Artykuły

Zamiast krwi łaknął miłości

"Dracula" w reż. Macieja Korwina i Jarosława Stańka w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Robert Pieńkowski w Pani.

Nie zapowiada się, by musical - ta komercyjna wersja opery - miał w najbliższym czasie przeżywać kryzys. Zwłaszcza gdy teatry muzyczne sięgają po utwory tak wizualne i pełne namiętności jak "Dracula".

Gasną światła. Wśród oparów fioletowego dymu widać tylko omotanego kaftanem bezpieczeństwa szaleńca, który bezładnie miota się po scenie. Jego osobliwy dance macabre rozpoczyna mroczną historię o nieszczęśniku, który bardziej niż krwi łaknął prawdziwej miłości. Właśnie o tym uczuciu opowiada wystawiany w Teatrze Muzycznym w Gdyni musical "Dracula". W trzech aktach oglądamy kolejne odsłony miłości: niszczącą, odkrywaną na nowo i wreszcie triumfującą. W ostatniej scenie znów widzimy szaleńca, co wywołuje wrażenie snu wariata. Porównanie dość trafne, bo... czy prawdziwa miłość nie jest bliska obłędowi? Spektakl urzeka i imponuje rozmachem. Na uwagę zasługują oryginalne kostiumy Waldemara Zawodzińskiego. Czasem wydają się zbyt przerysowane, jak w przypadku tancerzy personifikujących Krew, ale innym razem bajecznie fantasmagoryczne jak u Nimf. Zawodziński jest też autorem monumentalnej scenografii. Muzyczna oprawa "Draculi" jest świetna, dzięki orkiestrze pod batutą Dariusza Różankiewicza. Jakość wykonania zdumiewa tak bardzo, że aż chwilami trudno uwierzyć, iż zespół gra na żywo. Przebojem spektaklu jest poruszające "Jesteś moim panem" w wykonaniu znakomitej Agnieszki Babicz.

Dzieje transylwańskiego księcia Draculi mają zaledwie sto lat. Choć opowieści o wampirach od stuleci budziły grozę, to dopiero irlandzki pisarz Bram Stoker w wydanej w 1897 roku książce opisał konkretną postać. Utożsamił bestię ze średniowiecznym wołoskim wojewodą Vladem. Nadał mu więcej ludzkich cech, dopisał tragiczną przeszłość i tak powstała jedna z najbardziej poruszających historii miłosnych w literaturze.

Powieść Stokera zafascynowała trzech Czechów: Karela Svobodę, kompozytora, autora hitów Heleny Vondrackovej oraz słynnej piosenki z "Pszczółki Mai", choreografa Richarda Hesa i scenarzystę Zdenka Borovca. W 1995 roku po raz pierwszy wystawili w Pradze swoją wersję "Draculi", a sukces spektaklu zaskoczył nawet ich.

W Polsce z musicalem zmierzył się Maciej Korwin, dyrektor naczelny i artystyczny gdyńskiego Teatru Muzycznego oraz reżyser spektaklu, w tempie wręcz imponującym - prace trwały zaledwie pięć tygodni. Widowisko przygotowywano równocześnie w dwóch wersjach językowych, także po niemiecku (inscenizacja swoją właściwą premierę miała 30 kwietnia w Bazylei).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji