"Wiktor" w Powszechnym
Otwarcie sezonu w Teatrze Powszechnym odbyło się wytwornie i uroczyście. Premierę poprzedził wernisaż interesującej wystawy "Plakaty teatralne edycji Bohdana Cybulskiego" oraz krótki koncert. Wśród licznie przybyłych gości widzieliśmy zarówno przedstawicieli władz województwa i miasta, jak też znanych aktorów warszawskich.
Sam spektakl oglądaliśmy już jednak z mieszanymi uczuciami. Roger Vitrac, współtwórca francuskiej awangardy lat dwudziestych, zdaje się być dziś pisarzem przebrzmiałym. Jego sztuka "Wiktor, czyli Dzieci u władzy" bawi umiarkowanie i nikogo już nie gorszy, choć w zamyśle przedrzeźniała zarówno mieszczańską obyczajowość, jak i mieszczańską komedię bulwarową, z nieodłącznym mężem-rogaczem.
Wiktor (Mirosław Seidler), dziecko nad wiek rozwinięte i wyrośnięte, w swoje dziewiąte urodziny drogą szantażu i prowokacji zaczyna demontaż świata dorosłych, obnaża ich małe i duże oszustwa. Z rozmysłem doprowadza rodzinę do obłędu, a równocześnie doświadcza wszystkiego, co życie niesie, również - jak się zdaje - miłości. Gdy umiera, towarzyszy temu seria samo-bójstw, rodzina Paumelle zostaje unicestwiona.
Mimo posępnego zakończenia, którego nie trzeba zresztą traktować dosłownie, utwór u-trzymany jest w klimacie surrealistycznej komedii, co sprawia spore kłopoty aktorom nie nawykłym do tego scenicznego gatunku. W nieco zwariowany ton najcelniej utrafili Włodzimierz Adamski (Karol Paumelle) i Bohdan Sobiesiak (Antoni Magneau), dużo wdzięku wniosły na scenę Beata Bajerska (Lili) i Mariola Kryńska (Estera), pozostali wykonawcy byli nieco zbyt serio.
Na uwagę zasługuje piękny, choć droższy od biletów, program z barwnymi reprodukcjami obrazów Giorgia de Chirico. Natomiast czy przedstawienie będzie się podobać, doprawdy nie wiem, dość wyraźnie odbiega od tradycyjnie popularnego repertuaru Teatru Powszechnego.