypadł z ram i stał się jednym wielkim domem wariatów zapierało dech. Obecne Tyszkiewicza to jest jedynie lekkostrawna, miejscami dość nudnawą opowiastką, dostosowaną do średnio wymagającego widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji