Pustynie naszych uczuć
Gościnne występy Polskiego Teatru Tańca w Gdańsku są rokrocznie ucztą dla miłośników tej sztuki. Poznańczycy zawsze bowiem przywożą coś nowego, równie fascynującego jak klasyczne pozycje w ich repertuarze.
Nie inaczej było w Operze Bałtyckiej w sobotę i w niedzielę (27-28 listopada). Podopieczni Ewy Wycichowskiej zaaplikowali trójmiejskiej publiczności potężną dawkę, choć to jesień, nowalijek. A więc: najświeższą pracę poznańskiego zespołu, słynną choreografię Dominika Bagoueta "Pustynie miłości" ("Deserts d' amour"), która miała premierę 13 listopada, i cztery premiery wiosenne (cały spektakl sobotni). Jedynie "Święto wiosny" Strawińskiego w choreografii Ewy Wycichowskiej jest spektaklem powstałym parę lat temu, wznowionym jednak specjalnie dla zrównoważenia emocjonalnego listopadowych "Pustyń".
Dwa wieczory
Dwa te wieczory tańcujące zdecydowanie się różniły. Pierwszy był manifestacją młodości (pokolenie córki, Pauliny Wycichowskiej) i awangardy, drugi - demonstracją klasyki i stateczności (matki, Ewy). Dzięki temu zestawieniu mieliśmy możność zadać pytanie: dokąd idziecie, tancerze? Dokąd zmierza wasza sztuka? Dokąd nas prowadzicie? Co nam chcecie powiedzieć? I nawet usłyszeć parę odpowiedzi.
Chodzi o uczucia. Mamy je jeszcze, czy już wychłodnieliśmy? A jeśli mamy: powinniśmy je skrywać, tłamsić, tłumić w sobie (jak popędy), czy przeciwnie: demonstrować, wylewać, obdarzać nimi.
Dwa pokolenia
Pokolenie matki jest - chyba - za tym drugim. "Pustynie miłości" Bagoueta - chłodne, internetowe, niekontaktowe - są w gruncie rzeczy wielkim wołaniem o uczucie, narkotycznym głodem miłości. "Święto wiosny" Wycichowskiej owe głody - położone na przeciwnej szali - równoważy. Jest oazą dla pustyni, jest dla lotnych piasków wodą życia.
Pokolenie córki demonstruje awangardowy "wstyd uczuć". Postmodernistyczne, unika "bebechów" moderny Woli - po Herbertowemu (niekoniecznie Go rozumiejąc) - skrzywić się, wycedzić szyderstwo. Wyjść. Obronną ręką. Ze szkoły uczuć. Miast coś powiedzieć od siebie - zacytować. Wziąć w cudzysłów.
Coś wam powiem, młodzi ludzie. Lubię dystans, lubię ironię, erudycję, ale chyba nie poszedłbym z wami w tany. I jeszcze: im człek bardziej jesiennieje, tym słodsze mu się stają święta wiosny...